"Opuściłem grupę dla rodziców na WhatsApp i czuję ulgę" – ojciec wyjaśnia powody decyzji

Artur Grabarczyk

16 kwietnia 2024, 11:37 · 4 minuty czytania
Niepozorna decyzja może zmienić życie na lepsze. Przykładem jest mój kolega Adam, ojciec ucznia ósmej klasy jednej z warszawskich podstawówek. Gdy spotkaliśmy się w ten weekend, powiedział mi, że niedawno opuścił założoną przed laty na WhatsApp grupę dla rodziców dzieci z klasy syna. "Nie czytam tych głupot, nie uczestniczę w inbach i czuję ulgę" – mówi. 


"Opuściłem grupę dla rodziców na WhatsApp i czuję ulgę" – ojciec wyjaśnia powody decyzji

Artur Grabarczyk
16 kwietnia 2024, 11:37 • 1 minuta czytania
Niepozorna decyzja może zmienić życie na lepsze. Przykładem jest mój kolega Adam, ojciec ucznia ósmej klasy jednej z warszawskich podstawówek. Gdy spotkaliśmy się w ten weekend, powiedział mi, że niedawno opuścił założoną przed laty na WhatsApp grupę dla rodziców dzieci z klasy syna. "Nie czytam tych głupot, nie uczestniczę w inbach i czuję ulgę" – mówi. 
Rodzicielskie grupy w mediach społecznościowych mają służyć wymianie informacji, ale często stają się areną konfliktów. fot. Pexels/Tracy Le Blanc
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Grupa powstała tuż po pandemii i to właśnie Adam był jednym z inicjatorów jej założenia. Kończyło się zdalne nauczanie, dzieciaki wracały do szkoły, a rodzice czuli potrzebę, by to wszystko jakoś na nowo poukładać. Miały się tam pojawiać informacje na temat tego, jak dzieciaki sobie radzą, gdy nie uczą się już przed komputerem, wieści z klasy szkoły, propozycje ciekawych zajęć, spotkań, wycieczek. – Trochę grupa wsparcia, trochę źródło konkretnej wiedzy – wspomina Adam.


Mało konkretów, dużo zadym

I te wszystkie informacje się tam pojawiały. Szybko pojawiły się też jednak plotki, skargi na nauczycieli i zwykłe gównoburze. – Mówi się, w Polsce wszyscy świetnie znają się na piłce nożnej i na polityce. Dodałbym jeszcze, że wszyscy rodzice są ekspertami od edukacji. Wiedzą lepiej, jak nauczyciel powinien uczyć, jakie robić klasówki i jakie prace domowe zadawać – mówi Adam. Na początku przejmował się tymi dyskusjami. No bo jak się nie przejmować, gdy jakiś rodzic pisze: "Babka od angielskiego mało wymaga. Syn sąsiadów chodzi do równoległej klasy i oni umieją znacznie więcej" albo "Polonista nie radzi sobie z klasą. Maciek ciągle mówi, że na lekcjach jest hałas i on nic nie słyszy" – Czytasz te skargi i zaczynasz łapać paranoję. Myślisz sobie, że to zła szkoła, nauczyciele to nieudacznicy i twoje dziecko niczego się nie nauczy – mówi Adam.

Na to jednak szybko znalazł sposób. Po prostu regularnie rozmawiał z synem, pytał, czego się uczyli, sprawdzał, co było zadane i jak poszła klasówka. I okazało się, że polonista jednak sobie radzi, a lekcje prowadzi ciekawie, tylko nie wszyscy słuchają. Z poziomem nauczania angielskiego i innych przedmiotów też nie jest tak źle, jak wskazywałyby na to alarmujące wpisy "zatroskanych rodziców". Podobnie jak z jedzeniem w szkolnej stołówce, które jego syn lubił i nie uważał, że "kucharki chcą go otruć".

