Silna relacja z własnym dzieckiem to coś, na czym zależy każdemu tacie. Gdy dziecko dorasta, może się jednak okazać, że coraz trudniej znaleźć wam wspólny język. Więc jak przekazać dziecku wszystko, czego chciałbyś je nauczyć? Spokojnie, są na to sposoby! Nawet mimo różnic temperamentów, wieku, a w przypadku córki także płci, możecie znaleźć coś, co będzie wasze, wspólne i wyjątkowe.
To dość oczywiste, że hobby może cementować relację ojciec-dziecko. Jeśli masz pasję, którą udało ci się zarazić twoją pociechę, jesteś szczęściarzem. Możesz robić to, co kochasz, dzieląc się tym z najbliższymi. Ale co jeśli dziecko nie chce łowić ryb lub majsterkować w warsztacie? Taka wspólna "rozrywka" w takim wypadku nie będzie przyjemna dla żadnego z was. Dlatego, zamiast zmuszać, lepiej odpuścić i znaleźć coś, co będzie przyjemne dla każdej ze stron.
Wielu ojców próbuje zainteresować się tym, co lubi dziecko. I chyba najczęściej spotykają się przed ekranem. Dziś opcji jest naprawdę wiele: od gier na komórkę, przez gry na PC, po te na konsole. Każdy znajdzie coś dla siebie.
Gry pozwalają dziecku poczuć się panem swojego losu. To ono jest odpowiedzialne za decyzje, które podejmuje podczas rozgrywki. Mogą być kreatywne, rozwiązywać problemy, pozwalać pokonywać swoje słabości, ale także sprawdzać i doskonalić swoje umiejętności. To często też sposób na dziecięcą samotność. Nierzadko właśnie dzięki grom w sieci dziecko nawiązuje przyjaźnie, rozmawia z ludźmi, których normalnie nie miałoby szans spotkać.
Jednak zamiast wziąć pada i zasiąść z dzieckiem przed telewizorem, możesz zrobić coś znacznie lepszego! Wyciągnij swoją pociechę sprzed szklanego ekranu i niczym bohaterowie najlepszej gry komputerowej przeżyjcie taką przygodę w offlinie.
Przypomnij sobie, co czułeś, gdy byłeś małym chłopcem i sam grałeś w gry. Twoje dziecko odpalając konsolę 30 lat później (co prawda z lepszą grafiką i bardziej rozbudowaną fabułą) tak naprawdę poszukuje dokładnie tego samego. Kieruje nim potrzeba przeżycia ekscytującej przygody, doświadczenia silnych emocji, ale i sprawdzenia swoich umiejętności. To coś, co was łączy. Dlatego zabierz dziecko sprzed ekranu, zrzuć z kanapy i zafunduj niezapomniane przeżycia w realu!
O czym mowa? W Polsce mówi się na nie biegi z przeszkodami albo biegi ekstremalne. Sam skrót OCR pochodzi z angielskiego: Obstacle Course Racing. Tego typu biegi to przede wszystkim konfrontacja z samym sobą: ze swoją wytrzymałością, siłą, kondycją, psychiką, ograniczeniami i słabościami, strachem czy lękiem i siłą natury. Możliwe, że słyszałeś o Runmageddononie, najpopularniejszym w Polsce ekstremalnym biegu z przeszkodami. Jednak czy wiesz, że ma on swoją wersję dla dzieci i całych rodzin?
Nic tak nie buduje rodzinnych więzi jak wspólna przygoda, w dodatku w wersji ekstremalnej. Jednak nie ma się czego bać. Znajdziecie tu wszytko, co dzieci (i wbrew pozorom dorośli także!) kochają. Formuła Family to 2 kilometry wyjątkowej, błotnej zabawy z co najmniej 15 ekscytującymi przeszkodami. Nie jest lekko, ale gwarantuję osobiście, że będziecie zachwyceni.
Drużyna musi składać się przynajmniej z 1 osoby dorosłej (ale mamę też możecie zabrać ;)) oraz minimum jednego dziecka, w przedziale wiekowym 4-15 lat. Maksymalna liczba uczestników w drużynie to 5. Tak więc biec może nawet cała rodzina.
