Patryk Bryliński, znany lepiej jako Ten Ojciec z TikToka, jakiś czas temu pokazał na Instagramie, jak jego kilkuletnia córka robi wiosenne porządki i zmywa z okna ślady dekoracji jeszcze z Bożego Narodzenia. Choć dziewczynka wyraźnie się stara, szyba po umyciu jest daleka od przejrzystości. Tacie to nie przeszkadza, docenia samo zaangażowanie córki. Innego zdania są internetowi eksperci od wychowywania cudzych dzieci.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Relację z wiosennego mycia okien Ten Ojciec z TikToka opublikował w mediach społecznościowych w połowie kwietnia. Na filmiku widać, jak on leży na kanapie, a jego kilkuletnia córka pucuje okno, by usunąć resztki gwiazdy betlejemskiej. Płyn, szmatka, intensywne szorowanie, ale efekty, delikatnie mówiąc, średnie. Jednak tata, mimo tych "niedociągnięć", jest bardzo zadowolony. "To okno po myciu wyglądało jak kupa. I wiecie co? Olać to! Ona się wkręciła, miała zabawę i na dodatek czegoś nowego się nauczyła" – stwierdził w komentarzu.
Niczego się nie nauczyła
Czy w takim niewinnym nagraniu może być coś kontrowersyjnego? Jak się okazuje, dla niektórych tak. Teraz Bryliński pokazał bowiem, jakie wiadomości i komentarze wysyłali mu obcy ludzie niezadowoleni z efektów mycia. – Zostałem zaatakowany przez perfekcyjnych rodziców. Jakiś czas temu wrzuciłem filmik, na którym moja młoda myje okno, tak, jak potrafi. Fajny słodki filmik, pozytywny vibe, myślę. Nie dla wszystkich – mówi na swoim nagraniu Ten Ojciec z TikToka.
A potem cytuje wiadomości od recenzentów poczynań córki. "No ale nie nauczyła się, bo jest brzydko". "Pozwoliłeś dziecku pobawić się w mazanie po oknie. Ale niczego nowego nie nauczyłeś. Dziecko nadal nie wie, jak się myje okna, a do tego widzi, że jego pomoc na niewiele się przydała", "To zniechęcające", "Tak trudno było powiedzieć, że źle i pokazać, jak zrobić prawidłowo?". Przekaz jasny – ojciec, nie dość, że sam się nie ruszył z kanapy, to jeszcze pozwolił, by córka wykonała pracę byle jak. A przecież powinien był zrobić "test białej rękawiczki" i wytknąć wszystkie błędy.
Czy inni wiedzą lepiej?
Internetowi krytycy trafili na mocnego przeciwnika. Ten Ojciec z TikToka do ich uwag i rad podszedł bowiem z humorem i dystansem. – Po pierwsze, nie wszystko w życiu musi być nauką. Szczególnie w życiu dziecka. Myślę, że może się po prostu czasem bawić. Pamiętam, że sam kiedyś wpadłem w taką pułapkę, że jak czytałem jakąś książkę, to to musiała być jakaś mądra książka – historyczna albo psychologiczna. A to jest głupota. Bo po prostu raz na jakiś czas można sobie przeczytać kryminał i się po prostu bardzo dobrze bawić – powiedział, podsumowując "atak perfekcyjnych rodziców".
I to chyba najlepsze, co mogą zrobić rodzice bombardowani w mediach społecznościowych poradami, uwagami i komentarzami samozwańczych ekspertów, którzy wyciągają "pomocną dłoń", choć nikt ich o to nie prosił. Postawić granice. Potraktować internetowych recenzentów i doradców jak teściową czy wścibską sąsiadkę, która się wtrąca, podpowiada, doradza, a wszystko oczywiście w dobrej wierze.
Psychologowie zgodnie radzą, że w takich sytuacjach należy powiedzieć: "wiem, jak wychowywać moje dziecko, nie życzę sobie komentarzy, a jak będę potrzebował porady, to o nią poproszę". Tak samo jak teściową, można też "zgasić" internetowych ekspertów. Tylko że do tego trzeba mieć pewność siebie i dystans. A najlepiej też poczucie humoru. Tak jak Ten Ojciec z TikToka.