Nie jest ani przystojny jak Superman, ani subtelny jak Batman, ani zwinny jak Spider-Man. Do tego jest paskudny, zarówno z wyglądu, jak i charakteru. A mimo to Lobo jest uwielbiany przez fanów komiksów na całym świecie. Jego popularność może wzrosnąć, bo film o jego krwawych przygodach zamierza nakręcić reżyser "Johna Wicka" David Leitch.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Pojawił się w 1983 roku i od tego czasu zdobył uznanie milionów fanów komiksów na całym świecie. Zwłaszcza tych, którzy bardziej niż ratujących świat superbohaterów wolą brutalnych złoczyńców. A Lobo, bohater wymyślony przez scenarzystę Rogera Slifera i rysownika Keitha Giffena, to łotr jakich mało, nawet w świecie komiksowych zwyrodnialców.
Najczarniejszy z czarnych charakterów
Pochodzi z planety Czarnia i zajmuje się mordowaniem za pieniądze, a używa do tego przymocowanego do ręki haka na łańcuchu. To jednak tylko jedno z wielu narzędzi zadawania bólu, z jakich korzysta. Lobo porusza się bowiem motocyklem o subtelnej nazwie Kosmożyleta 666, który jest wyposażony w najbardziej wymyślną broń. Ale najgorsze w Lobo jest to, że nie sposób go zabić. Nie robi mu krzywdy nie tylko cios nożem czy strzał w głowę, ale nawet przecięcie piłą na pół.
Aż dziw bierze, że mimo trwającej od wielu lat mody na kino komiksowe, tak wyrazisty bandzior jak Lobo nie doczekał się jeszcze filmu o swoich przygodach. Do tej pory pojawił się gościnnie w kilku produkcjach. Głównie po to, by stanowić tło dla szlachetnych superbohaterów i zbierać od nich bęcki.
Ale jest szansa na to, że postać stworzona przez Slifera i Giffena wreszcie będzie miała swoje pięć minut sławy na ekranie. Film o przygodach Lobo chce bowiem nakręcić David Leitch, reżyser, który ma na koncie takie hity jak "John Wick", "Bullet Train", "Deadpool 2" czy "Kaskader".
Lobo na pierwszym planie
Słynny filmowiec ujawnił swoje plany w dość nietypowy sposób. Zareagował bowiem na instagramowy wpis, który opublikował kilka dni temu Jason Momoa. Aktor w swoim poście ogłosił, że właśnie dostał rolę w filmie "Supergirl: Woman of Tomorrow". Zagra w nim właśnie Lobo. Będzie to jednak postać drugo-, a może nawet trzecioplanowa. Główną bohaterką, zgodnie z tytułem, będzie kuzynka Supermana, czyli Supergirl. A Lobo pojawi się najpewniej tylko po to, by dostać od niej łomot.
Leitch ewidentnie ucieszył się, że Momoa dostał rolę, o której od dawna marzył. A potem złożył mu ofertę. "Nakręćmy film o Lobo" – zaproponował. Aktor, który jest wielkim fanem komiksów o Lobo, przyjął to z entuzjazmem.
Pomysł reżysera i entuzjazm aktora to jednak za mało. Prawa do postaci Lobo ma wytwórnia DC Studios. I to od jej szefa będzie zależało, czy Leitch (albo jakiś inny reżyser) dostanie szansę nakręcenia filmu o perypetiach bezlitosnego mordercy z planety Czarnia. Wpływ na tę decyzję na pewno będzie miało to, jak Momoa wypadnie w roli Lobo w "Supergirl: Woman of Tomorrow" i ile zarobi ten film. Jeśli zyski będą satysfakcjonujące, wytwórnia pewnie zgodzi się na realizację produkcji o Lobo.
Ta decyzja nie zapadnie jednak szybko. Zdjęcia do filmu "Supergirl: Woman of Tomorrow" mają dopiero ruszyć, a jego premiera przewidziana jest dopiero na przyszły rok. Jeśli więc produkcja o Lobo powstanie, to dopiero za kilka lat.