
REKLAMA
Oczywiście: w sytuacjach "spontaniczno-awaryjnych" jakakolwiek prezerwatywa będzie mniejszym złem, niż jej brak. Lecz sięganie po to, co akurat macie pod ręką, naprawdę trudno nazwać rozwiązaniem idealnym. Umówmy się: mówiąc o penisach, powinniśmy raz na zawsze zapomnieć o pojęciu "rozmiar uniwersalny" (bądź też, bardziej światowo: "one size fits all").
Dodajmy, że rozmiar to nie wszystko (sic!), przecież – podobnie jak w świecie mody – kluczem do sukcesu jest tutaj uwzględnienie rozmaitych preferencji indywidualnych. Jaka grubość prezerwatywy będzie dla mnie idealna? Jaką ilością lubrykantu powinna być pokryta? Czy zależy mi na gładkiej powierzchni, czy szukam takiej z prążkami lub wypustkami?
Oto kwestie, które porusza Durex – chodzi o budowanie świadomości, że skoro nie kupujemy niedopasowanych i niewygodnych spodni, koszulek albo butów, tym bardziej nie powinniśmy robić tego w przypadku "gumek". Przecież właściwy wybór oznacza z jednej strony znacznie lepsze zabezpieczenie przed niechcianą ciążą i chorobami przenoszonymi drogą płciową, a z drugiej: o niebo lepsze wrażenia erotyczne.
Coś dla siebie znajdą zarówno panowie z większym przyrodzeniem (Durex Feel Thin XL), jak i ci, którym zależy na gładszych doznaniach i większej ilości lubrykantu (Durex Feel Thin Fetherlite Elite). Są też świetne propozycje dla dbających o bliskość z partnerem, czyli supercienkie prezerwatywy (Durex Invisible Supercienkie), jak i takie zapewniające dodatkową rozkosz partnerce dzięki prążkom, wypustkom oraz żelowi stymulującemu (Durex Intense).
Wybór jest naprawdę duży; wystarczy, że – ułatwiając sobie owo przedsięwzięcie rzutem oka na "ikony nawigacyjne" umieszczone na opakowaniach – poświęcisz odrobinę czasu i energii na znalezienie swojego/ waszego ideału. Dzięki temu życie stanie się zarazem znacznie spokojniejsze, bardziej ekscytujące (przyjemność dla każdej osoby może oznaczać coś innego) i… stylowe. Bo przecież, wracając do analogii ze światem mody, prezerwatywy są jak ubrania: muszą pasować do nas, a nie my do nich.
W myśl tej zasady postanowiliśmy rozpuścić wici po kolegach i koleżankach (w końcu rozkosz nie ma płci), prosząc ich o opisanie sytuacji, w których nieodpowiednia prezerwatywa stała przyczyną mniejszych lub większych perturbacji; nie tylko w łóżku, lecz i w najogólniej pojętym życiu. Efektem była istna lawina śmieszno-strasznych anegdot – oto niektóre z nich.
Rafał:
Chwila prawdy: byłem jednym z tych kolesi (bazując na rozmowach z kolegami dodam: jednym z wielu kolesi), którzy dali się omotać temu, co można zobaczyć w filmach porno; totalnie zafiksowanych na punkcie rozmiarów swoich przyrodzeń. I chociaż moje gabaryty, powiedzmy sobie uczciwie, nie odbiegają od "średniej krajowej", przez dłuższy czas kupowałem wyłącznie największe z dostępnych prezerwatyw. Żeby się dowartościować? Bo wmawiałem sobie, że wzbudzam zachwyt zarówno u kasjerek w drogerii, jak i u dziewczyn, którym w sypialni "przypadkowo" demonstrowałem napis XL na opakowaniu kondomów?
Z dzisiejszej perspektywy wydaje mi się to śmieszne i żenujące, ale moje lateksowe zabezpieczenia były zdecydowanie za długie i zbyt szerokie, więc penis miał oversize'ową stylówkę niczym raper Tede w latach 90. Czy spadały w najmniej oczekiwanych momentach? Tak. Czy mogłem odbierać wszystkie bodźce w prezerwatywach, które nie przylegały właściwie? Nie.
Na szczęście zmądrzałem i wiem, że do tej kwestii trzeba podchodzić tak samo, jak do klasycznej, ponadczasowej mody: nie może być ani za krótko i zbyt ciasno, ani zbyt obszernie. Ot, w sam raz. Zdecydowanie warto poznać różne fasony i znaleźć taki, który będzie dla nas idealny. Mała porada: wspólne zakupy prezerwatyw z ukochaną mogą być świetną formą gry wstępnej. Oczywiście nie muszę nawet mówić, że jeszcze większą frajdą są późniejsze testy nowych nabytków.
Tomek:
Sytuacja sprzed jakichś trzech lat: jestem naprawdę wysportowanym, zdrowo odżywiającym się kolesiem przed trzydziestką i znienacka dopadają mnie problemy z erekcją. Załamka. Wszystko zbiegło się w czasie z momentem, w którym zacząłem sypiać z Anią, dzisiaj moją narzeczoną. No i zaczęła się masakra: jestem z dziewczyną, która kręci mnie na maksa, a w łóżku czuję irytację i frustrację.
Wisienkami na torcie były wspomniane problemy ze wzwodem i to, że kondomy często pękały w trakcie seksu. Na szczęście zawczasu zorientowałem się, o co tak naprawdę chodzi: te, które zakładałem, uciskały mnie za mocno; wywoływały ból, ściskały nasadę penisa tak, że pozostawiały tam czerwone ślady i utrudniały dopływ krwi. Wystarczyło sięgnąć po takie o większej średnicy i… już! Wszystko zmieniło się o 180 stopni.
