Od kilku miesięcy w Polsce trwa ostry spór na temat lekcji religii. Wywołała go decyzja szefowej MEN, która postanowiła, że od 1 września tego roku uczniowie będą mieć tylko jedną godzinę katechezy w tygodniu, a do tego przed obowiązkowymi lekcjami lub po nich.
Kiedy wyrzucą religię ze szkół
Zmiana, co zrozumiałe, nie podoba się duchownym, którzy na różne sposoby usiłują skłonić Barbarę Nowacką do wycofania się z tej decyzji. Dlatego namawiają wiernych do wysyłania protestów do MEN czy organizowania manifestacji w obronie lekcji religii. Szczególnie aktywni są w tej sprawie biskupi. Po tym, jak ich negocjacje z rządem nie przyniosły oczekiwanych rezultatów, wybrali inną strategię i walczą przy pomocy prawników.
Hierarchowie wysłali już skargi do Trybunału Konstytucyjnego, Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego i premiera Tuska. A to nie koniec, bo rozporządzenie zmieniające zasady organizacji lekcji religii chcą zaskarżyć również do instytucji międzynarodowych. – Chcemy wykorzystać wszystkie możliwości, w zgodzie z prawem – stwierdził na niedawnym posiedzeniu Episkopatu biskup Wojciech Osial, przewodniczący Komisji Wychowania Katolickiego.
Inną metodę walki o zachowanie lekcji religii w szkole wybrał ks. Łukasz Plata, popularny w mediach społecznościowych ewangelizator i pomysłodawca inicjatywy EwangeliBus. Metodę specyficzną, bo postanowił straszyć rodziców. W nagraniu, które opublikował na swoich profilach na Facebooku i Instagramie ks. Plata roztacza wizję... masowych samobójstw wśród dzieci i młodzieży.
– Ostatnio zaczepia mnie pewien mężczyzna i mówi mi: "Proszę księdza, kiedy was wyrzucą ze szkoły, to będziecie mieli więcej czasu dla siebie". A ja mówię: "Nie, proszę pana, będziemy mieli więcej roboty, ponieważ będziemy grzebać wasze dzieci i waszą młodzież, która bez rozwoju duchowego nie wytrzyma i będzie coraz częściej popełniać samobójstwo" – mówi w swoim nagraniu ksiądz Plata.
Łatwe rozwiązania złożonych problemów
Skąd taka apokaliptyczna wizja? Otóż w dalszej części nagrania duchowny wspomina, że zgłasza się do niego wielu młodych ludzi, którzy proszą o wsparcie, bo są załamani, zdołowani, uzależnieni od internetu i używek, a o ich problemach nie wiedzą nawet rodzice. Przyczyną tego zagubienia jest, zdaniem księdza Platy, zaniedbanie rozwoju duchowego. – Mamy mocne argumenty, że najpierw rodzina, a potem szkoła to są dwa środowiska, które najmocniej wpływają na rozwój człowieka, na jego dojrzałość. Dlatego i w rodzinie, i w szkole należy zadbać o to, by dzieci mogły się rozwijać fizycznie, psychicznie, intelektualnie i duchowo.
Zgoda, należy to robić, i w domu i w szkole. Jeżeli te słowa miały być obroną religii w szkołach, to trochę nie wyszło. Na podstawie refleksji księdza Platy można bowiem śmiało postawić tezę, że w obecnej formie szkolna katecheza nie wystarcza młodzieży do tego, żeby rozwijać się duchowo. Według statystyk kościelnych na religię w szkołach chodzi ponad 80 proc. uczniów. I oni mają dwie lekcje tego przedmiotu w tygodniu, bo redukcja będzie obowiązywać dopiero od września. A mimo to w ostatnich latach mamy znaczący wzrost problemów ze zdrowiem psychicznym u najmłodszych. Czyli co, katecheci nie dają rady? Nie potrafią zadbać o rozwój duchowy młodych i zapobiec dzięki temu problemom, o których wspomniał ksiądz Plata?
Nie postawię takiej tezy, bo to byłoby ogromne nadużycie. Przyczyny coraz większego kryzysu zdrowia psychicznego wśród młodego pokolenia są bardzo złożone i wskazywanie konkretnej grupy jako winowajców byłoby, delikatnie mówiąc, niemądre. Tak jak niemądre jest to, co robi ksiądz Plata, strasząc falą samobójstw jako konsekwencją wyrzucenia religii ze szkół. Tym bardziej że nikt tego przedmiotu usuwać ze szkół nie chce. Zmiana, o czym duchowny nie wspomniał, ma polegać na zmniejszeniu z dwóch godzin do jednej tygodniowo. I to powinien był powiedzieć ksiądz Plata swojemu rozmówcy, zamiast straszyć, jego i nas wszystkich, ponurą wizją masowych pogrzebów.