Kto kopnął pierwszy i dlaczego

Posty o niekompetencji nauczycieli wcale nie były jednak najgorsze. Więcej emocji budziły sprawy dotyczące zachowań dzieci. – Janek uderzył Maćka, ten powiedział o tym w domu i się zaczęło. Mama pisze na grupie, żąda szczegółowych wyjaśnień i przeprosin. Tata Janka przepraszać nie zamierza, bo syn mu powiedział, że to Maciek zaczął. I to nie po raz pierwszy, bo on wie od innych, że Maciek jest agresywny i prowokuje innych. No i zaczyna się dym. Jasiek z Maćkiem po dwóch dniach już się kolegują, a ich rodzice jeszcze przez dwa tygodnie się kłócą na grupie. A po dwóch miesiącach przy byle okazji sobie dogryzają – wspomina Adam.

Źródłem jeszcze większych zadym na grupie były też zaproszenia na urodziny. A raczej ich brak. – Zosia miała urodziny i zaprosiła wszystkie dziewczyny z klasy poza Marysią i Adą. Dziewczynkom jest przykro, co zrozumiałe. Rodzice Ady na szczęście rozumieją, że tak bywa, nie wtrącają się. Ale mama Marysi drąży. Wszyscy rodzice na grupie muszą się dowiedzieć, że Zosia jest okrutna, Marysia przez nią cierpi i nie chce chodzić do szkoły – wspomina Adam i dodaje, że ta afera ciągnęła się jeszcze kilka tygodni. I doprowadziła do podziału na grupie. Część rodziców – głównie ci, których dzieci były zaproszone – stanęła po stronie rodziców Zosi. Kilkoro innych wsparło jednak mamę Marysi.

– Sprawa pewnie przyschłaby wcześniej, gdyby nie rodzice Zosi, którzy po jej urodzinach wrzucili na grupę zdjęcia z imprezy, żeby pokazać, jak się wszyscy świetnie bawili. Oczywiście zrobili to złośliwie. Chyba przez tydzień nikt nie pisał o sprawach szkolnych, tylko opowieści o burakach, chamach i wsiokach – opowiada Adam.

Wyścig szczurów

Przez te kilka lat wielokrotnie był o krok od opuszczenia grupy. Za każdym razem dochodził jednak do wniosku, że mimo zadym, obgadywania prywatnego życia nauczycieli, sporów o wycieczki warto tam zostać do końca. Nie zraziło go też to, że część osób zrobiła sobie z grupy forum dyskusyjne na tematy kompletnie niezwiązane ze szkołą.

– Kiedyś jedna z matek zrobiła furorę na wywiadówce, bo pokazała się w zupełnie nowej fryzurze, ścięła i przefarbowała włosy. Wszyscy już na wywiadówce gadali o tej metamorfozie, ale ciąg dalszy nastąpił na grupie. Była też sekcja kibiców, która prowadziła dyskusje przed każdym meczem. Sam w nich uczestniczyłem – mówi Adam. Do wyjścia z grupy właśnie teraz, na kilka tygodni przed końcem roku szkolnego i pożegnaniem ze szkołą, skłoniły go coraz częstsze dyskusje na temat wyboru szkół średnich.

– Niby to temat naturalny, bo przecież nasze dzieciaki kończą ósmą klasę. Ale ludzie dostali obłędu. Ktoś napisał, że jego dziecko chce się dostać do Hoffmanowej, to zaczęły się śmiechy, że się nie dostanie, bo to za wysokie progi. I ciągłe przechwałki – wykupiliśmy świetne kursy, mamy doskonałego korepetytora, na pewno się dostanie do któregoś z najlepszych liceów. A potem to wiadomo, najlepsze studia, pewnie za granicą, świetna praca, miliony na koncie. Jak czytałem te teksty rodziców, to zacząłem współczuć ich dzieciom. I stwierdziłem, że mogę sobie tego oszczędzić. Podobnie jak nadciągającej kłótni o to, jaki prezent kupić wychowawczyni na zakończenie roku. Bo o to też na bank będzie inba – uzasadnia swoją decyzję Adam. 

Czytaj także: https://dadhero.pl/285671,dlaczego-rodzice-przestali-wychowywac-swoje-dzieci-wazniejsza-jest-edukacja