logo
Jeżdżenie na oparach jest szczególnie groźne zimą, bo skraplająca się w baku para wodna po prostu zamarza. fot. Pexels/yunszyveli
Reklama.

Są ludzie, którzy tuż po tym, jak zaświeci się kontrolka rezerwy, natychmiast jadą na stację benzynową. To jednak mniejszość. Większość uważa, że nie ma co się spinać, przecież auto na rezerwie może przejechać jeszcze 60, 80 czy nawet 100 km. Zresztą, większość aut ma teraz komputer pokładowy, który pokazuje zasięg z dokładnością co do kilometra. I wielu kierowców z tych podpowiedzi korzysta bardzo skwapliwie i jedzie tankować dopiero wtedy, gdy szaleńczo migająca kontrolka zwiastuje, że w baku zostały już tylko opary.

Proszenie się o awarię i nieszczęście

Jeśli coś takiego zdarzy się raz czy drugi, to nie ma problemu. Gorzej, gdy "jazda na oparach" zmienia się w nawyk czy nawet swego rodzaju hobby. Tak, hobby, są ludzie, którzy chwalą się przed znajomymi swoimi rekordami w jeżdżeniu z minimalną ilością paliwa. A chwalić się nie ma czym, bo to zwyczajnie głupie. Notoryczna "jazda na oparach" to proszenie się o uszkodzenie układu paliwowego (najczęściej pompy lub wtrysków) albo nawet silnika. Gdy dojdzie do awarii, naprawa jest naprawdę kosztowna.

Ale jeżdżenie na ostrej rezerwie jest kiepskim pomysłem nie tylko ze względu na żywotność samochodu czy koszta wizyty u mechanika. Jest też, z czego mało kto sobie zdaje sprawę, ryzykowne naszego bezpieczeństwa. Zwróciła na to uwagę w swojej najnowszej rolce mł. insp. Małgorzata Sokołowska, autorka popularnego instagramowego profilu "Z pamiętnika policjantki". Przypomniała tam rzecz z pozoru oczywistą – jak masz niemal pusty bak, to masz ograniczone możliwości reagowania w nagłych wypadkach czy sytuacjach zagrożenia. 

Oszczędź sobie scen jak z horroru

"Zatankowany bak to gotowość do nagłych sytuacji. W razie awarii, ewakuacji czy nagłego wyjazdu na przykład kogoś bliskiego do szpitala, pełny bak pozwala ci na szybkie działanie bez konieczności zatrzymywania się na stacji" – tłumaczy policjantka. Prosty przykład – jeśli w baku masz tyle paliwa, co wody w czajniku, a nagle musisz zawieźć żonę na porodówkę, to jest spora szansa, że dziecko urodzi się na stacji, gdy ty będziesz tankował.

Dbanie o to, by w baku nie wiało pustką, jest szczególnie istotne w obcym miejscu. Bo jak jesteś u siebie i zabraknie ci paliwa, zawsze możesz zadzwonić po sąsiada czy znajomego, który cię poratuje. W obcym miejscu musisz liczyć na siebie. Na to też w swoim filmiku zwróciła uwagę mł. insp. Sokołowska. "Kiedy masz pełny bak, minimalizujesz ryzyko, że zabraknie ci paliwa w jakimś nieznanym, niebezpiecznym terenie" – stwierdziła. 

Choć to scenariusz trochę jak w słabych filmach grozy, gdy auto nagle staje na drodze "w samym środku niczego", to takie sytuacje naprawdę się zdarzają. Zwłaszcza tym, którzy twierdzą, że zatankują kawałek dalej, bo na kolejnej stacji będzie taniej. Kończy się to przymusowym postojem w szczerym polu. I choć w takiej sytuacji nie pojawiają się wilkołaki, wampiry czy inne stwory znane z horrorów, to i tak jest to przeżycie nieprzyjemne. Dlatego warto do tego nie dopuszczać i tankować, gdy zaświeci się kontrolka rezerwy. A najlepiej nie dopuścić do tego, by się zaświeciła.

Czytaj także: