Coppola i Scorsese: "Filmy Marvela to nie kino". Reżyser „Strażników galaktyki" odpowiedział

Kamil Rakosza
Ten spór to walka pokoleń, w którym to starsze przestaje rozumieć współczesne realia. I choć miejscami można się zgodzić z kultowymi reżyserami, co do wartości przekazywanych w superbohaterskich filmach Marvela – a raczej ich braku – to jednak Martin Scorsese i Francis Ford Coppola pokazują, że odrobinę się "odkleili" i powinni po prostu pozwolić innym żyć i tworzyć.
Seniorzy z Hollywood kontra twórcy filmów o superbohaterach tacy jak James Gunn, reżyser „Strażników galaktyki” – takiej wymiany zdań się nie spodziewaliśmy Fot: Instagram Jamesa Gunna / instagram.com/jamesgunn
– Martin Scorsese ma rację, gdy mówi, że produkcje Marvela to nie kino – powiedział w rozmowie z Yahoo News Francis Ford Coppola, reżyser „Czasu apokalipsy”. – Oczekujemy, że kino czegoś nas nauczy, że coś dzięki niemu zyskamy, oświeci nas ono, da nam wiedzę i inspirację. Nie wiem, czy ktokolwiek zyskuje cokolwiek, oglądając ciągle ten sam film – zastanawiał się reżyser "Ojca chrzestnego" mając na myśli superbohaterskie filmy kręcone na podstawie komiksów. Wypowiedź Coppoli była utrzymana w tym samym tonie, co słowa Martina Scorsese sprzed kilkunastu dni.


– To nie jest kino. Szczerze mówiąc pierwsze skojarzenie, które mam, patrząc na to, jak dobrze są zrealizowane i jak aktorzy starają się wycisnąć, co się da z takich, a nie innych okoliczności, to parki rozrywki. To nie jest kino, w którym ludzie starają się przekazać swoje emocjonalne czy psychiczne doświadczenia innym ludziom – stwierdził reżyser „Chłopców z ferajny”. "Nie każdy doceni"
Na zarzuty dwóch starzejących się gigantów Hollywood odpowiedział James Gunn – reżyser "Strażników galaktyki". Jego wypowiedź to słuszny apel do starszych kolegów po fachu, którzy chyba tracą łączność ze współczesnym światem. Gunn użył dobrych argumentów, by wyrazić swoje zdanie, nie obrażając przy tym nikogo.

"Wielu osób z pokolenia naszych dziadków uważało, że wszystkie filmy gangsterskie są takie same i często nazywali je "podłych" – zbijał argumenty Coppoli. – "Ich ojcowie z kolei myśleli tak o westernach i byli zdania, że filmy Johna Forda, Sama Peckinpaha czy Sergio Leone są na jedno kopyto" – napisał Gunn na swoim Instagramie.

James Gunn przytoczył także anegdotę o swoim wujku, który uważał "Gwiezdne Wojny" za nudne, choć nigdy ich nie oglądał. Swoją opinię opierał jedynie na tym, że... kiedyś obejrzał film "2001: Odyseja kosmiczna" Stanleya Kubricka.

"Superbohaterowie to współcześni gangsterzy/kowboje/podróżnicy w kosmosie. Niektórzy superbohaterowie są straszni, inni fantastyczni. Jak westerny i filmy gangsterskie (ale przede wszystkim, po prostu FILMY), nie każdy je doceni, także niektórzy geniusze. I to jest okej" – zakończył Gunn wpis pod opublikowanym przez siebie kadrem ze „Strażników galaktyki”.