Nie od dziś wiadomo, że polskie dzieci nie garną się do sportu i nie przepadają za lekcjami wychowania fizycznego. Nie jest też tajemnicą, że ta niechęć do jakiejkolwiek formy ruchu źle wpływa na ich sprawność fizyczną. Skutki są rozpaczliwe, co pokazały przeprowadzone wiosną badania kompetencji ruchowych uczniów.
Wzięły w nich udział ponad 3 miliony dzieci z podstawówek w całej Polsce. Każde z nich musiało wykonać cztery proste ćwiczenia. I większość wypadła blado, a ogólne wyniki pokazały, że dzisiejsze pokolenie jest dużo mniej sprawne niż 15 czy 20 lat temu, kiedy po raz ostatni robiono takie testy.
Na ten obraz nędzy i rozpaczy szybko zareagowała szefowa MEN. Nie miała wyjścia, bo to na jej zlecenie przeprowadzono te badania kompetencji ruchowych. Barbara Nowacka stwierdziła, że trzeba radykalnie zmienić sposób prowadzenia lekcji wychowania fizycznego, bo dziś dzieciaki nie lubią i unikają tego przedmiotu. Zapowiedziała też, że razem z ministrem sportu i turystyki powoła specjalny zespół ekspertów, który stworzy nową podstawę programową zajęć w-f. Taką, która sprawi, że te lekcje staną się atrakcyjne.
Zespół już jest, został powołany 12 listopada. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami składa się z wybitnych sportowców (pływaczka Otylia Jędrzejczak i lekkoatletka Monika Pyrek), a także trenerów, nauczycieli i wykładowców uczelni sportowych. Ta dziesiątka ekspertów ma wymyślić, jak powinny wyglądać lekcje wychowania fizycznego, żeby dzieci chciały w nich brać udział.
Pierwsze pomysły już są. Ujawnił je minister sportu w wywiadzie dla radiowej Trójki. I jeśli te plany uda się zrealizować, to szkoły czeka prawdziwa rewolucja. Pierwsza zmiana dotyczy tego, że dzieci mają mieć większy wybór dyscyplin na lekcjach wychowania fizycznego. – W analizach, które przeprowadzamy, często powtarza się to, że dzieci mówią: "Wszyscy każą nam ciągle grać w siatkówkę". I oni nie chcą takich lekcji, na których ciągle grają w siatkówkę czy koszykówkę – powiedział minister Nitras.
Jak dodał, w prowadzonych wśród uczniów ankietach często pojawiają się też głosy, że dzieciaki lubią konkretne formy ruchu, na przykład bieganie czy jazdę na rowerze, a jednocześnie nie lubią lekcji wychowania fizycznego, bo nie mają na nich okazji uprawiania tych swoich ulubionych dyscyplin. Stąd pomysł, by wyjść poza zaklęty krąg kilku popularnych gier zespołowych, jak wspomniana siatkówka i skłonić nauczycieli do wprowadzania na lekcjach innych dyscyplin sportowych.
Kolejna zmiana ma dotyczyć zajęć pozalekcyjnych. Rząd ma zamiar skłonić szkoły do współpracy z lokalnymi klubami sportowymi, które organizowałyby treningi. – Chcemy rozwinąć też zajęcia pozalekcyjne. Na przykład przez to, że w szkołach będą mogły funkcjonować kluby sportowe. I taka aktywność po lekcjach byłaby zaliczana jako w-f – zapowiedział w Trójce szef resortu sportu.
Nitras nie zdradził, czy uczeń, który uczestniczy w takich treningach po lekcjach, mógłby sobie odpuścić zwykłe lekcje w-f, jeśli nie odpowiadałoby mu to, co proponuje nauczyciel. Powiedział za to, jakie treningi będą mile widziane w szkołach. W ankietach prowadzonych wśród uczniów najczęściej pojawia się zapotrzebowanie na zajęcia z judo, karate, tańca czy różnych form gimnastyki. – Dlatego już od września chcemy bardzo mocno tę ofertę zwiększyć – zapewnił.
Pomysły na poprawę kondycji uczniów dotyczą nie tylko zajęć w-f. Poważnie analizowany jest też pomysł, by do "rozruszania" dzieci wykorzystywać także czas między lekcjami. – Chcemy, żeby sport był dostępny nie tylko na lekcjach wychowania fizycznego. Myślimy o tym, żeby na przerwach były zajęcia z gimnastyki albo jakaś inna aktywność – zdradził Nitras. Takie kilkuminutowe treningi miałyby jeszcze jedną rolę – mogłyby odciągnąć dzieci od ulubionej formy spędzania przerw, czyli gapienia się w telefon.
Wśród propozycji, którą będą rozważać eksperci zatrudnieni do opracowania nowej podstawy programowej, jest też obowiązkowy spacer. Ten pomysł dotyczy pojedynczych uczniów, którzy danego dnia nie mogą ćwiczyć na lekcji, na przykład z powodu okresu czy braku stroju. – Chcemy, by w takim przypadku nie było siedzenia w kącie sali gimnastycznej czy na korytarzu, tylko żeby taka osoba miała obowiązkowy spacer – zapowiedział minister Sławomir Nitras.
Kiedy rząd zamierza wprowadzić te wszystkie zmiany? Jeśli zyska akceptację zespołu ekspertów, to wejdą one w życie już od nowego roku szkolnego. Tak szybko nie uda się na pewno usunąć jednej poważnej przeszkody, która wielu uczniów zniechęca do ćwiczenia w szkole. Chodzi o brak możliwości wykąpania się po lekcji.
– Gdy ja chodziłem do szkoły, to nas nikt nie pytał o to, czy potrzebujemy prysznica po zajęciach w-f. A ja wiem, że dzieci i młodzież, którym się proponuje 45 minut ćwiczeń bez możliwości wykąpania się, ma z tym problem, bo czuje się niekomfortowo – stwierdził szef resortu sportu. Tyle tylko, że w wielu szkołach pryszniców nie ma. A nawet jak są, to trudno z nich skorzystać. Z banalnego powodu. – Trzeba mieć czas, by wziąć prysznic. A jeśli przerwa trwa 10 czy 15 minut, to jak cała klasa ma to zrobić? To poważny problem – przyznał.
Problemu pryszniców na pewno nie uda się rozwiązać do września, bo nie ma szans, by w tak krótkim czasie każda polska szkoła miała odpowiednią infrastrukturę. A wydłużenie przerw, żeby wszyscy spoceni po ćwiczeniach uczniowie zdążyli się wykąpać przed kolejnymi lekcjami, też raczej nie wchodzi w grę. To jest jednak chyba kwestia drugorzędna. Najważniejsze jest to, by pomysły okazały się skuteczne i sprawiły, że dzieci zaczną się ruszać. Tym, że się podczas ruchu spocą, można zająć się później.
Źródło: Trójka Polskie Radio
Czytaj także: