Czyżby? W tej sytuacji możesz sobie poradzić, używając albo argumentu siły, albo siły argumentu. Pierwsze rozwiązanie jest złe, bo nie jest żadnym rozwiązaniem. Znam ten problem z autopsji. Dziecko masz jeszcze bardziej rozżalone, jeszcze bardziej nie chce iść do przedszkola czy szkoły. Problem niechęci pójścia do placówki edukacyjnej pozostaje. Ba, powiększa się, bo dziecko kojarzy go z przymusem.
Dla części dzieci przedszkole lub szkoła są zniechęcające, czas wyjścia wywołuje w nich niepokój. Niektóre się awanturują, inne cierpią z powodu bólów brzucha i ogólnego rozstroju. Jeśli nie rozwiążesz problemu, dziecko może systematycznie zacząć odmawiać chodzenia do przedszkola albo szkoły.
Pójściem na łatwiznę jest uznanie, że dziecko źle się zachowuje albo jest "trudne". To nie tak. To reakcja na coś. Musisz zrozumieć przyczynę. A problem bywa poważny. Jeśli wierzyć amerykańskim psychologom, około 15 proc. dzieci i nastolatków odmawia uczęszczania do szkoły. Przyczyny tej odmowy są zwykle głębokie i często opierają się na intensywnym lęku i strachu.
Musisz ten fakt zaakceptować, a następnie poszukać rozwiązania.
To taki sam człowiek, jak ty, ale mniejszy. Też ma swoje obawy, niepokoje, uczucia. Coś lubi, czegoś nie lubi. Dowiedz się, co w przedszkolu czy szkole jest dla niego problemem. Musisz poznać przyczynę tego, że nie chce chodzić do przedszkola czy szkoły. W przypadku mojego synka chodziło (i dalej chodzi) o kilka kwestii, które wydają się wręcz prozaiczne, ale w oczach małego dziecka są poważnymi problemami. Najwięcej samozaparcia wymaga od niego pójście do przedszkola w środę. Dlaczego? Bo wtedy są "zajęcia korekcyjne", podczas których dobrze jest ćwiczyć na bosaka. A on tego nie lubi i już.
Sam tego nie zwalczysz, tu musisz porozmawiać z nauczycielami, wychowawcami i spróbować znaleźć rozwiązanie. Im też na tym zależy. Poza tym panie w przedszkolu widziały już setki dzieci, które nie chcą chodzić na zajęcia i naprawdę orientują się w tym, jak temu zaradzić. Mojemu synkowi trzeba tłumaczyć, że przecież jak nie chce, to skarpetek zdejmować nie musi. Ale zdążył sobie wgrać w oprogramowanie, że zajęcia korekcyjne są niefajne. Ale jak już do nich dotrwa, to ćwiczy z radością i... na bosaka – tak mówią panie przedszkolanki.
Bardzo dobrym pomysłem jest odgrywanie scenek z przedszkola. Postaraj się, by dziecko w ten sposób pokazało ci, co się w przedszkolu dzieje. Delikatnie sprowokuj malucha, by odegrało jakieś scenki i może się okazać, że ktoś mu dokucza, wychowawczyni jest niemiła. Że czegoś się boi, coś mu nie pasuje.
My dzięki temu wiemy więcej o jego kolegach i koleżankach, z kim trzyma, z kim ma kosę. Że jeden kolega kiedyś naciągnął mu czapkę na oczy. Możne się dowiedzieć w ten sposób wielu rzeczy!
Staraj się opowiedzieć dziecku, co w przedszkolu będzie robiło i co w nim jest fajnego. Lubi rysować? Podkreślaj, że rysowania ma sporo. Lubi lepić? Mów o lepieniu. Tańczeniu, śpiewaniu, cokolwiek sprawia mu przyjemność.
Lubi się z Kubą, Mają, ciocią Halinką? Podkreślaj, że przedszkole jest miejscem, gdzie może ich spotkać, pobawić się z nimi i połobuzować. Wzmacniaj pozytywne odczucia. Moja żona, o wiele lepiej ode mnie orientująca się w imionach dzieci z przedszkola, opowiada naszemu maluszkowi z kim się dziś zobaczy, co będzie z kim robił. I to świetnie działa.
