"Tydzień przed świętami jak zawsze ubierzemy z dziećmi choinkę. Ale to jedyne, co zrobimy jak co roku. Bo w Wigilię rano się pakujemy i po raz pierwszy jedziemy do hotelu, a nie do rodziny. I już teraz wiem, że to będą najlepsze święta od lat. Bez harówki, napinki i kłótni przy stole" – pisze w liście do redakcji DadHero.pl pan Grzegorz.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Boże Narodzenie to rodzinne święta. I pan Grzegorz zamierza spędzić je z rodziną. Ale tylko tą najbliższą, czyli z żoną i dwojgiem dzieci. Po raz pierwszy, bo zwykle na święta jechali do teściów, którzy "lubią mieć w komplecie swoje dzieci i wnuki". Niestety, lubią nie tylko to. Lubią też wytykać swoim dorosłym dzieciom błędy, a wnuki nieustannie strofować. Efekt jest taki, że rodzinne święta tradycyjnie kończą się kłótnią.
Inaczej niż zwykle
"Ja od dawna miałem tego dość. I od paru już lat namawiałem moją Hanię, żebyśmy nie jechali na święta do jej rodziców. Bo co z tego, że mają duży piękny dom, z wielką choinką w holu, co z tego, że na święta zapraszają całą sporą rodzinę, skoro tej świetnej atmosfery starcza raptem na kilka godzin. A potem wszyscy się ze sobą męczą" – pisze w liście pan Grzegorz.
W tym roku w końcu udało mu się przekonać żonę. A właściwie przekonali ją jej rodzice. "Teściowa już na początku grudnia zadzwoniła do Hani, żeby wydać dyspozycje. Co mamy ugotować, upiec i przywieźć na święta. A jak Hania powiedziała, że ma inne pomysły, bo koleżanka dała jej fajny przepis, to zaczęła się krytyka. Że święta to nie czas na eksperymenty, że tradycja obowiązuje i tak dalej. A na koniec jeszcze dodała, żebyśmy w końcu nauczyli nasze dzieci, jak grzecznie zachowywać się przy stole, bo ona już nie może patrzeć na ich brak etykiety" – wspomina pan Grzegorz.
Gdy żona streściła mu rozmowę ze swoją mamą, on delikatnie zasugerował, że nie muszą tam jechać. Nie muszą przed świętami latać jak głupi po sklepach i szukać produktów, których jakość i smak zadowoli teściową. I że nie muszą stać przy garach, by w święta i tak usłyszeć, że "owszem, dobre, ale babcia Hela robiła znacznie lepsze". I nie muszą słuchać, jak teść strofuje ich dzieci, że krzywo siedzą, ciągle się wiercą, źle trzymają nóż i widelec, a do tego nie wykazały wystarczającej wdzięczności za prezenty, choć "dziadziuś tak się wykosztował".
Teściowie obrażeni? Nic nowego
"Ku mojemu zaskoczeniu żona przyznała mi rację. Powiedziała, że nie musimy, a nawet nie powinniśmy jechać na święta do jej rodziców. Bo oboje ciężko pracujemy, mamy mało czasu dla siebie i dzieci, więc w Boże Narodzenie powinniśmy nacieszyć się sobą, a nie stawać na głowie, żeby zadowolić ludzi, których i tak nie da się zadowolić. A potem wzięła komputer i zaczęła szukać świątecznych ofert hoteli nad Bałtykiem" – wspomina nasz czytelnik.
Znalazła szybko. Kameralny hotelik w Sopocie. Cztery dni z pełnym wyżywieniem i oczywiście kolacją wigilijną. W cenie jeszcze wizyta Mikołaja, który zapuka do drzwi pokoju, by wręczyć dzieciom prezenty. Koszt prawie 2500 złotych. "Zarezerwowaliśmy bez wahania. Cena spora, ale jak sobie podliczyliśmy wydatki na przedświąteczne zakupy, to uznaliśmy, że się opłaca. Poza tym zyskujemy czas, bo odpadają te wszystkie przygotowania, pichcenie i tak dalej. A najważniejsze, zyskujemy święty spokój, którego u teściów byśmy nie mieli" – pisze pan Grzegorz.
Jego żona jeszcze tego samego dnia zadzwoniła do teściowej. I powiedziała, że musi zmienić podział zadań, bo oni niczego nie przywiozą. A to dlatego, że nie przyjadą. "Teściowa najpierw zaniemówiła, a potem wygłosiła tyradę o tym, że psujemy im święta i bezcześcimy rodzinną tradycję. No i oczywiście się obraziła i od tamtej pory się nie odzywa. Odezwał się za to teść, tylko po to, żeby powiedzieć, że tego się nie spodziewał i bardzo go zawiedliśmy. Nic nowego. Jakbyśmy pojechali na święta, to też byśmy coś takiego usłyszeli, tylko z innego powodu" – pisze w swoim liście pan Grzegorz.
On i jego żona zdają sobie sprawę, że teściowie długo im tego nie wybaczą. Być może nigdy. Ale nie żałują. "Oboje czujemy ogromną ulgę. I już teraz wiemy, że to będą najlepsze święta Bożego Narodzenia od lat. Bez harówki, bez napinki i bez tradycyjnych kłótni przy stole. Takie jak w życzeniach – wesołe i spokojne" – kończy swój list nasz czytelnik.