Dla odprężenia, w nagrodę po ciężkim dniu, do meczu czy serialu. Piwo, ale też lampka wina to dla wielu Polaków nieodłączny element wieczoru. Przed takim podejściem do alkoholu przestrzegają lekarze z Porozumienia Zielonogórskiego. "To często już alkoholizm" – alarmują.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Federacja Porozumienie Zielonogórskie kojarzy się głównie ze sporami, jakie jej przedstawiciele wielokrotnie toczyli z Narodowym Funduszem Zdrowia i kolejnymi szefami Ministerstwa Zdrowia. Jednak wbrew temu, co się może wydawać, skupieni w tej organizacji lekarze nie zajmują się przede wszystkim negocjowaniem kontraktów i kłótniami o pieniądze na szpitale. Na co dzień przede wszystkim leczą, a także wydają komunikaty, w których przestrzegają przed zachowaniami niebezpiecznymi dla zdrowia.
Przecież to tylko jedno piwo
W jednym z ostatnich komunikatów specjaliści Porozumienia Zielonogórskiego zajęli się piwem. To trunek, do którego mamy szczególną słabość. "Przeciętnie każdy pijący Polak powyżej 15. roku życia wypija rocznie ponad 140 litrów piwa. To mniej więcej 5 litrów czystego etanolu. Dramatycznie dużo. Konsekwencje zdrowotne są bardzo niebezpieczne" – napisali eksperci PZ.
Problem polega jednak na tym, że piwo nie jest uważane za napój, który szkodzi zdrowiu. Przeciwnie, sporo osób uważa, że ten trunek świetnie gasi pragnienie, filtruje nerki, słowem niemalże leczy. To prowadzi do przeświadczenia, że picie jednego czy dwóch piw lub kieliszków wina nie ma najmniejszego wpływu na zdrowie. To błędne podejście.
"Nie ma bezpiecznej dla zdrowia dawki alkoholu, która nie powoduje żadnych negatywnych konsekwencji w organizmie. I o ile większa jest świadomość i wiedza Polaków, gdy mówimy o wysokoprocentowych alkoholach, o tyle zupełnie nie kojarzymy tego z winem czy piwem. (...) Jesteśmy w Europie liderem w piciu piwa, które jest ogromnie szkodliwe dla organizmu" – piszą wprost specjaliści z Porozumienia Zielonogórskiego.
To może być alkoholizm
Szczególnie niebezpieczne jest traktowanie piwa jako "umilacza" wieczoru czy sposobu na relaks po całym dniu pracy. Lekarze mówią wprost – popularny wśród wielu osób rytuał codziennego picia niskoprocentowych trunków to prosta droga do nałogu. "Codzienne picie piwa to nie jest niewinny nawyk. To nie jest lekki i mniej niebezpieczny niż wódka alkohol. Trzeba wiedzieć, że jedno piwo o pojemności ok. 0,5 litra zawiera 25-30 ml czystego alkoholu. Tak więc regularne spożycie piwa może prowadzić, tak jak każdy alkohol, do uzależnienia" – alarmują lekarze PZ w swoim komunikacie.
Alkoholizm to niejedyny problem, który może być konsekwencją częstego picia piwa. Lekarze PZ dodają do tego jeszcze stłuszczenie i zapalenie wątroby, które prowadzi do marskości, a także zaburza pracy trzustki, których efektem jest cukrzyca. Do tego piwo ma niekorzystny wpływ na serce, mózg i układ krwionośny.
Uczmy się świętować bez alkoholu
Brzmi strasznie? A to jeszcze nie koniec. Jest jeszcze charakterystyczny dla panów w średnim wieku "mięsień piwny", czyli otyłość spowodowana zaburzeniem metabolizmu tłuszczów. "Ten rodzaj otyłości jest szczególnie niebezpieczny – zwiększa ryzyko nadciśnienia, chorób serca i oczywiście cukrzycy typu 2. Poza tym wyciąg z chmielu ma wysoki potencjał uzależniający, działa nasennie, pogarsza percepcję" – wyliczają eksperci Porozumienia Zielonogórskiego. I dodają, że tak samo szkodliwe dla zdrowia jest wino. Ono też, nawet w małych ilościach, może prowadzić do uzależnienia.
Swój komunikat na temat szkodliwości częstego sięgania po piwo lekarze kończą wymownym apelem. "Musimy nauczyć się świętować inaczej – bez alkoholu. Kultura picia w Polsce jest od lat dramatyczna, niebezpieczna, szkodliwa. Dlatego picie alkoholu w każdej postaci – czy to jest wódka, wino czy piwo – trzeba potępiać" – twierdzi Wojciech Pacholicki, wiceprezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie.