Za jazdę po pijanemu stracił prawo jazdy, miał sądowy zakaz prowadzenia pojazdów, a mimo to pracował jako kierowca w firmie kurierskiej. I autem należącym do tej firmy zabił nastolatka. On już nie wsiądzie za kółko, bo trafi do więzienia, ale takich bandytów jest w Polsce mnóstwo. Ale jest szansa, że wkrótce zostaną wyeliminowani. Pozwoli na to zmiana w CEPiK.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak to możliwe, że facet, któremu policja zabrała prawo jazdy, a sąd wydał zakaz prowadzenia pojazdów, bez problemu pracuje jako kierowca w firmie kurierskiej? To pytanie stawiali sobie wszyscy, którymi wstrząsnął wypadek, do jakiego doszło 3 stycznia w Warszawie. Kierowca rozpędzonego busa potrącił na pasach 14-letniego chłopaka i nawet się nie zatrzymał, by udzielić mu pomocy. Gdy mężczyzna został zatrzymany, okazało się, że od dwóch lat nie miał prawa jazdy. Stracił je za jazdę pod wpływem alkoholu i narkotyków.
Tracisz prawko, tracisz pracę
No właśnie, jak taki ktoś mógł pracować w firmie kurierskiej? Dlaczego szefowie nie wywalili go z roboty, gdy zabrano mu prawo jazdy? Odpowiedź jest banalnie prosta. Właściciele firm nie mają dostępu do Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców (CEPiK), czyli elektronicznej bazy, w której są m.in. informacje o tym, ile kierowca ma punktów karnych, jakie popełnił wykroczenia i czy stracił prawo jazdy. Nie mogą więc na bierząco monitorować, czy ich pracownicy mogą siadać za kierownicę.
Teraz to się jednak zmieni, bo wszystkie firmy transportowe uzyskają bezpośredni dostęp do CEPiK-u. Zapowiedział to minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski. – W najbliższych dniach, a na pewno do końca stycznia, proces sprawdzania przez przedsiębiorców uprawnień do jazdy będzie zautomatyzowany – zapewnił. I dodał, że dzięki tej zapowiadanej modyfikacji bazy CEPiK każdy przedsiębiorca zatrudniający kierowców będzie mógł codziennie sprawdzać, czy jego pracownicy wciąż mają ważne prawo jazdy.
Co ważne, firmy transportowe będą mogły sprawdzać w CEPiK-u jedynie informacje na temat swoich pracowników. Nie dostaną dostępu do całej zawartości tej bazy danych. Taki dostęp ma jedynie policja i inne służby. Ale to wystarczy, by wywalić z pracy człowieka, któremu policja lub sąd odebrały prawo jazdy, bo stanowił niebezpieczeństwo na drodze.
Będą surowsze kary
Zapowiadana przez ministra cyfryzacji zmiana rozwiąże jednak tylko część problemu. Bo nawet jeśli kierowca bez prawa jazdy zostanie wyrzucony z pracy, to przecież nadal będzie mógł jeździć swoim prywatnym samochodem. I być śmiertelnym zagrożeniem. Takich przypadków jest sporo. Wystarczy wspomnieć wrześniowy wypadek na Trasie Łazienkowskiej. Doprowadził do niego Łukasz Ż., który prowadził auto, choć miał sądowy zakaz. A zanim go dostał, wielokrotnie tracił prawo jazdy za jeżdżenie po pijanemu. Takich idiotów jest więcej. Tuż po Nowym Roku w Grodzisku Mazowieckim inny mężczyzna z orzeczonym zakazem potrącił na przejściu dla pieszych nastolatkę.
W takich przypadkach pomóc ma zaostrzenie kar zapowiadane przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Projekt zmian, które zapowiedziano tuż po wrześniowej tragedii na Trasie Łazienkowskiej, jest już gotowy i w najbliższych tygodniach ma być przyjęty przez rząd. Przewiduje on m.in. bezwzględne więzienie dla tych, którzy łamią sądowe zakazy prowadzenia pojazdów. Do tego sąd będzie mógł skonfiskować takim kierowcom auto, wydać dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów i nałożyć 10 tys. złotych grzywny.
Co istotne, nowelizacja wprowadza też do kodeksu karnego nowe przestępstwo – zabójstwo drogowe. Będą za to karani kierowcy, którzy spowodują wypadek, jadąc pod wpływem alkoholu czy narkotyków.