Kto ma małe dziecko, ten nie potrzebuje praktyk zen. Wychowywanie dziecka to bowiem jedna wielka lekcja cierpliwości i akceptacji tego, że wszystko może się zmienić w jednej chwili. Na przykład nastrój dziecka i ochota do zabawy. Przy odpowiednim podejściu da się jednak nad tym chaosem zapanować, a nawet pożytecznie go wykorzystać.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
O tym, że planowanie zajęć z dziećmi to jak gra w ruletkę, przekonał się niedawno znany instagramer Rafał Myśliński znany jako Suchy tata. Wybrał się z dwójką swoich dzieci, córką Eleną i synem Teodorem, do sali zabaw. Była pomysłowo zorganizowana i świetnie wyposażona, więc Myśliński optymistycznie założył, że zabawa będzie przednia i wykupił od razu wejście na dwie godziny. No ale plany to jedno, a życie to drugie...
A ja już nie chcę się bawić!
"Po 15 minutach Teo przychodzi do mnie i mówi, że on chce już do domu. Zdziwiłem się, bo było tam wszystko: zjeżdżalnie, piłeczki, wspinaczki, poduchy, siatki, labirynt sensoryczny. Zabawy na 2 godziny, no i zapłacone za 2 godziny. Ale mówię, ok, szkoda, nic na siłę" – relacjonuje swoją wyprawę.
Już za tę spokojną reakcję można Myślińskiemu pogratulować świętej cierpliwości. Znam bowiem rodziców, którzy w takiej sytuacji zagotowaliby się w środku, a może i burknęli jakieś niekoniecznie cenzuralne słowo albo wspomnieli o niepotrzebnie wydanych pieniądzach. I umówmy się, takiej reakcji trudno się dziwić. Zwłaszcza jeśli dziecko co chwila pragnie czegoś innego, wystawiając cierpliwość rodziców na ciężką próbę.
Ale Suchy tata nie poprzestał na spokojnym przyjęciu decyzji syna. Zaproponował też delikatne wsparcie – pięć minut wspólnej zabawy na pożegnanie. Jak się okazało, to był strzał w dziesiątkę. "No i te 5 minut przerodziło się w 1,5 godziny zabawy" – wspomina Suchy tata.
Ojciec, czyli źródło inspiracji
Można z tej historii wysnuć morał, że dożyliśmy dziwnych czasów, kiedy to dzieci nie umieją się bawić bez pomocy rodziców. Ale można też spojrzeć na to jak na przykład tego, czym dla malucha jest zaangażowany, obecny ojciec. A jest, co tu dużo mówić, inspiracją, motorem napędowym, drogowskazem.
Tak swoją rolę widzi sam Suchy tata. "Okazało się, że dzieci potrzebowały bodźca w postaci mnie, czyli rodzica, który pomoże im się bawić, bo same w tym momencie nie miały weny do zabawy. (...) Warto więc im trochę pomóc w tej zabawie, a wtedy ruszą i będą się bawić dalej same dużo, dużo dłużej" – stwierdził, a swoją przygodę w sali zabaw podsumował słowami: "Ojciec – najlepszy animator do zabawy!".
No właśnie. Wychowanie dziecka to jedna wielka lekcja cierpliwości. No ale każdy ojciec, który usłyszał, że ma najlepsze pomysły i jest najfajniejszym kumplem do zabawy, wie, że warto tę cierpliwość ćwiczyć.