Spełnia się ponura prognoza szefowej departamentu WHO ds. gotowości i zapobiegania epidemiom i pandemiom, dr Marii Van Kerkhove. Badaczka kilka miesięcy temu stwierdziła, że w 2024 roku, oprócz możliwego powrotu koronawirusa, światu może grozić małpia ospa oraz kilka innych egzotycznych chorób, na czele z dengą – wywołującym gorączkę krwotoczną wirusem przenoszonym przez afrykańskie komary.
Nie myliła się. Coraz cieplejszy klimat sprawił, że te egzotyczne do niedawna komary zaczęły wędrować z Afryki na północ. A wraz z nimi do Europy dotarł wirus denga. Przypadki wywoływanej przez niego gorączki krwotocznej odkryto już w kilku krajach i to nie tylko na południu naszego kontynentu, ale też w sąsiadujących z nami Czechach. Jak wynika z informacji podanych przez czeskie służby sanitarne, dengę wykryto u osób, które nie podróżowały do egzotycznych krajów. Zostały więc zakażone przez komary, które są w Czechach.
W Polsce przypadków zarażenia dengą jeszcze nie odnotowano, ale przenoszące tego wirusa owady już u nas są. Ujawnił to w "Podcaście o klimacie" prof. Tadeusz Zielonka z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. – Komara roznoszącego chorobę denga już spotkaliśmy w Małopolsce. Kwestią jest nie "czy", ale kiedy będziemy mieli w Polsce chorobę denga i wiele innych chorób egzotycznych. Problem chorób klimatozależnych jest znacznie szerszy, bo chodzi o to, jak polska służba zdrowia jest przygotowana na szybką diagnostykę i wczesne leczenie chorób tropikalnych. To obecnie jeden z najważniejszych problemów zdrowotnych związanych ze zmianami klimatycznymi – powiedział naukowiec.
Prof. Tadeusz Zielonka, który jest członkiem Komitetu Naukowego Koalicji Klimatycznej, zwraca uwagę na to, że obecność egzotycznych owadów i roznoszonych przez nie chorób to efekt tego, że w Polsce jest coraz cieplej. Zimy bez mrozu i śniegu, upalne wiosny i lata sprawiają, że gatunki żyjące w tropikach mają idealne warunki, by się u nas zadomowić. I będzie ich u nas coraz więcej. Podobną diagnozę w niedawnej rozmowie z PAP postawiła specjalistka ds. epidemiologii, prof. Joanna Zajkowska z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji w Uniwersyteckim Szpitalu w Białymstoku.
– Pojawiają się gatunki inwazyjne, a wydłużony okres dni z wysoką temperaturą stwarza warunki, by komary przenosiły choroby, które spotykane są w cieplejszych częściach Europy, np. obecną w Rumunii gorączkę zachodniego Nilu. Pojawienie się nowych wektorów podążających za zmieniającymi się warunkami środowiska, np. zmiana tras przelotów ptaków przenoszących kleszcze i wirusy, stwarza ryzyko zadomowienia się chorób, które dotąd przywoziliśmy z dalekich wycieczek – stwierdziła specjalistka.
Wirusa dengi przenoszą komary egipskie – gatunek bardzo podobny do naszych rodzimych komarów. Na razie w Polsce znaleziono pojedyncze owady, więc nie ma powodu do paniki, ale doświadczenia z innych krajów pokazują, że w najbliższym czasie ten gatunek będzie u nas coraz liczniejszy. Jedynym sposobem uniknięcia zakażenia jest unikanie ukąszeń komarów. To jest jednak trudne, zwłaszcza w wakacje, kiedy lubimy wypoczywać nad wodą. Żeby zminimalizować ryzyko, warto stosować preparaty odstraszające owady, do lasu chodzić w ubraniach zakrywających jak największą powierzchnię ciała.
Warto też wiedzieć, że pierwsze objawy dengi przypominają ostrą grypę. To przede wszystkim bardzo wysoka gorączka, a także silne bóle głowy, bóle mięśni i stawów, nudności i wymioty, może też pojawić się wysypka. Po kilku dniach, gdy choroba się rozwinie, dochodzą też bóle brzucha i krwotoki zewnętrzne (z nosa i dziąseł) oraz wewnętrzne (krew pojawia się w kale i wymiocinach).
Już przy tych pierwszych objawach należy się wybrać do lekarza. Objawy drugiego stadium są już sygnałem, że potrzebne jest natychmiastowe leczenie, w przeciwnym razie może dojść do poważnych powikłań, a nawet śmierci.
Źródło: PAP, tropicalmed.pl
Czytaj także: https://dadhero.pl/291818,jak-walczyc-z-komarami-nie-daj-im-pozrec-swojego-dziecka