
Jeśli ministra Barbara Nowacka naprawdę chce zmienić polskie szkoły w miejsca przyjazne uczniom, to powinna każdy dzień pracy zaczynać od czytania tego raportu. Dowie się z niego więcej, niż powiedzą jej doradcy, eksperci, kuratorzy i inni specjaliści od edukacji. Dowie się, co o szkole myślą sami uczniowie. Ich opinie, zebrane przez Fundację OFF School, to nie jest przyjemna lektura. Bo pokazuje, że w polskiej szkole tak naprawdę trzeba zmienić wszystko.
Nudna, nieżyciowa, wymagająca naprawy
Raport "Szkoła marzeń" powstał na podstawie rozmów z uczniami szkół średnich oraz wypełnianych przez nich ankiet. W sumie w tym badaniu wzięło udział niemal 4000 nastolatków z całej Polski. Co ważne, ankieterzy fundacji celowo omijali metropolie, bo chcieli poznać opinie uczniów z mniejszych miast. Pytali ich o wszystko, co dotyczy codziennej szkolnej rzeczywistości – od oceny programu nauczania po przestrzeganie praw ucznia. Poprosili też o wskazanie, co powinno się zmienić, żeby szkoły rzeczywiście "szkołami marzeń".
Podstawowe pytanie, jakie zadano uczniom, brzmiało: "Czym dla ciebie jest szkoła?". I już tu widać, że mamy poważny problem. Niemal co trzeci uczeń (30,9 proc.) odpowiedział bowiem, że to "obowiązek i konieczność", a co czwarty uczeń stwierdził, że to miejsce spotkań z przyjaciółmi.
Podobny jest odsetek badanych, którym szkoła kojarzy się z "instytucją wymagającą reform". Taką odpowiedź wybrało 25,3 proc. nastoletnich respondentów. Zdecydowanie mniej, bo tylko 11,9 proc.badanych stwierdziło, że to miejsce nauki i rozwijania umiejętności, a zaledwie garstka (5 proc.) widzi w szkole wspierającą społeczność, w której chce się przebywać.
Wniosek jest prosty i smutny. Dla większości uczniów chodzenie do szkoły to nic więcej jak przykry obowiązek, od którego nie ma ucieczki. A jedyne, co w niej jest fajnego, to koleżanki i koledzy. I to oczywiście dobrze, że młodzi ludzie nawiązują w szkole przyjaźnie, ale jeśli to one są głównym jej atutem, to znaczy, że jest źle. Potwierdza to zresztą skojarzenie szkoły z instytucją potrzebującą gruntownych zmian. Jeśli co czwarty uczeń tak odpowiada na pytanie, czym jest szkoła, to w MEN powinna się zapalić wielka czerwona lampka.
Szkoła? Nie ma większego znaczenia
Druga czerwona lampka powinna się zapalić po analizie odpowiedzi na pytanie: Jak ważna jest szkoła w twoim życiu? Jak się bowiem okazuje, choć nastolatkowie spędzają w niej mnóstwo czasu, to nie uważają ją za istotną część swojego życia. Za średnio ważną, mało ważną czy wręcz nieważną uważa szkołę w sumie aż 39 proc. Tak, tak, na 10 uczniów z całej Polski aż 4 nie widzi w niej niczego istotnego dla siebie.
Ważną, choć nie najważniejszą rolę szkoła odgrywa w życiu 47,5 proc. respondentów, a za fundament swojej przyszłości edukację szkolną uznaje tylko nieco ponad 13 proc. "Tak niski poziom postrzegania szkoły jako miejsca istotnego dla rozwoju osobistego i zawodowego oznacza, że szkoła nie budzi w uczniach poczucia, że przygotowuje ich do życia w sposób praktyczny i angażujący" – podsumowują autorzy raportu.
Tego potrzebują uczniowie
Wpływ na takie podejście do szkoły może mieć świadomość swoich praw i ocena tego, czy szkoła je szanuje. Wśród uczniów takiego poczucia nie ma. Niespełna 8 proc. z nich twierdzi, że w szkole prawa ucznia są zawsze respektowane. Reszta, czyli ogromna większość, deklaruje, że w tej kwestii jest sporo do zrobienia albo że w ich szkole uczniowie prawa mają, ale tylko na papierze. Wygląda na to, że pomysł Barbary Nowackiej, by powoływać instytucję rzecznika praw uczniów, jest trafiony. Może się jednak okazać niewystarczający.
W ankietach wypełnianych na potrzeby badania uczniowie nie tylko narzekali i wytykali błędy systemu edukacji. Zgłaszali też bardzo konkretne propozycje zmian. Z ich odpowiedzi można ułożyć całą listę pomysłów na reformy, które poprawiłyby działanie szkół. Najwięcej uczniów wskazywało na potrzebę wprowadzenia do programu nauczania przedmiotów dających praktyczne umiejętności. Chce tego niemal co trzeci respondent, co pokazuje, że młodzi chcą, by szkoła przygotowywała ich do wejścia na rynek pracy.
