Przedwczesne okazały się pogłoski o tym, że rząd dogadał się z biskupami w sprawie zmian w nauczaniu religii w szkołach. Kompromisu nie ma i nic nie wskazuje na to, że uda się go osiągnąć. Przeciwnie, spór jeszcze się zaostrzy. Po ostatnim spotkaniu z rządem biskupi zapowiedzieli, że w reakcji na naruszanie przepisów zamierzają "podjąć kroki prawne".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W połowie listopada "Gazeta Wyborcza" informowała o wielkim przełomie w negocjacjach biskupów z przedstawicielami rządu. Obie strony miały wówczas dojść do porozumienia w kwestii proponowanych przez MEN zmian w nauczaniu religii w szkołach. Biskupi mieli się zgodzić na zmniejszenie lekcji tego przedmiotu do jednej tygodniowo, ale pod warunkiem, że ta zmiana wejdzie w życie dopiero od września 2026 roku, czyli rok później niż planowało MEN.
Twarde żądania biskupów
Wygląda na to, że anonimowy informator, na którego powoływała się wówczas "Gazeta Wyborcza", wyciągnął pochopne wnioski. Najnowszy komunikat Episkopatu wyraźnie wskazuje na to, że do żadnego porozumienia nie doszło. A biskupi nadal zamierzają twardo bronić swojego stanowiska.
Wspomniany komunikat to podsumowanie tego, co wydarzyło się podczas spotkania Komisji Wspólnej Przedstawicieli Rządu Rzeczypospolitej Polskiej i Konferencji Episkopatu Polski, które odbyło się w poniedziałek 9 grudnia. Stronę kościelną reprezentował abp Józef Kupny, a stronę rządową szef MSWiA, minister Tomasz Siemoniak. Ten pierwszy w rozmowie z KAI powiedział, że spotkanie przebiegało w miłej atmosferze, ale porozumienia nie udało się osiągnąć.
Co w tej "miłej atmosferze" usłyszał minister Siemoniak? Ano to, co biskupi mówili już wcześniej, czyli że plany MEN dotyczące lekcji religii są niezgodne "z przepisami wyższego rzędu, z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej na czele". Strona kościelna przypomniała mu również, że wszelkie zmiany w organizacji nauki religii w przedszkolach i szkołach wymagają zgody władz Kościoła Katolickiego i innych kościołów i związków wyznaniowych. A tej zgody po prostu nie ma.
Nie ma zgody to mało powiedziane. Jest sprzeciw. "Strona kościelna w szczególności wyraziła swój sprzeciw wobec proponowanej przez rząd redukcji lekcji religii do jednej godziny tygodniowo. Uważa również za nieuzasadnione i dyskryminujące przyjęcie ogólnej zasady, że lekcje religii mają być umieszczane przed lub po innych zajęciach szkolnych" – czytamy w komunikacie wydanym przez episkopat.
Jedna lekcja religii tylko w szkołach średnich
Jakie oczekiwania mają władze Kościoła, a w jakich kwestiach są skłonne ustąpić? Z pisma episkopatu wynika, że biskupi chcą, by zmniejszenie lekcji religii odbywało się stopniowo i było rozłożone w czasie. Ta propozycja kompromisu dotyczy jednak tylko szkół średnich. "W szkołach podstawowych sytuacja powinna pozostać bez zmian" – głosi komunikat KEP.
To jednak nie wszystko. Biskupi domagają się, żeby uczniowie mieli obowiązek chodzenia na lekcje religii lub etyki. Obecnie oba te przedmioty są dobrowolne. Biskupi wyrazili też gotowość do współpracy z MEN przy tworzeniu nowych zasad nauczania religii w szkole. Postawili jednak warunek – ministerstwo musi wycofać się z wprowadzanych już zmian.
Jak widać, biskupi twardo bronią swojego stanowiska i oczekują, że rząd po prostu wycofa się ze wszystkich wprowadzonych już i planowanych zmian w nauczaniu religii. Są gotowi zgodzić się jedynie na zmniejszenie lekcji katechezy w szkołach średnich. To akurat nie dziwi. Statystyki pokazują, że w liceach i technikach ochota do chodzenia na religię wyraźnie spada. Biskupi uznali więc, że o to nie ma sensu się spierać.
Spór rozstrzygnie sąd?
Na tę propozycję episkopatu nie godzi się rząd, co biskupi wyraźnie podkreślili w swoim oświadczeniu. Stwierdzili też, że odrzucenie ich propozycji "może prowadzić do eskalacji napięcia. A na koniec swojego komunikatu pogrozili też rządowi. "Wobec naruszenia obowiązujących przepisów, strona kościelna będzie podejmować dalsze kroki prawne" – napisali.
Jakie "kroki prawne" zamierzają podjąć biskupi? Tego już nie wyjaśniają. Na pewno nie chodzi o skierowanie przygotowanych przez MEN rozporządzeń do Trybunału Konstytucyjnego. To już bowiem zrobili inni, a Trybunał zdążył już wydać wstępny werdykt. Zgodnie z przypuszczeniami sędziowie uznali, że wprowadzane zmiany w nauczaniu religii są niezgodne z Konstytucją.
O wyjaśnienie tego, co kryje się pod enigmatyczną zapowiedzią dalszych kroków prawnych, poprosiłem biuro prasowe Episkopatu. Na razie nie dostałem odpowiedzi na moje pytania. Mogę się więc tylko domyślać, że biskupi o rozstrzygnięcie swojego sporu z MEN poproszą Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu.