Nikt nie lubi chorować, a najbardziej nie lubią tego mężczyźni. Nic dziwnego, wszak nawet katar sprawia, że potwornie cierpią, a niektórzy spisują testament. Awersja do chorowania nie skłania jednak mężczyzn do dbania o zdrowie i regularnych badań. Polak do lekarza idzie, kiedy już musi albo kiedy pogoni go partnerka.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jest taki popularny mem – na zdjęciu rodząca kobieta, a pod nim napis: "Ból podczas porodu jest tak silny, że można go porównać tylko z tym, co czuje mężczyzna podczas przeziębienia". Zabawne? Jak dla kogo. Dla wielu facetów to nie żart, ale trafny opis rzeczywistości, wszak katar to naprawdę bolesna, niemal śmiertelna choroba.
Badania profilaktyczne? A po co?
Wydawać by się więc mogło, że skoro faceci nie lubią chorować, to powinni bardzo dbać o zdrowie. Tak jednak nie jest, co pokazuje raport "Zrozumieć męskość. Rzeczywistość polskiego mężczyzny" przygotowany na zlecenie firmy Gedeon Richter Polska. Powstał on na podstawie ankiet wypełnionych przez 1078 mężczyzn w wieku 18- 69 lat. Zapytano ich m.in. o to, czy i jak dbają o swoje zdrowie i sprawność.
Wyniki na pierwszy rzut oka są optymistyczne. Aż 64 proc. ankietowanych stwierdziło, że stara się zachować dobrą kondycję, a do tego zdrowo się odżywia. Nieźle prezentują się też deklaracje dotyczące robienia badań profilaktycznych. Zaledwie 8 proc. facetów przyznało, że nigdy w życiu nie było na żadnym z badań. Świetnie? No tylko z pozoru.
Warto bowiem przyjrzeć się temu, jakie badania profilaktyczne najchętniej robią polscy mężczyźni. Na liście najpopularniejszych są kolejno: morfologia (wykonało ją 73 proc. respondentów), mierzenie ciśnienia (72 proc.), badanie moczu (61 proc.), pomiar cukru we krwi (59 proc.).
Mniej niż połowa facetów zrobiła choć raz w życiu pomiar stężenia cholesterolu we krwi, EKG i prześwietlenie płuc. Na tak prostą czynność, jak samodzielne badanie jąder zdecydował się zaledwie co trzeci Polak, a stężenie PSA czy badanie prostaty wykonali nieliczni – odpowiednio 22 i 14 proc.
Do lekarza lepiej nie, bo jeszcze coś znajdzie
Słabo wygląda to dbanie o zdrowie, skoro najpopularniejsze badanie to krew, mocz i mierzenie ciśnienia, czyli coś, co zwykle robi się przy okazji jakichś chorób. Dlaczego tak jest? Wielu z nas wychodzi z założenia, że jak się zbadasz, to lekarz "coś znajdzie". Potwierdza to dr Robert Kowalczyk, seksuolog kliniczny, psycholog i psychoterapeuta.
"Wielu mężczyzn doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak ważne są regularne badania. Jednak często stosują tzw. metodę strusia – wierzą, że dopóki nie ma diagnozy, nie ma też problemu. To podejście wynika z lęku przed zmianą i strachu przed potencjalnymi negatywnymi informacjami o stanie zdrowia. Szczególnie widać to w przypadku chorób uznawanych za typowo męskie, takich jak rak prostaty czy rak jąder" – napisał w podsumowaniu raportu.
Lęk przed kiepską diagnozą powoduje, że faceci nie tylko unikają badań, ale też niechętnie odwiedzają lekarzy specjalistów. Przynajmniej raz w życiu u kardiologa było 37 proc. polskich mężczyzn, a u urologa 34 proc. I to są najpopularniejsi specjaliści. Psychologa bądź psychoterapeutę odwiedził tylko co czwarty ankietowany, a psychiatrę – co piąty. Z porady seksuologa skorzystało zaledwie 4 proc. facetów, a aż 28 proc. nie było nigdy u żadnego z tych specjalistów.
Bo żona kazała
Raport "Zrozumieć męskość. Rzeczywistość polskiego mężczyzny" potwierdza też, że Polak się bada, jak już naprawdę boli tak, że trudno wytrzymać. Częściej do lekarza lub na badania chodzą bowiem mężczyźni starsi. Młodzi tę kwestię zwyczajnie olewają – aż 20 proc. facetów w wieku 18-25 lat przyznało, że nigdy nie było na na żadnym badaniu profilaktycznym.
Byłoby pewnie jeszcze gorzej, gdyby nie kobiety. Raport pokazuje bowiem, że o swoje zdrowie bardziej troszczą się ci panowie, którzy mają żony lub stałe partnerki. I to one gonią ich, by poszli się przebadać czy odwiedzili specjalistę. Ankietowani mężczyźni wcale tego nie kryją. Aż 66 proc. z nich przyznało, że to partnerka przypomina o badaniach profilaktycznych oraz wizytach u lekarzy. Albo wręcz do nich zmusza. Wielu przyznało też, że dzięki partnerce motywuje się do aktywności fizycznej i do zdrowego odżywiania.
Wygląda więc na to, że gdyby nie kobiety, polski mężczyzna mógłby już być gatunkiem zagrożonym wyginięciem!
Źródło: raport "Zrozumieć męskość. Rzeczywistość polskiego mężczyzny"