Aniela:
Moja historia jest bolesna, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Pokrótce: wszystko wydarzyło się na wyjeździe ze znajomymi i znajomymi znajomych. Fajny hotel, jacuzzi, świetne jedzenie. Chociaż zasadniczo jestem osobą mało spontaniczną – postanowiłam ostro zaszaleć. Nie chodziło wyłącznie o to, że wylądowałam w łóżku z Łukaszem, którego do tej pory znałam wyłącznie na tzw. cześć. Gdy atmosfera zrobiła się naprawdę gorąca, zdecydowałam się na coś, czego do tej pory nie robiłam: na seks analny.
Szukając plusów: byliśmy na tyle odpowiedzialni, że wcześniej, przemieszczając się w stronę jego pokoju, zaliczyliśmy automat z prezerwatywami. Jednak kupiliśmy pierwszą lepszą gumkę, która – o czym przekonałam się kilkanaście minut później – była zdecydowanie niewłaściwym wyborem w czasie "tych" praktyk. Dziś już wiem: brak doświadczenia i brak odpowiedniego nawilżenia to piekielnie złe zestawienie…
… wiem też, że anal może być dla dziewczyny czymś niesamowicie wręcz rozkosznym, bo po dłuższym czasie postanowiłam spróbować go raz jeszcze, tym razem nie działając jednak na tzw. partyzanta, ale podchodząc do sprawy z głową. Z moim obecnym chłopakiem wybraliśmy prezerwatywy z dodatkową ilością lubrykantu, dzięki którym sprawy poszły nam… bardzo gładko i, słowo, naprawdę przyjemnie.
Następnego dnia znów sięgnęliśmy po te gumki, dokładając odrobinę lubrykantu (no i coraz lepiej dopracowaną grę wstępną) i… uzależniłam się od miłości greckiej. Wnioski płynące z moich doświadczeń są proste: nie każda prezerwatywa sprawdzi się idealnie we wszystkich okolicznościach. Chcesz (chcecie) czerpać pełnię radochy z seksu? Nie należy iść na żywioł, tylko wybrać odpowiednią.
Marta:
Czy prezerwatywa może być sposobem na ratowanie małżeństwa? Jak najbardziej. Z Radkiem poznaliśmy się w czasach szkoły średniej. Był moją pierwszą prawdziwą miłością, facetem, z którym straciłam dziewictwo, no i do dziś jest jedynym partnerem seksualnym. Po maturze nasze drogi się rozeszły, jednak gdy po kilkunastu miesiącach znów trafiliśmy na siebie, sprawy potoczyły się błyskawicznie – wylądowałam na ślubnym kobiercu z mężczyzną inteligentnym, ciepłym, opiekuńczym i zabawnym. No a do tego cholernie seksownym.
W teorii nasze życie erotyczne powinno być idealne, jednak łapałam się na tym, że sypiam z nim głównie dlatego, że… tak wypada, tak trzeba, bo sprawiam mu przyjemność. W łóżku, owszem, było sympatycznie. Jednak, niezależnie od starań Radka, nigdy nie odczuwałam jakiejś większej rozkoszy, o orgazmie nie wspominając. Wszystko to przekładało się na nasze życie codzienne – pojawiły się pierwsze poważne kłótnie, których powodem była moja skrywana frustracja łóżkowa.
Wszystko zmieniło się na lepsze, gdy pewnego razu moja połówka kupiła "bajeranckie" prezerwatywy. Miały prążkowaną powierzchnię i były nawilżone żelem, dzięki któremu poczułam BARDZO przyjemne mrowienie i naprzemienne uczucie chłodu oraz ciepła. Okazało się, że w tym szaleństwie jest metoda – od tamtej pory ich używamy, a związek kwitnie.
Jacek:
"Numerek w gumce przypomina całowanie się w reklamówce na twarzy albo jak lizanie loda przez papierek" – na pewno znasz rozmaite wariacje na temat owej mitycznej "prawdy", zgodnie z którą prezerwatywy odbierają niemal całą radość z seksu. Szczerze? Przez naprawdę długi czas myślałem w identyczny sposób. Pamiętam, że jako nastolatek zacząłem od bezpiecznego seksu, jednak po pewnym czasie zacząłem kombinować jak przysłowiowy koń pod górę, żeby tylko unikać zakładania kondomów.
Wszystko po to, żeby prezerwatywy nie "ukradły" mi sporej części frajdy w łóżku, której – o czym przekonałem się parę miesięcy temu – tak naprawdę kraść nie muszą! Przeczytałem o tym, że u każdego faceta odczuwanie rozkoszy odbywa się inaczej, że to kwestia mocno indywidualna, uzależniona np. od ilości zakończeń nerwowych na penisie i… miliarda innych czynników, których nawet nie pamiętam.
Istotne jest to, że nareszcie zrozumiałem: na rynku są gumki "skrojone" pod kątem różnych potrzeb, a więc trzeba znaleźć takie, które będą dla nas idealne. Jak się okazało, w moim przypadku wystarczyło sięgnąć po prezerwatywy supercienkie i… już! Seks w nich jest – nazwijmy to tak – totalnie orgazmiczny. Jesteś jedną z tych osób, które perorują o tych pocałunkach w reklamówkach i lodach lizanych przez papierek? Podejrzewam, że najzwyczajniej w świecie używałeś do tej pory niewłaściwych gumek.
Materiał powstał we współpracy z firmą Durex. Imiona naszych bohaterów zostały zmienione.