Tak zrywają mężczyźni. Terapeutka o tym, w jaki sposób faceci kończą związki i co powinni poprawić

Aneta Olender
Lepszy koniec związku, niż pozostawanie w relacji, która unieszczęśliwia obie strony. Jak jednak powiedzieć partnerce "odchodzę", aby nie pozostawić za sobą rozgoryczenia u partnerki? O tym opowiada terapeutka Joanna Godecka, na co dzień stykająca się z rzeczywistością rozpadu związków w Polsce
Rozstanie w zgodzie? Niektórzy uważają, że to niemożliwe Fot: Joshua Ness/Unsplash
Zrywać czy nie zrywać?

Jeżeli nie czujemy się w związku dobrze i wyczerpały się pomysły na to, jak go uzdrowić, decyzja o rozstaniu jest szansą na to, żeby przyszłość była lepsza. Niektórzy jednak, mimo tej świadomości, obawiają się rozstania. Zwłaszcza jeśli w związku są dzieci.

Łatwo mówić coś takiego stojąc z boku. Każdy jest mądry, gdy nie chodzi o jego życie osobiste.

Oczywiście, że to trudny temat. I tak musi być. Nie istnieje magiczna formułka, która sprawi, że uda się uniknąć emocji, które towarzyszą rozstaniu.

Przyczyny rozpadu związków są różne, ale czasami po prostu wiadomo, że kontynuowanie relacji nie przyniesie żadnej zmiany. Na przykład wtedy, gdy charaktery obojga partnerów, ich oczekiwania czy potrzeby, rozmijają się. Jeśli nie ma woli zmiany, naprawy sytuacji, pozostawanie w takim układzie może jedynie pogłębiać frustracje.


Kiedy to mężczyzna zrywa z kobietą, z jej strony padają oskarżenia, że jest draniem, że nie ma uczuć itd. Czy jest jakaś recepta na to, aby rozstać się z szacunkiem, aby chociaż spróbować zmniejszyć cierpienie partnerki?

Kobiety czują się zranione, szczególnie gdy nie rozumieją powodów rozstania, nie wiedzą, co naprawdę się wydarzyło. Pomijam sytuacje w rodzaju: "Wybacz kochanie, ale zmieniam cię na lepszy model". Wtedy z pewnością nie można oczekiwać, żeby rozstanie odbyło się w przyjaźni.

Jeżeli jednak do rozstania dochodzi z powodu niespełnienia ważnych potrzeb, to istotna jest rozmowa o problemie. Nie po to, by robić sobie wzajemnie wyrzuty w rodzaju "byłaś nieczuła" czy "za dużo pracowałaś", tylko po to, by wyjaśnić, co stoi za podjęciem tak trudnej decyzji. Zdarza się tak, że mężczyzna poczuje się odsunięty przez partnerkę, nie dość atrakcyjny czy niepotrzebny i dlatego chce odejść.
Chodzi o to, aby ustalić jaka niezaspokojona potrzeba doprowadziła do podjęcia decyzji o rozstaniu. Zawsze powodem rozpadu związku jest to, że nie czujemy się usatysfakcjonowani, wtedy podejmujemy decyzję o tym, by szukać spełnienia gdzie indziej.

Czasami mężczyzna może nie mieć sprecyzowanych planów na to, jak poukładać sobie życie i wcale nie zamierza od razu szukać nowej partnerki. Dochodzi jednak do momentu, gdy ma pewność, że związek w którym pozostaje, unieszczęśliwia go. Rozmowa dotycząca przyczyn i emocji partnerów jest potrzebna właśnie po to, by wyjaśnić, co się wydarzyło.

Mężczyźni mają tendencję do tego, by unikać dyskusji o powodach rozstania. Trudno wyjść bez słowa ze związku, który trwa wiele lat i są w nim dzieci, w przypadku krótszej znajomości to wydaje się łatwiejsze. Zdarza się wtedy, że facet woli uniknąć trudnej rozmowy, więc po prostu się wycofuje.

