Powinno się umożliwić zawieranie ludziom związków partnerskich, ale nie można tego zrównywać z małżeństwem. Choć trudno w to uwierzyć, taką opinię wyraził jeden z ważniejszych hierarchów polskiego Kościoła, kardynał Kazimierz Nycz. Jego słowa zwiastowały, że uda się uniknąć kolejnej wojny światopoglądowej. Ale metropolitę szybko poprawił... jego własny rzecznik.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Aborcja, eutanazja, związki partnerskie, zwłaszcza osób tej samej płci, nauczanie religii w szkołach. To są tematy, których poruszenie zawsze kończy się w Polsce wielotygodniową burzą. Na kolejną taką awanturę zanosiło się teraz. W Sejmie trwają bowiem prace nad złożonym przez ministrę Katarzynę Kotulę projektem ustawy o związkach partnerskich. Projektem dość ostrożnym. Jego autorka wycofała się m.in. z pomysłu, by umożliwić osobom zawierającym związek partnerski adoptowanie dzieci.
Chcą związków partnerskich, to trzeba to umożliwić
Czy taka, w sumie bardzo konserwatywna ustawa, ma szansę zyskać milczącą akceptację hierarchów Kościoła katolickiego? O to został zapytany metropolita warszawski kardynał Kazimierz Nycz w programie "Gość Wydarzeń". – Myślę, że Kościół najwyżej wyrazi swoją opinię. Natomiast nie będzie się wtrącał, jak przypuszczam, w prace legislacyjne w parlamencie, bo od tego są politycy. Ta dyskusja i temperatura tej dyskusji w Sejmie pokazuje, że problem nie jest taki prosty – stwierdził.
Ale pytany o swoją prywatną opinię, udzielił zaskakującej odpowiedzi. Zamiast spodziewanej twardej krytyki stwierdził, że jest w stanie zaakceptować to, że ustawa o związkach partnerskich wejdzie w życie.
– Jeżeli jest krąg ludzi, dla których nawet tzw. kontrakt cywilny w Urzędzie Stanu Cywilnego to za dużo, bo chcieliby związku łatwiej zawieralnego i rozwiązywalnego, to jakaś tolerancja wobec takich poglądów musi być ze strony wierzących i Kościoła. I powinno się im to umożliwić, ale nie próbując dokonywać tego zrównania między związkiem małżeńskim zawieranym w kościele i nazywaniem tego małżeństwem. Niech to przyjmie swoją nazwę – powiedział kardynał Nycz.
Wydawać się mogło, że słowa metropolity warszawskiego to zapowiedź, że uda się uniknąć kolejnej tyleż ostrej, co nic nie wnoszącej batalii światopoglądowej. Że Kościół pogodził się z tym, że nie wszyscy Polacy kierują się słowami księży. Że będzie spokojnie głosił swoje nauczanie, ale nie będzie walczył z tym, że niektórzy żyją według innych zasad, a państwo powinno zadbać o ich prawa. Rozsądnie, prawda?
Tak to zrozumiała ministra Kotula, która nie kryła, że nie spodziewała się akceptacji swojego projektu ze strony hierarchów Kościoła. – Jestem pozytywnie zaskoczona głosem kardynała Nycza, który powiedział, że jest za formalizowaniem związków partnerskich. Zgadzam się z nim, a to się chyba pierwszy raz w życiu zdarzyło – powiedziała ministra.
Co kardynał miał na myśli?
Szybko się jednak okazało, że metropolita warszawski swoją wypowiedzią zaskoczył nie tylko polityczkę Lewicy, ale też polityków prawicy. Słowa hierarchy ostro skrytykowali m.in. Krzysztof Bosak i Dobromir Sośnierz. – Znikąd ratunku, jak już kardynał Nycz zajmuje się nauczaniem herezji w telewizji – powiedział ten drugi.
Ale na tym się nie skończyło. Głos zabrał też rzecznik Archidiecezji Warszawskiej – tej, którą zarządza kardynał Nycz. Ksiądz Przemysław Śliwiński w oficjalnym oświadczeniu przesłanym PAP postanowił wyjaśnić, co jego szef tak naprawdę miał na myśli. "Wypowiedź kard. Kazimierza Nycza o 'związkach partnerskich' nie może być w żaden sposób interpretowana jako wyraz poparcia dla jakiegokolwiek projektu ustawy o tzw. związkach partnerskich ani też rozumiana jako przychylne stanowisko Kościoła w tej sprawie" – zaznaczył.
Rzecznik Archidiecezji Warszawskiej na tym nie poprzestał. Nie omieszkał przypomnieć, że z punktu widzenia nauczania Kościoła związki partnerskie to "błąd moralny". "Wybór 'związku partnerskiego' jako formy życia dla katolików pozostaje moralnie niedopuszczalny – jest grzechem. Tylko małżeństwo, jako związek mężczyzny i kobiety na całe życie, jest tą formą wspólnego życia, którą wierzącym wskazał Chrystus w Kościele" – napisał ksiądz Śliwiński.
Kościół jednak będzie się wtrącać
Rzecznik rozwiał też nadzieje tych, którzy liczyli na to, że Kościół, jak zapewniał kardynał Nycz, rzeczywiście nie będzie się wtrącał w parlamentarne prace nad ustawą o związkach partnerskich.
W oświadczeniu czytamy bowiem, że "wierni świeccy, których zadaniem jest m.in. udział w życiu politycznym i tworzenie prawa, mając świadomość jasnego stanowiska Kościoła dotyczącego tzw. związków partnerskich, powinni dążyć do wypracowania możliwie jak najlepszego prawodawstwa w tej sprawie". Trudno nie odebrać tych słów jako apelu do posłów, by głosowali przeciwko projektowi ustawy.
Jak widać, jedno wystąpienie kardynała nie czyni wiosny. I wszystko wskazuje więc na to, że będzie jak zawsze. Zanim ustawa zostanie uchwalona, czeka nas medialna nawalanka między tymi, którzy kierują się nauczaniem Kościoła, a tymi, dla których nie jest ono istotne. I znów z obu stron padnie wiele słów i gestów, raczej nie w duchu Ewangelii.