„Wolę mieć autyzm niż być martwy...". Rozmawiałem z rodzicami, którzy nie szczepili swoich dzieci

Kacper Peresada
Ludzie, którzy wierzą, że Ziemia jest płaska, są po prostu zabawni – tkwią w błędzie, ale są całkowicie nieszkodliwi. Rodzice odmawiający szczepienia swoich pociech to zupełnie inna sprawa. Ich wiara w szkodliwość szczepionek nie tylko szkodzi ich dzieciom, może mieć też wpływ na zdrowie i życie nas wszystkich, a to już przestaje być śmieszne.
Fot: LoboStudio Hamburg/Unsplash
Namówić do rozmowy rodziców, którzy nie szczepią swoich dzieci jest niezwykle trudno. Nie chcą rozmawiać. Uważają, że media robią z nich oszołomów, a przede wszystkim – że kłamią na ich temat, przekazując nieprawdy. Dużo łatwiej rozmawia się z tymi, którzy wierzyli w antyszczepionkowe prawdy, ale z czasem zrozumieli, że tkwili w błędzie i robili krzywdę swoim dzieciom.

– Nie podobał mi się pomysł, że ktoś wprowadza do mojego ciała coś, czego nie rozumiem. – tłumaczy mi Michał. Przez lata był antyszczepionkowcem. – Właśnie z tego bierze się lęk u wielu osób. Uważają, że szczepionki to niebezpieczne chemikalia, których składu nie znamy. Niepewność może zniknąć dopiero, gdy porozmawiasz z sensownym lekarzem.
Skąd w ogóle wziął się ten problem? Początki ruchu antyszczepionkowego sięgają połowy XIX wieku. Wówczas w Wielkiej Brytanii wprowadzono kary za brak szczepień przeciwko ospie prawdziwej (znanej też jako czarna ospa). Przeciwnicy twierdzili, że tego typu działania władz ograniczały wolność jednostki.


Ponad sto lat później, w latach 70. XX wieku, w europejskich mediach rozpoczęła się dyskusja na temat rzekomej szkodliwości DTP, skojarzonej szczepionki na błonicę, tężec i krztusiec, która rzekomo miała powodować problemy neurologiczne u dzieci. W ciągu następnych kilku lat odsetek zaszczepionych dzieci w Wielkiej Brytanii spadł z 77% do 33%. Efekt? Trzy epidemie krztuśca w tym kraju, ponad 100 tysięcy zachorowań i 36 zgonów wśród dzieci.

– Nie byłam hardkorowa w swoich przekonaniach, ale uważałam, że nie powinno się stosować szczepień na grypę. Przecież mój organizm powinien działać samodzielnie, dzięki mój system odpornościowy będzie silniejszy – tłumaczy mi kolejna osoba, z którą rozmawiam.

– Przestałam przejmować się „zagrożeniami”, gdy zrozumiałam, że choruję co sezon. Traciłam dwa tygodnie z powodu grypy, podczas gdy moi znajomi w tym czasie mieli się dobrze. Pomogły też rozmowy z lekarzami.

Mleko się rozlało

Powody, dla których ludzie rezygnują ze szczepionek, są bardzo różne. W większości wypadków początkiem są kłamliwe statystyki i teorie spiskowe, uszyte tak, by przemawiać do wyobraźni osób, które mają wątpliwości.

W 1998 roku w Wielkiej Brytanii opublikowano artykuł napisany przez doktora Andrew Wakefielda. Opisywał on przypadki 12 dzieci, które trafiły do szpitala z objawami autyzmu po podaniu szczepionki MMR (przeciwko odrze, śwince i różyczce).

Reakcja rodziców była natychmiastowa. Zaczęto masowo kwestionować nie tylko konieczność podawania MMR, ale i innych szczepień obowiązkowych aplikowanych dzieciom. Brytyjski dziennikarz Brian Deer w zaledwie kilka dni by obnażył kłamliwość tez Wakefielda, ale mleko się rozlało. Szczepionki na całym świecie zaczęto wiązać z ryzykiem wystąpienia autyzmu u dzieci.

Sytuacji nie poprawił nawet fakt, że Andrew Wakefieldowi odebrano prawo wykonywania zawodu lekarza i udowodniono, iż swój artykuł napisał na zlecenie osób walczących o odszkodowania z firm farmaceutycznych.

