"Absolutnie nie miałem złych zamiarów. Czasami chciałem ułatwić sobie życie, zależało mi na chwili spokoju. Nie ukrywam, zdarzało mi się przekupywać swoje dziecko i nie widziałem w tym nic niestosownego. Teraz wiem, jaki byłem głupi"– pisze do nas jeden z czytelników.
Reklama.
Reklama.
Listów od mężczyzn nie otrzymujemy zbyt często, dlatego ten przeczytałam od razu, jednym tchem. Przyznam, że podziwiam. Mężczyzna przyznał się sam przed sobą i całą historią postanowił podzielić się z nami, a my z wami. To odwaga i umiejętność wyciągania wniosków.
Wychowuję
"Jestem żonaty, mam jedną 6-letnią córkę Oliwię. Z racji tego, że moja żona Kasia dwa lata temu wróciła do pracy i pracuje głównie popołudniami, coraz bardziej angażuję się w wychowanie córki. Przynajmniej tak mi się wydawało. Myślałem, że się angażuję, staram, wychowuję, teraz wiem, że tak naprawdę nie robiłem zbyt wiele dobrego. Krótka rozmowa z córką, a dokładniej jedno-dwa zdania, które mi powiedziała, otworzyły mi oczy.
Wspólne aktywności
Wstaję przed 6, bo już o 7 muszę być w pracy. Zawsze staram się skończyć o 15, by Oliwię odebrać z przedszkola, teraz z zerówki. Wracamy do domu, odgrzewam obiad, który rano przygotowuje żona, jemy, trochę się bawimy, odpoczywamy (w sumie to tylko ja odpoczywam).
Z roku na rok moja córka staje się coraz bardziej wymagająca. Już nie chce sama układać klocków, kolorować czy lepić z plasteliny. Woli grać w planszówki, warcaby, chce się razem uczyć literek. Nic nie chce robić sama, w każde zadanie angażuje mnie. Z jednej
strony podziwiam ją za jej ambicję, chęć dowiadywania się, uczenia i doskonalenia.
Jednak z drugiej, ja czasami, a w sumie codziennie, potrzebuję odpoczynku.
Oliwia całe dnie mogłaby grać ze mną w planszówki, bawić się w różnego rodzaju
zgadywanki – uwielbia kalambury. Cieszę się, że lubi spędzać ze mną czas, że
mamy dobry kontakt, ale...
Trochę odpoczynku
Nie ukrywam, byłem coraz bardziej zmęczony. Coraz częściej marzyłem, by po pracy położyć się na kanapie, włączyć telewizor i po prostu odpocząć. Nie chciało mi się od razu sprzątać po obiedzie czy siadać i grać z córką w te wszystkie gry. Pewnego dnia miałem już naprawdę wszystkiego dość i wpadłem na pewien pomysł.
Zaproponowałem córce, że wrzucę jej do skarbonki 10 zł, jeśli dziś pobawi się sama. Ucieszyła się, a ja miałem spokój. Za kilka dni zaproponowałem paczkę chipsów w zamian za spokojne popołudnie, potem była telewizja, kolejne 10 zł i tak dalej, i tak dalej.
Wydawało mi się, że oboje byliśmy zadowoleni. Coś za coś. Ona coś dostawała, ja miałem spokój i mogłem poleniuchować. Takie przekupstwo wprowadziłem jakieś 2 miesiące temu. W głębi duszy miałem nadzieję, że będzie to trwało wiecznie. Mieliśmy jeszcze jedną umowę, o niczym nie mogła dowiedzieć się mama. Wiedziałem, że byłaby na mnie wściekła i szybko przywołałaby mnie do porządku.
Ale wstyd
Pewnego dnia, kiedy znów chciałem wrzucić Oliwii kasę do skarbonki, powiedziała, że nie chce. Pomyślałem, że 10 zł to za mało. Jednak to nie o to chodziło. Moja mądra, 6-letnia córka spojrzała na mnie i z taką pewnością i dorosłością w głosie powiedziała ‘Tato, ale ty wiesz, że robisz źle? Nie można przekupywać dzieci.’
Jejku, zaniemówiłem. Zrobiło mi się tak strasznie wstyd. Mało nie zapadłem się pod ziemię. Potrzebowałem chwili, by wydusić z siebie jakieś słowa, by ją przytulić i przeprosić. Poszedłem do pokoju, usiadłem na kanapie. Ochłonąłem i zrozumiałem, jaką krzywdę wyrządziłem swojemu dziecku. Nie dość, że uczyłem ją przekupstwa, to pokazywałem, że spokój i odpoczynek jest ważniejszy od czasu spędzonego razem. Tak mi wstyd".