"Nie pozwalają nic zmieniać". Rodzice robią tatuaże na podstawie niezdarnych rysunków swoich dzieci

Aneta Zabłocka
Rodzice mają zwyczaj przechowywania rysunków dzieci. Nawet te najbrzydsze, najbardziej koślawe obrazki trzymamy latami niczym relikwie. Jest na te prace osobna szuflada albo specjalna teczka – tam trafiają te bohomazy. Z dziecięcych rysunków można zrobić zupełnie inny użytek. Lepszy?
Fot: Annie Spratt/Unsplash
Cztery lata temu David Beckham pokazał na Instagramie tatuaż inspirowany rysunkiem swojej 4-letniej wówczas córki Harper. Obrazek trafił na jego dłoń. Gdy zdjęcie pojawiło się na Instagramie było wiadomo że za chwilę narodzi się nowa moda – i tak się właśnie stało.
Tatuaże z rysunków dzieci to coraz popularniejszy trend. Do tatuatorów zgłaszają się rodzice, przynoszą dziecięce bazgroły i proszą o przeniesienie ich na skórę.

– Wszystko zależy od tego, czego oczekuje rodzic. Ustalamy wielkość i miejsce, w którym ma się pojawić taki tatuaż. Jeśli linie są bardzo koślawe, a wiadomo jak rysują dzieci, to za zgodą klienta poprawiam szkic – mówi Krzysztof Futro z salonu Nice and Easy Tattoo w Warszawie.


Rodzice są bardzo wyczuleni na punkcie prac swoich dzieci. Jeden z jego klientów zapragnął umieścić na łydce godło Realu Madryt w rysunkowej interpretacji swojego syna.

– Nie wolno mi było nic zmienić, ale na rysunku dominował kolor żółty, który nie wygląda dobrze na skórze, jeśli nie dodasz ciemniejszych barw – opowiada tatuator.

Czasem stara się sugerować zmiany, które jego zdaniem mogą poprawić estetykę tatuażu. Miejsce przeniesienia tatuażu jest dowolne, choć według niego rodzice najczęściej wybierają przedramiona. – Jeden z klientów przyniósł kiedyś rysunek potworka. Nie zgadzał się na żadne poprawki, więc przeniosłem obrazek na kalkę, a potem odrysowałem maszynką – opowiada Futro.

Rysunek stworzony ręką dziecka stał się częścią większej kompozycji, uzupełnionej później o postacie Dextera i Dee Dee z kreskówki "Laboratorium Dextera" oraz Mojo Jojo z "Atomówek". Całość zajęła sporą część przedramienia.

Wyszła świetna kolorowa abstrakcja. Dla mnie to rysunki moich ukochanych dzieci, choć dla kogoś całość może wyglądać jak obrazek bez sensu

Kacper ma na przedramieniu... uśmiechnięte drzwi. To rysunek wykonany przez jego 5–letniego syna. Była dziewczyna Kacpra pracuje jako tatuatorka.

– Mój syn narysował te drzwi, ona odbiła to na kalce. Potem on trzymał w ręku maszynkę, a ona pomagała mu ją prowadzić i pilnowała, by nie wbijał mi za igły za głęboko – opowiada Kacper.

– Moja dziewczyna wie, co robi. Trzymała nogę na pedale, który uruchamia maszynkę. Gdyby uznała, że coś jest nie tak, od razu zatrzymałaby urządzenie – uspokaja mnie, widząc moją minę.

Plecy Ani zdobi kompozycja złożona z kilku rysunków jej dzieci. – Mam trójkę, chciałam, żeby każde z nich miało swój wkład w mój tatuaż – mówi. Przyszła do studia z kartkami gęsto pokrytymi malunkami.

– Jakiś trójkąt, jakaś lalka o chudych nogach i zielona plama. Tak to mniej więcej wyglądało – śmieje się.

Tatuatorka przejrzała je i za kilka dni przesłała projekt. – Wyszła świetna kolorowa abstrakcja. Dla mnie to rysunki moich ukochanych dzieci, choć dla kogoś całość może wyglądać jak obrazek bez sensu.

Kacper nie chce poprzestać na swoich uśmiechniętych drzwiach. Zamierza zrobić sobie kolejne "dziecięce" tatuaże. – Chcę, żeby moi synowie co roku robili mi tatuaże. Młodszy za chwilę skończy 4 lata, więc czekam aż jego rysunki przestaną być jedynie bazgrołami i zaczną jakoś wyglądać – mówi.