– Oczywiście, był okres, gdy martwiłem się autyzmem. Potem uświadomiłem sobie, że wolałbym mieć autyzm niż być martwy – mówi Michał. – Prawda jest taka, że kochamy swoje dzieci bez względu na wszystko. Dlatego zadałem sobie pytanie, co jest lepsze: zespół Aspergera czy grób? Odpowiedź była oczywista.
Dla Michała otrzeźwienie przyszło, gdy w 2014 roku dotarł do raportu omawiającego badania ponad miliona dzieci na świecie. Wynikało z nich, że związek między podawaniem szczepionek a autyzmem jest zerowy. Wtedy zrozumiał, że nie miał racji.

– Jak każdy antyszczepionkowiec robiłem „głębokie badania” w tym temacie. Byłem przekonany, że nikt mnie nie zagnie. Tyle, że nie mogłem znaleźć żadnego porządnego pediatry dla mojego dziecka – wyjaśnia mój kolejny rozmówca.

– W końcu zapytałem, któregoś z lekarzy, dlaczego nie chce zajmować się moim dziećmi. Wyjaśnił mi, że w jego gabinecie pojawiają się pacjenci z poważnymi schorzeniami i nie może zgodzić się na to, aby razem z nimi przebywały osoby, które mogą je zarazić i doprowadzić do śmierci tych dzieciaków. Ta rozmowa dużo zmieniła, wreszcie spotkałem dobrego lekarza, który potraktował mnie z szacunkiem i po prostu zechciał ze mną rozmawiać.

Mój rozmówca dodaje, że nie ma pretensji do pediatrów, którzy nie chcieli z nim rozmawiać. Ma świadomość, że prawdopodobnie wygadywał bzdury, którymi doprowadzał lekarzy do szału.

Ludzie się boją. Zwłaszcza, jeśli chodzi o dzieci

Według oficjalnych danych w 2010 roku w Polsce szczepionek odmówili rodzice 3437 dzieci. Szacuje się, że w 2019 roku liczba niezaszczepionych dzieci w naszym kraju urosła nawet do 50 tysięcy osób. Problemem są media społecznościowe, tam krążą fake newsy na temat szczepionek, które przemawiają do wyobraźni kolejnych rodziców zaniepokojonych „chemią”, podawaną ich dzieciom w gabinetach zabiegowych.

W Polsce doszło nawet do utworzenia niechlubnego (nawet jak na nasze realia) Parlamentarnego Zespołu ds. Bezpieczeństwa Programu Szczepień Ochronnych Dzieci i Dorosłych. Jednym z polityków, którzy wspierali postulaty antyszczepionkowców był Patryk Jaki, obecny europoseł.

– Większość antyszczepionkowców to idioci. Jednak są wśród nich ludzie, którzy przeżyli stratę dziecka. Zdarza się, że śmierć zbiega się czasowo z podaniem szczepionki. Rodzicom trudno pogodzić się z tym, że takie przypadki niestety się zdarzają.

– Nie chcą zrozumieć nawet tego, że reakcje alergiczne na szczepionkę to coś normalnego – tłumaczy Michał. – Ludzie się boją. Zwłaszcza gdy chodzi o dziecko. Jeśli masz w rodzinie historię alergii to łatwiej jest usprawiedliwiać tym twoją niechęć i niewiedzę.

– Wciąż mam przyjaciół, którzy nie szczepią dzieci. Nie da się z nimi gadać – opowiada Michał. – Uważają, że jesteś albo z nimi, albo twój mózg został wyprany przez media. Mało kto jest gotów rozmawiać z osobami spoza grupy rodziców–antyszczepionkowców. Uważają, że chcesz ich atakować czy wyśmiewać.

Niedawno przeprowadzone badania potwierdziły, że próby przekonania ludzi sprzeciwiających się szczepieniom nie mają żadnego sensu. Jedynym sposobem na zmianę ich przekonań jest odnajdywanie osób, które mają wątpliwości, a następnie konfrontowanie ich z faktami na temat chorób i szczepionek.

Według ekspertów WHO rodzice–antyszczepionkowcy to takie samo zagrożenie dla światowego zdrowia (a być może nawet większe) jak wirus Ebola czy HIV. Dlatego ważna jest empatia, podobnie jak spokojna i rzeczowa dyskusja. Najważniejsze są jednak przymusowe szczepienia, które uratują miliardy ludzi, nawet jeśli wydarzy się to kosztem życia kilku osób.