Najgorszy typ rozstania to...?

To taki rodzaj zniknięcia, kiedy mężczyzna nagle oddala się i przestaje być zaangażowany. Kobieta czuje się wtedy całkowicie zagubiona i nieszczęśliwa, ponieważ najczęściej nie rozumie, co się wydarzyło. Łatwiej jest nam przełknąć rozstanie, i kobietom, i mężczyznom, jeśli w związku pojawiła się szczerość i informacja, co poszło nie tak.

Kobiety mają skłonność, do tego, by szukać winy w sobie, zwłaszcza jeśli rozstanie kruszy ich samoocenę. A przecież to, że mężczyzna podejmuje decyzję o zakończeniu związku, nie musi oznaczać, że partnerka jest zła, że coś złego zrobiła. Po prostu może się okazać, że nie pasujemy do siebie, że w życiu nie chodzi nam już o to samo – lub że uczucie się wypaliło.

Kiedy jednak brakuje uczciwiej informacji zwrotnej, zdarza się wielotygodniowe, a nawet kilkumiesięczne analizowanie – co mogłam zrobić inaczej, gdzie popełniłam błąd, może byłam w czymś "za bardzo" lub "za mało".
Przychodzą do pani kobiety, które rozgrzebują swoje stare związki, wciąż przeżywają to, czego już nie ma?

Zdarza mi się pracować z osobami, które zostały nagle porzucone i zazwyczaj takie analizowanie relacji jest dla nich bardzo niszczące.Wspólne życie wielokrotnie przewija się w głowie jak film, bez względu na to, czy trwało ono kilka tygodni, parę miesięcy czy wiele lat. To jednak nie jest dobra metoda na to, jak radzić sobie z rozstaniem, więc staram się pomóc tak, by proces wychodzenia ze związku był konstruktywny.

Jeśli na końcu relacji pojawia się szczera informacja, łatwiej jest zamknąć ten rozdział życia. Najlepiej zrobić to w taki sposób, aby dodatkowo nie ranić partnerki określeniami takimi jak "nudzę się z tobą" albo "to nie ciebie szukałem". Lepiej podać tę informację w delikatny sposób: "cenię w tobie to i to, ale myślę, że nie jesteśmy dobrani jako para...".

Zdarza się jednak, że kobieta pyta, co zrobiła źle, chce zrozumieć i podjąć próbę ratowania związku. Co powinien w takiej sytuacji zrobić mężczyzna?

To zależy od stanu jego uczuć. Jeżeli rozstanie jest aktem desperacji bo on już dłużej nie może i jest nieszczęśliwy w związku, powinien odejść, ale wcześniej poinformować o powodach rozstania. W takim przypadku powrót niczego nie zmieni. Jeśli jednak on czuje, że związek coś jeszce dla niego znaczy, warto podjąć próbę jego uratowania.

Częściej jednak zdarza się że, gdy podejmujemy decyzję o rozstaniu, jest już za późno na to by cokolwiek ratować. Jeśli komuś zależy i ma nadzieję na to że relacja przetrwa, zwykle zwleka z ostatecznym rozwiązaniem. Jeśli jednak doszliśmy do wniosku, że zerwanie jest konieczne, większość prób uzdrowienia relacji nie przyniesie efektu.

Pracowałam kiedyś z parą która, chcąc ratować związek, postanowiła wspólnie wyjechać, żeby na wakacjach spróbować wszystko naprawić. Wybrali egzotyczny kierunek, licząc na to, że w niecodziennej scenerii będzie im łatwiej. Nie pomogło ani słońce, ani ocean. Po dwóch dniach oboje mieli ochotę wracać.

Ona była nadal zakochana, ale dostrzegła, że dla niego temat jest już zamknięty. Cierpiała znosząc chłód emocjonalny swojego partnera. Z kolei dla niego przykre było to, że nie był w stanie wykrzesać z siebie uczuć.

