Dwa nowe trendy z Tindera: pigging i chubby chasing. Są nie tylko idiotyczne, po prostu krzywdzą

Aneta Zabłocka
Aplikacje randkowe mają pomóc ludziom odnaleźć się, a przy odrobinie szczęścia – stworzyć stały związek. Nawet jednak tak prostą ideę jak randka można spieprzyć, jeśli ktoś ma złą wolę. Ci, którzy wymyślili "pigging" i "chubby chasing", mieli wyłącznie złe zamiary.
Fot. Michael Discenza/Unsplash
Co to jest "pigging" i "chubby chasing"? To zabawa facetów, którzy dla zabawy umawiają się na randki z dziewczynami, które uznają za brzydkie. Dotyczy to również kolesi, którzy z nudów zaczęli pisać z kimś, kto im się w ogóle nie podobał. Oczywiście druga strona nie ma pojęcia, że jest przedmiotem zabawy.

Powiedzmy to: lubimy spotykać się z osobami, które uznajemy za ładne. Dlatego wszystkim nam podoba się Tinder i to, na jakiej zasadzie działa: najpierw ty wybierasz osoby, które ci się podobają, a jeśli spodobasz się im, możecie porozmawiać. Mniej urodziwi i urodziwe mają mniejszą szansę na randkę.


Niestety, padają też ofiarą żartów z osób bardziej atrakcyjnych i bardziej pewnych siebie. Robienie żartów z osób nie tak pewnych siebie i rozbudzanie w nich nadziei na to, że mają szansę na związek z kimś, kto im się podoba, stało się tak popularne, że zyskało nawet nazwę.

Pigging (ang. pig – świnia) oznacza flirtowanie z kobietą tylko po to, by sprawić jej przykrość, zrywając znajomość. Mężczyźni piszą więc do kobiet i flirtują z nimi udając zainteresowanie. Bywa, że umawiają się na randkę, ale nie przychodzą na nią, po czym zrywają kontakt.

Po co to robią? Czy krzywdzenie obcej osoby sprawia im przyjemność? Zabawiłam się w dziennikarkę śledczą i odszukałam kilku facetów, którzy postępują w ten sposób.

"Umawiam się na randki, a potem nie przychodzę"


Krystian za pierwszym razem po prostu się pomylił. Zamiast w lewo, przesunął palcem w prawo. Od tego się zaczęło. Z czasem zorientował się, że szybkie flirty z mniej atrakcyjnymi kobietami sprawiają mu przyjemność. – Miałem powodzenie, aż za bardzo. Właściwie niewiele musiałem pisać, bo one same pytały, czy się spotkamy – opowiada.

Krystian tylko raz zdecydował się na spotkanie z kobietą, którą określa jako "brzydka". Umówili się w centrum handlowym. Zauważył ją, ale postanowił nie podchodzić, mimo że jego telefon wibrował od przychodzących wiadomości. – Jak ją zobaczyłem w realu, to odpadłem. Nie byłem w stanie się z nią spotkać, kropka – tłumaczy się.

Potem już tylko pisał z dziewczynami. Umawiał się z nimi, ale nie przychodził. – Nie chciałem widzieć ich smutnych twarzy – przyznaje. Wojtek idzie o krok dalej.

Nie tylko piesze z dziewczynami na Tinderze, umawia się z nimi na randkę w barze, a potem bezczelnie śmieje się im w twarz. – Ja to w ogóle mam taką zasadę, że nie wyrywam lasek, które mają więcej niż 23 lata. Nawet brzydkie się w to łapią – tłumaczy.

Zwykle pisze przez kilka tygodni z kilkoma dziewczynami. Choć trzyma się swojej zasady, sprawia mu radość także pisanie z mężatkami. – Znudzone małżeństwem są łatwym celem. Z nimi nie bawię się spotkania, tylko w pewnym momencie każe im spieprzać do męża i dzieci i zastanowić się nad swoim życiem – przechwala się.

"Kobieta musi być puszysta"


Wojtek jest przystojny, szczupły i ma niski, seksowny głos. Zwykle w barze nie potrzebuje dużo czasu, by zwrócić uwagę kobiet. – Na pewno pomaga mi fakt, że kobiety piją alkohol. Nie podchodzę do nich na początku imprezy. Daje im czas, żeby zrobiło im się smutno, że nikt się nimi nie interesuje – tłumaczy mi.

Zaczyna od postawienia piwa albo drinka. – One zaczynają czuć to "coś" do mnie, ale ja nie potrafię się czasami przełamać i nie patrzę im w oczy – tłumaczy. Pytam czy choć trochę wstydzi się tego, że je oszukuje. – Może w głębi duszy jestem dobrym facetem? – odpowiada enigmatycznie.

Jak mówi Wojtek, zasada jest taka, że wieczoru z wyrwaną w ten sposób kobietą się nie kontynuuje. – Nie zdarzyło mi się, żeby "świnka" mi się spodobała na tyle, żebym kontynuował znajomość. Ale może którejś się kiedyś poszczęści? – dodaje.

Czytaj też: 5 pułapek, przez które faceci z Tindera są pośmiewiskiem 200 tys. kobiet. Poznajcie... soft boi'ów

Odmianą "piggingu" jest "chubby chasing". W jego wypadku dziewczyna nie musi być brzydka. Wystarczy, żeby miała jak najbardziej puszyste kształty. Pozostałe zasady nie ulegają zmianie – tu również chodzi o to, by zrobić komuś krzywdę dla zabawy.

Dziewczyny "size+" próbują się przed tym bronić. Wrzucają na Instagram zdjęcia w bieliźnie i ogłaszają, że szukają "chubby chasera", który doceni to, kim są. Wpływ na to ma ruch "body positive", dzięki któremu kobiety uczą się kochać swoje ciało. Mimo to kobiety "size+" wciąż bywają postrzegane jako osoby niezasługujące na randkę czy miłość. – Bawiłem się w to raz z kumplami. W sumie mieliśmy niezłą zabawę – opowiada Adrian – Nie wygrałem, bo jednak czuję niechęć do "puszystych", za to mojemu koledze świetnie szło.

Jedna z zagadniętych w Tinderze kobiet zaproponowała koledze Adriana randkę w postaci wspólnego wyjścia na ślub jej przyjaciółki – Zgodził się, bo chodziło o to, żeby jej zrobić nadzieję – mówi.

Kolega na ślubie się nie pojawił. – Z tego co wiem, wypisywała do niego przez kolejne tygodnie, że się zakochała, że złamał jej serce, żeby dał im szansę. W końcu napisał jej prawdę – że to była tylko zabawa.
Chcę, żeby to zostało powiedziane jasno i wyraźnie, takie zabawy jak "pigging" i "chubby chasing" to zło w czystej postaci. Nie tylko dlatego, że w ten sposób krzywdzone są kobiety, którym daje się złudne poczucie, że ktoś jest gotów ich pożądać, by chwilę później wyśmiać ich uczucia.

I w sumie na dobrą sprawę ci mężczyźni, którzy bawią się w ten sposób, na koniec dnia nie osiągają nic poza "satysfakcją" z tej złej zabawy. Przez chwilę mieli dobrą zabawę cudzym kosztem, ale nadal pozostają samotni