Organizatorzy zadbali o to, by tor przeszkód był wyzwaniem zarówno dla małego, jak i dużego uczestnika. Jednocześnie nikt nie płacze, że jest za trudno (no może niektórzy dorośli, ale głęboko w duszy, bo dzieciaki dają takiego czadu, że wstyd pokazać swoją słabość ;)). Niesamowite jest jednak to, jak wszystko jest zaplanowane, gdy dorosły ledwo zipie, dzieciaki krzyczą "Szybciej tato!", "Dawaj mamo!" i w zasadzie na odcinkach biegowych trzeba je gonić.
Choć trasa dostosowana jest do najmłodszych, jednocześnie jest wyzwaniem dla rodziców, więc o nudzie nie ma mowy. Zmęczenie? Gwarantowane, Satysfakcja? Ogromna! Apetyt na więcej? Na maksa!
Poza wysiłkiem fizycznym i konkurencją, w której bierzecie udział, dzieje się jednak znacznie więcej. Dzieciaki i te małe, i te starsze, są zachwycone, gdy tata podsadza na ścianę albo mama podtrzymuje opony (no w końcu, jak często się to zdarza?). Zobaczyć staruszków wymazanych błotem - bezcenne! Można się bezkarnie taplać w błocie, a ojciec jeszcze każe wchodzić w butach do wody. Nikt się nie czepia, że ostatecznie się je pogubiło. Totalny czad!
Niby to bieg i rywalizacja, ale zdrowa. Wszyscy sobie pomagają i nikt nie zostaje sam w tyle. Czuć dużo życzliwości, bo wokół Runmageddonu przez lata stworzyła się niesamowita społeczność i to widać. Czuć tę ekstra energię na każdym zabłoconym kroku.
Co jeszcze oferuje Runmageddon dla najmłodszych? Poza formułą Family dzieciaki mogą brać udział także w Runmageddonie Kids. To, w zależności od wieku, minimum kilometr trasy. Kategorie wiekowe w formule Kids to: 4-5 lat, 6-8 lat, 9-11 lat. Młodzi wojownicy starują samodzielnie, bez opiekunów. Tu także nie brakuje błota i ekscytujących przeszkód. Trzeba pokonać m.in. pionową ścianę i pajęczynę. Są doły i trzeba się wspinać, nie brakuje błota, czołgania się, błota, lodowatej wody i... jeszcze trochę błota.
Dla nastolatków przewidziany jest Runmageddon Junior. To 3-kilometrowa (tak dla odmiany błotna) trasa z 15 ekscytującymi przeszkodami. Wyzwanie mogą podjąć wojownicy między 12. a 15. rokiem życia.
Runmageddon to świetna przygoda niczym z gry komputerowej, jednak śmiem wątpić, czy jednorazowa. Będąc w runmageddonwym miasteczku, widać całe runmageddonowe rodziny, które już łyknęły tego OCRowego bakcyla. To nie dzieci, które same biegną, to nie atletyczni faceci, czy fit laski, które chcą się sprawdzić. To całe rodziny, które biorą udział w biegach na różnych trasach.
Widać, że niektórzy spędzają tak niemalże całe dwa dni. Rodzice biorą udział w Intro, Rekrut lub Classic, a dzieciaki w Juniorze lub Kidsie, a żeby nie było nudno na deser fundują sobie jeszcze bieg Family. Są razem, kibicują sobie. Czuć niesamowitą atmosferę.
Każdy jest jak u siebie. Widać, kto jest weteranem. Jednak żaden świeżak nie czuje się zagubiony. Za to u tych, którzy pojawili się tu po raz pierwszy, widać zachwyt i miłe zaskoczenie. W Warszawie nie zauważyłam płaczących i niezadowolonych dzieci, dorosłych, którzy się nudzili, lub by im się nie podobało. Kogoś, kto narzekałby na brud czy zimną wodę, za to jest mega klimat i olbrzymi apetyt na więcej! Na mecie tylko słychać podekscytowane dzieci: "Tato, następnym razem...", "Ale pobiegniemy jeszcze", "Kiedy kolejny bieg?"
Nadal nie jesteś pewien i zastanawiasz się, czy to dla ciebie? To teraz pomyśl jeszcze raz o tym czego chcesz nauczyć swoje dziecko jako ojciec? Wyjście poza własną strefę komfortu, przełamywanie słabości, próbowanie nowych rzeczy, to najlepsza lekcja, jaką możesz dać własnemu dziecku. To właśnie dając taki przykład, wychowasz pewną siebie osobę, skłonną do przekraczania własnych granic, sięgającą dalej, chcącą bardziej i więcej - po prostu odważnego człowieka!