Kobiety często zbierają się w gronie koleżanek i opowiadają o tym, jaki ten czy tamten mężczyzna jest okropny. Tymczasem każdy ma prawo odejść jeśli czuje, że związek się wypalił. Z uczuciami nie można dyskutować.

To jest jedna z faz przeżywania rozstania, gdyż ten proces dzieli się na etapy. Na początku pojawia się zaprzeczenie: "o czym on mówi, zaraz pewnie zadzwoni", "przejdzie mu". Wymyślamy, tłumaczymy sobie, nawet konfabulujemy, że on coś tam czuje przelotnie, ale to przecież niemożliwe, żeby odszedł. Kobiety wypierają prawdę o rozstaniu i czekają na skruchę partnera.

W drugiej fazie uczucia radykalnie się zmieniają, pojawia się wrogość. Wtedy właśnie przypisujemy mężczyźnie najgorsze cechy i intencje, uważamy, że jest potworem i oszustem. Właśnie w tej fazie zdarzają się "narady wojenne" z przyjaciółkami.

Dopiero później przychodzi kolejna faza, w której emocje zaczynają słabnąć. Zdajemy sobie sprawę, że związek się zakończył. Nie jest to jeszcze akceptacja. Faza końcowa to dopiero ten moment, kiedy dopuszczamy do siebie myśl, że możemy ułożyć sobie życie z kimś innym.

Jakich błędów najłatwiej jest uniknąć przy rozstaniach?

Przede wszystkim – zachowywania uczuć dla siebie. Mężczyźni często boją się dramatycznych scen, płaczu, zaklinania rzeczywistości i próśb o kolejną szansę. Chcą aby trudny moment stał się łatwiejszy, więc próbują szybko zamknąć sprawę. To jednak tchórzliwe podejście.

Błędem są także oskarżycielskie tyrady, które mają przerzucić ciężar winy na partnerkę, tym bardziej jeśli nie jest to uzasadnione. Czasami mężczyźni próbują się wybielić: "to wszystko przez ciebie".
Wszystkie próby zrobienia uniku odbijają się na psychice partnerki. Nie ma lepszej metody na poradzenie sobie z rozstaniem niż otwarta rozmowa z zachowaniem szacunku i empatii. Jeśli wiemy, że partnerka będzie nas o coś oskarżać czy prosić, staramy się zachować mimo wszystko równowagę wewnętrzną, dzięki której unikniemy wmanewrowania w powrót do martwego już związku – lub w awanturę, która drugiej stronie mogłaby przynieść chwilową ulgę.

Tym bardziej, że mężczyzna, który decyduje się na rozstanie też cierpi?

Oczywiście. Mężczyźni rzadziej przychodzą do terapeutów, ale zdarza mi się z nimi. Ci, którzy decydują się na rozmowę o związku prezentują wrażliwość i życiową mądrość. Mężczyźni często pojawiają się u terapeuty nie w momencie, w którym chcą się rozstać, tylko wcześniej, gdy chcą naprawić związek.

Widzę, że naprawdę się starają. Jeśli decydują się na spotkanie z terapeutą, obalają mit, że faceci są zamknięci, niewrażliwi i emocjonalnie niedorozwinięci. Często wydają się być bardziej zaangażowani od kobiet, z którymi próbują się porozumieć. Wcale nie jest tak, że kobiety są wrażliwe i delikatne, a faceci stąpają ciężko i ranią, bo sprawia im to przyjemność.

Tym bardziej, że mężczyźni też są porzucani.

Kobiety w większym stopniu uzewnętrzniają swoje emocje, więc jeśli decydują się na odejście od partnera, chętniej mówią o przyczynach takiej decyzji. Mężczyźni raczej nie dyskutują o swoich emocjonalnych problemach. Panuje jednak równowaga, wszyscy doświadczają bycia porzuconym – i kobiety, i mężczyźni.