Co czwarty badany uczeń potrzebuje w szkole zajęć z edukacji seksualnej i zdrowotnej. Wprowadzenie tego przedmiotu od września tego roku wydaje się więc trafionym pomysłem. Jeśli szefowa MEN posłucha młodych ludzi, to w następnej kolejności powinna wprowadzić też do szkół edukację finansową i ekonomiczną. Takiego przedmiotu chciałby się uczyć w szkole niemal co czwarty uczeń (23,5 proc.). To pokazuje też, że nastolatkowie naprawdę chcą wynieść ze szkoły praktyczną wiedzę, także na temat zarządzania własnymi pieniędzmi.
Niewielka grupa uczniów chciałaby się też uczyć kreatywności, muzyki i sztuki, a także programowania i wykorzystywania w codziennym życiu najnowszych technologii. To kolejny dowód na to, że młodzi oczekują od szkoły konkretu, pomocy w rozwoju pasji i praktycznych umiejętności, a nie klepania na pamięć definicji i regułek.
Więcej wsparcia, mniej ocen
Prawdopodobnie z tego powodu uczniowie biorący udział w badaniu "Szkoła marzeń" deklarowali, że należy zmienić metody nauczania – na nowoczesne, interaktywne i dopasowane do indywidualnych stylów uczenia się. Oprócz tego jako coś wymagającego pilną zmianę wskazywali też wyposażenie klas w dobry sprzęt, który pozwoli korzystać z nowych technologii. To pokazuje, że wykorzystywanie komputerów, internetu, narzędzi interaktywnych czy sprzętu laboratoryjnego wciąż nie jest w szkołach normą. A uczniom to technologiczne zacofanie coraz bardziej przeszkadza.
Spora część uczniów widzi też potrzebę zapewnienia przez szkołę solidnego wsparcia psychologicznego i stałego dostępu do ekspertów z dziedziny doradztwa zawodowego. To dowód na to, że młodzi są zagubieni, coraz więcej z nich przechodzi kryzysy psychiczne, a szkolnych psychologów jest po prostu za mało, by zapewnić odpowiednie wsparcie. Ale co ciekawe, uczniowie nie tylko chcą większego wsparcia, ale też większego wpływu na to, jak działa ich szkoła. Aż 15 proc. respondentów wskazało, że uczniowie powinni móc współdecydować nie tylko o organizacji zajęć, ale nawet o programach nauczania konkretnych przedmiotów.
Lekcje nie dłuższe niż pół godziny
Badanie "Szkoła marzeń" ujawniło też znacznie bardziej radykalne postulaty. Szefowej MEN na pewno spodoba się ich krytyczna ocena prac domowych. Większość uczniów uważa, że nauczyciele nie powinni ich zadawać, bo ich odrabianie nic nie daje. Tu Nowacka i uczniowie mogliby sobie podać ręce. Ale już w sprawie długości lekcji by się nie dogadali. Szefowa MEN ostatnio zapewniła, że nie zamierza ich skracać z 45 do 40 minut. A badani przez Fundację OFF School nastolatkowie uważają, że trzeba je skrócić i to do 30 minut.
Powód jest prosty. Uczniowie uważają, że spędzają w szkole za dużo czasu. Większość z nich (prawie 70 proc.) na pytanie o to, ile czasu uczeń powinien spędzać w szkole, stwierdziła, że od 4 do 6 godzin dziennie. Widać więc wyraźnie, że młodzież nie chce ślęczeć w szkole, w której się nudzi i której nie lubi.
Szkoła bez religii i bez podręczników
To niejedyna kwestia, w której postulaty uczniów są znacznie bardziej radykalne niż plany MEN. Z badania wynika, że spora część młodych ludzi chce całkowitego usunięcia religii ze szkół albo zastąpienia jej religioznawstwem. Wielu chce też całkowitego zniesienia ocen i zastąpienia ich opisem umiejętności, a także rezygnacji z prac domowych.
W ankietach pojawiały się też propozycje wprowadzenia do szkół zajęć oddechowych i technik mindfulness, a nawet utworzenia stref relaksu i wyciszenia jako sposobów walki ze szkolnym stresem. Sporo propozycji dotyczyło też zmiany listy lektur – uczniowie nie chcą czytać "staroci", których nie rozumieją, tylko literaturę współczesną. Co do książek, to chętnie czytaliby je w formie elektronicznej, dlatego wśród propozycji zmian znalazło się też zastąpienie tradycyjnych podręczników tabletami.
Oczywiście, wiele z tych postulatów jest nierealna. Ale to nie powód do krytyki. Trzeba pamiętać, że autorzy badania pytali uczniów oto, co powinno się zmienić, by szkoła spełniała ich oczekiwania i była miejscem, do którego chętnie chodzą. Młodzi mieli więc pełne prawo puścić wodze fantazji i zgłaszać pomysły, których MEN nie zrealizuje. Ale nawet jeśli nie zrealizuje, to powinno się im uważnie przyjrzeć. Bo raport "Szkoła marzeń" brutalnie obnaża bolączki polskiego systemu oświaty.
Źródło: Raport "Szkoła marzeń" fundacji Off School