Łatwo się przekonać o tym, jak modny jest dziś detoks dopaminowy. Wystarczy wpisać tę frazę w Google albo w wyszukiwarkę Youtube, by dostać setki filmików z poradami, jak tę metodę zastosować. Poleca ją mnóstwo popularnych twórców internetowych, m.in. Adrian Kołodziej, Sylwester & Wiktoria Kłos, Bart Kubicki czy Paweł Pawlak, autor kanału Inner War Saga.
Uzależnieni od przyjemności
O co chodzi w tej metodzie? Trzeba zacząć od tego, czym jest dopamina. To tzw. hormon szczęścia, który wydziela się w chwilach, gdy odczuwamy przyjemność. Odpowiada też za motywację oraz chęć zdobywania nowych umiejętności. Z dopaminą jest jednak problem – jako że daje poczucie szczęścia, to chcemy jej coraz więcej. Dlatego wielu z nas uzależnia się od seriali, przeglądania social mediów czy gier komputerowych. Te rozrywki są powszechnie dostępne, więc są łatwym sposobem na zapewnienie sobie stałych dostaw dopaminy.
Efekt jest taki, że na te rozrywki poświęcamy coraz więcej czasu, a nie mamy go na zajęcia bardziej pożyteczne. Nie potrafimy też zmotywować się do działania. Ludzki mózg wybiera bowiem prostsze rozwiązania. I decyduje, że po co masz się męczyć z pracą, która da ci satysfakcję, skoro to samo możesz dostać prościej, np. przeglądając śmieszne filmiki na TikToku. Na koniec jest jednak frustracja, bo w końcu dociera do ciebie, że przeleżałeś pół dnia na kanapie z telefonem w dłoni, niczego nie zrobiłeś, a do tego jesteś zmęczony.
Szybka naprawa mózgu
Lekiem na tę frustrację, przebodźcowanie i utratę motywacji ma być właśnie detoks dopaminowy. W skrócie polega to na tym, żeby na jakiś czas (od kilku do nawet kilkudziesięciu dni) zrezygnować z tego, co daje taką szybką przyjemność. Ci, którzy kochają seriale, muszą je odstawić. Gamerzy muszą powstrzymać się od grania. A ludzie, którzy zaczynają dzień od sprawdzenia, co słychać na Facebooku, Instagramie i TikToku, w trakcie detoksu nie mogą nawet otworzyć tych aplikacji.
Zdaniem propagatorów tej metody takie czasowe odcięcie się od źródła szybkiej dopaminy ma być "naprawa mózgu", a dokładniej tzw. układu nagrody. Po tym resecie wraca motywacja do działania, poprawia się koncentracja, mija zmęczenie, wraca naturalna chęć szukania przyjemności w zwykłych codziennych czynnościach.
Brzmi dobrze, prawda? Tylko że z detoksem dopaminowym jest tak, jak z różnego rodzaju dietami, które mają sprawić, że człowiek nie tylko schudnie, ale też stanie się zdrowszy, sprawniejszy i szczęśliwszy. Większość z nich najzwyczajniej w świecie nie działa. Taką cudowną dietą jest też detoks dopaminowy. Naukowcy, którzy prześwietlili tę metodę, dość zgodnie twierdzą, że nie przynosi ona rezultatów, o których mówią jej zwolennicy.
Mózg to nie komputer
Główny zarzut ekspertów dotyczy tego, że detoks dopaminowy jest metodą pseudonaukową. Choć jej autorzy wykorzystali rzetelne informacje o tym, jak działa mózg, to błędnie je zinterpretowali. W efekcie powstała uproszczona wizja rozwiązywania niezwykle skomplikowanych problemów, jakimi są uzależnienia od internetu czy gier komputerowych.
"Mechanizmy dopaminowe są zbyt złożone, by uproszczone podejścia mogły rzeczywiście wpływać na ich długoterminowe funkcjonowanie" – stwierdziła wprost dr Anna Lembke, lekarka psychiatrii i wykładowczyni Uniwersytetu Stanforda. Ekspertka, która wnioski z badań nad uzależnieniem od hormonu szczęścia zawarła w książce "Niewolnicy dopaminy", twierdzi, że czasowy post od grania czy przeglądania social mediów może przynieść ulgę, ale raczej chwilową. Trwała zmiana wymaga terapii.
Podobne wnioski płyną z badań przeprowadzonych w ubiegłym roku na Uniwersytecie Harvarda. Ich autorzy dowiedli, że detoks dopaminowy nie prowadzi do żadnego resetu w mózgu, który jest organem zbyt skomplikowanym, by można go było przeprogramować w tak banalny sposób. A to, że przerwa od komputera czy smartfona może poprawiać koncentrację, wynika po prostu z tego, że człowiek ma po prostu czas zająć się innymi rzeczami.
Niektórym może zaszkodzić
Czy zatem warto zrobić sobie detoks dopaminowy? Cóż, odstawienie na kilka dni mediów społecznościowych czy innych "pożeraczy czasu" przyda się każdemu. Nie należy mieć jednak oczekiwań, że to odmieni nasze życie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Ci, którzy chcą trwałych zmian, powinni sięgnąć po coś innego. "Zamiast ograniczać dopaminę, warto nauczyć się świadomego zarządzania swoim czasem i energią. Mindfulness, czyli praktyka świadomej uwagi, pozwala nam lepiej zarządzać emocjami i bodźcami" – radzi dr Judson Brewer, psychiatra z Brown University.
Brewer, który od lat zajmuje się badaniem funkcjonowania mózgu, stanowczo odradza korzystanie z detoksu dopaminowego ludziom, którzy zmagają się z depresją, stanami lękowymi czy innymi zaburzeniami psychicznymi. W ich przypadku, jak twierdzi, może to być wręcz szkodliwe i doprowadzić do nasilenia objawów. A tym, którzy czują, że są uzależnieni od internetu, social mediów, smartfona czy komputera ekspert zaleca wizytę u terapeuty zamiast samodzielnego oczyszczania mózgu z dopaminy według instrukcji internetowych coachów.
Źródło: Serwis Zdrowie PAP