Jest łagodny jak baranek, nie szczeka na sąsiadów, uwielbia bawić się z dziećmi. Jednym słowem Cujo to pies idealny. Wszystko zmienia się, gdy pewnego dnia sympatyczny bernardyn zostaje na spacerze ugryziony przez nietoperza i zaraża się wścieklizną. Choroba ma straszne skutki – Cujo zamienia się w krwiożerczą bestię, gotową rozszarpać każdego, włącznie z właścicielami, których niedawno tak kochał.
Morderczy pies znów na ekranach
Co było dalej, wie każdy, kto czytał "Cujo", jedną z najbardziej znanych książek Stephena Kinga. Albo oglądał jej ekranizację, nakręconą w 1983 roku przez Lewisa Teague'a. A kto ani nie czytał, ani nie oglądał, może poczekać na nowy film, który na podstawie tej powieści nakręci Netflix. Platforma streamingowa dopiero kupiła prawa do ekranizacji, więc projekt jest w powijakach. Można się jednak spodziewać, że nowa ekranizacja "Cujo" będzie wbijać w fotel.
Nadzieję na to daje jedno nazwisko – Roy Lee. To słynny producent, który jest ekspertem od przenoszenia na ekran prozy Kinga. To właśnie on wyprodukował seriale "Miasteczko Salem", "Bastion", a także filmy "Doktor Sen" oraz "To" i "To: Rozdział 2". O tym, że Lee czuje klimat powieści Króla Horrorów, najlepiej świadczy fakt, że King zwykle bardzo chwali jego filmy.
Lee jako producent na pewno będzie miał też wpływ na kluczowe decyzje, czyli wybór scenarzystów i reżysera. Jednym z najchętniej zatrudnianych przez niego twórców jest Sam Raimi, autor "Armii ciemności" i dwóch części "Martwego zła". Kto wie, może to właśnie on stanie za kamerą. Na pewno wiadomo za to, że nową wersję "Cujo" Netflix pokaże w przyszłym roku.
Wielbiciele ekranizacji prozy Kinga nie mogą narzekać na nudę. Aktualnie w polskich kinach mogą oglądać film "Małpa", a w najbliższym czasie dostaną trzy kolejne produkcje – film fantasy "The Running Man", horror "The Long Walk" i kryminał "Billy Summers".
Źródło: "Deadline"