Pewnie nieraz cię korci, żeby mu powiedzieć, że przecież ty musisz iść do pracy. A może nawet tej pracy nie lubisz. Ale jest ważna i po prostu musisz. To nie jest najlepsze rozwiązanie, bo dziecko przejmuje tę kalkę. Jeśli ty nie lubisz chodzić do pracy, dziecko nie polubi chodzenia do przedszkola czy szkoły. Bo to mus, bo to niefajne.
Poopowiadaj dziecku o swojej pracy, znajdź w niej pozytywy, ciekawe rzeczy. Wtedy i ono będzie się starało znaleźć pozytywy w przedszkolu czy szkole. My staramy się unikać mówienia o tym, że nie chce nam się iść do pracy, czegoś zrobić, że czeka na nas coś trudnego. Lepiej mówić o ciekawych wyzwaniach, ale też nie ma co za bardzo lukrować. Dziecko zauważy dysonans, jeśli będziesz mówić o tym, jak fajnie było w pracy, a jednocześnie padasz na twarz ze zmęczenia.
Dzieci wbrew pozorom nie lubią niespodzianek. Opowiedz maluchowi, co będzie robił w przedszkolu, co będzie do jedzenia, jakie będą dziś zajęcia.
Przed wyjściem nie stwarzaj atmosfery pośpiechu i nerwowości. To wymaga dobrej organizacji, ale się opłaci. Wychodźcie na spokojnie, bez nerwów, paniki. Wcześniej przygotuj ubranka i inne rzeczy, skonsultuj to z maluchem. Unikniesz sytuacji, kiedy oświadczy, że nigdy przenigdy nie pójdzie w tej bluzie. Miejcie to ustalone wcześniej, niech maluch ma też wpływ na te sprawy. On też ma swoje upodobania i preferencje.
Mój synek lubi przed wyjściem do przedszkola dowiedzieć się, co będziemy robić później. Ustalamy czy mama albo tata dadzą radę przyjść wcześniej, wziąć hulajnogę albo rower. Opowiadamy sobie, co razem zdziałamy. I nawet jeśli plan nie wypali, to warto go mieć.
Mogę się też założyć, że twoje dziecko ma pewnie jakiś ulubiony drobiazg. A jeśli nie ma, to pomóż mu go zidentyfikować. Może mała figurka, samochodzik, serduszko? Niech ma je w kieszeni. Zajmie się wtedy tym, by go mieć ze sobą, wziąć, pilnować.
Nie ma bata, nie możesz wziąć sobie wolnego i musisz zorganizować dziecku wolny czas po przedszkolu czy szkole. Ty jesteś dorosły, umiesz (lepiej lub gorzej) radzić sobie z emocjami, wyładować się, przemyśleć. I to ty musisz zadbać o to, by dziecko miało lekką głowę.
Musisz się z nim bawić, czytać, grać, spacerować, pomóc mu znaleźć czas i sposób na relaks. Uwolnić się od emocji, które nim targają. Bo targają każdym dzieckiem, różnie się tylko uzewnętrzniają.
Ja na przykład uwielbiam czytać mojemu synkowi książki. Wczuwam się w role, pewnie czasem przesadzam z emfazą, gestykuluję. I wiem, że obu nam wspólne czytanie sprawia dużą radość.
Jakich? Jedne to bóle brzucha lub bóle głowy, mdłości, słaby sen. Kolejne to okazywanie oznak złości, wybuchy agresji. Albo w drugą stronę: wycofanie, przygnębienie, zbytnie wyciszenie. To wszystko objawy tego, że coś jest nie tak.
Wróć do punktu pierwszego i znajdź przyczynę! No i pamiętaj: jej zidentyfikowanie to dopiero początek roboty. Musisz dać o tym znać w przedszkolu czy szkole, a następnie przepracować problem. Nie jest wykluczone, że będziesz musiał skorzystać z pomocy psychologa. To żaden wstyd, wręcz przeciwnie. Wychowanie dziecka to piekielnie trudna sprawa i zwrócenie się o profesjonalną pomoc świadczy o twojej dojrzałości i troski o dziecko.