"To po prostu się nie opłaca". Kobiety mówią o tym, co powstrzymało je przed zdradą małżeńską

Aneta Zabłocka
Co powstrzymuje mężczyzn przed zdradzeniem swojej żony? Chyba tylko splot niekorzystnych okoliczności (sorry, jeśli zabolało, miało boleć). A co powstrzymuje kobiety przed tym, by zaangażować się w romans i zdradzić człowieka, z którym ma się wspólny dom, rodzinę, wspólnych znajomych a pewnie także kredyt na mieszkanie?
Fot: René Ranisch/Unsplash
Moje rozmówczynie były o krok od rozwalenia sobie wieloletnich związków, ale zrobiły krok w tył. Czy żałują, że nie poszły na całość? Wręcz przeciwnie. Mają wyrzuty sumienia, bo przez chwilę wydawało im się, że mogłyby być bardziej szczęśliwe z innym mężczyzną.

Zachęt do zawarcia małżeństwa jest co najmniej kilka – miłość, wspólne pasje, ulgi podatkowe, stabilizacja finansowa, większa zdolność kredytowa. Najbardziej sensowna jest taka, że w małżeństwie nie opłaca się zdradzać partnera, bo jeśli niewierność wyjdzie na jaw, traci się wszystko, na co pracowało się latami.

Bank trzyma nas w szachu

– Mówią, że najtrwalej ludzi łączy kredyt na mieszkanie – opowiada Alka. – My mamy jeszcze 400 tysięcy złotych do spłaty. Tacy byliśmy młodzi i głupi, że zamarzyło nam się 100-metrowe mieszkanie.


Jej mąż, Krystian, jest od niej o 12 lat starszy. Alka poznała go na imprezie u koleżanki. Od razu poszli do łóżka. – Nie pamiętam, czy w ogóle rozmawialiśmy. To było tak jak w filmach. Widzisz faceta po drugiej stronie sali i nad twoją głową zaczynają latać serduszka.

W pewnym momencie ich kariery się rozjechały. Krystian dostał awans i zaczął bardzo dużo pracować. Ona tymaczasem zawodowo stała w miejscu. – Nie przyszedłby mi do głowy romans, ale po prostu nudziłam się w pracy. Zaczęłam flirtować z kolegą. Nie miałam po co wracać do domu, bo męża i tak tam nie było – wspomina.

Któregoś dnia, gdy siedziała na drinku z kolegą z pracy, do baru wszedł jej mąż. Nie sam. – Obejmował jakąś kobietę – mówi Alka. – Zdębiałam. Nie docierało do mnie, że robię dokładnie to samo co on, zdradzam. Uważałam, że on nie ma prawa.

Wściekli wypadli z knajpy i zaczęli kłótnię na ulicy.
Porozmawiali spokojnie dopiero kilka dni później. – To była trudna rozmowa. Usiedliśmy, opowiedzieliśmy sobie swoje historie. On na szczęście też jeszcze nie poszedł do łóżka z tamtą kobietą, więc poczułam ulgę.

– Wiesz, co było najzabawniejsze? To, że wyjęliśmy dokumenty z banku. Podsumowaliśmy nasze pensje i stwierdziliśmy, że bank trzyma nas w szachu. Moje małżeństwo będzie trwało jeszcze co najmniej 15 lat – śmieje się Alka.

Stare dobre małżeństwo

Rodzice Marty rozeszli się, gdy była nastolatką. Nienawidziła ich za to, że oboje mieli kogoś "na boku". W pewnym momencie życia o mały włos popełniłaby ten sam błąd co oni kiedyś.

– Darek był moją wielka miłością, zanim związałam się z moim mężem. Po urodzeniu dziecka nie układało nam się, chciałam znaleźć kogoś, kto będzie mnie pożądał – wyznaje Marta.

Napisała do Darka. Szybko przypomnieli sobie o tym, co ich kiedyś łączyło. Pisali do siebie, spotykali się na kawie. – Któregoś dnia rzuciliśmy się na siebie i zaczęliśmy się całować – opowiada.

Przypływ namiętności wydawał się Marcie cudowny, ale po powrocie do domu poczuła się fatalnie. – Spojrzałam na mojego synka i rozpłakałam się – przyznaje. Wciąż pamiętała co czuła, gdy jej rodzice się rozstawali, a ojciec zabierał ją na kawę z "koleżanką". – Brzydziło mnie to. Gdy dotarło do mnie, że mogę coś podobnego zafundować swojemu dziecku, zaczęłam sobą gardzić – mówi.

Wyrzuty sumienia dręczą ją do dzisiaj. Z mężem świetnie jej się układa. – W mojej głowie te pocałunki urosły do rangi wielkiego problemu. Czuję się, jakbyśmy prawie poszli do łóżka. Dręczy mnie najbardziej to, że przez swój kaprys zniszczyłabym życie Maćkowi i mojemu dziecku, tak jak moi rodzice zniszczyli moje.

"Przez chwilę myślałam, że powinnam go poznać"

Karolina z Kamilem poznali się jeszcze w szkole średniej. Od kilkunastu lat są razem. Zdarzało się, że w ich życiu pojawiała się nuda, ale po niej zawsze przychodziły okresy ponownego zachwytu sobą.

Trzy lata temu zaczęli starać się o dziecko. Okazało się, że mają problemy. Musieli zrobić serię badań, by sprawdzić, czy w ogóle mogą mieć dzieci. – Stres mnie zjadał. Zastanawiałam się, czy to moja wina. Przecież jestem kobietą, powinnam bez kłopotu rodzić – mówi. Z powodu tego rozgoryczenia zaczęli na siebie warczeć przy każdej okazji. Na chrzcinach siostrzenicy Karolina poznała Jacka, który był drugim chrzestnym. – Był o głowę wyższy od Kamila, przytrzymywał drzwi kobietom, podawał płaszcze. Robił rzeczy, o których mój facet zapominał – wspomina.

– Przez krótką chwilę myślałam, że może powinnam go poznać bliżej. To straszne, co powiem, ale pomyślałam, że może on będzie mógł dać mi dziecko – mówi Karolina.

Jacek napisał do niej maila. Kontakt dostał od ich wspólnego znajomego. – Biłam się z myślami. Odpisałam mu, że dziękuję, ale mam męża. Wtedy rzucił tekstem o iskrach między nami, porozumieniu, o komplementował moją urodę. Przez chwilę chciałam w to wejść, ale na szczęście otrzeźwiałam i o wszystkim opowiedziałam Kamilowi – mówi Karolina.

To była trudna decyzja, ale mądra. Jej mąż kazał Jackowi zostawić Karolinę w spokoju. Teraz starają się o adopcję, a niedoszły romans oraz walka o dziecko na nowo rozbudziła w nich uczucia. – Dzieci do adopcji przyznawane są tylko małżeństwom. Nie mogłam zrezygnować z najważniejszego marzenia – zapewnia Karolina.