Wiem, że nadepnę wielu osobom na odcisk, także moim bliskim znajomym, ale naprawdę uważacie, że opieka nad psem równa jest wychowywaniu dziecka? No to chyba was pogięło!
"Wiem, co czujesz, bo mam psa" - właściciele zwierząt lubią porównywać opiekę nad nimi do wychowywania dzieci.
Różnice w sposobie opieki i bagażu emocjonalnym są jednak zatrważające.
Powyższy tekst ma być żartem, ale czasem bywa deprecjonowaniem pracy rodziców.
Jakoś mam dość już tego szczebiotania "psiarzy", że dokładnie wiedzą, o czym mówię, gdy rozmawiamy o dzieciach, bo przecież w domu mają pupila.
Pewnie, gdy adoptowaliście swojego pieska lub kupiliście, poczuliście dozgonną miłość. Czasem trudną, która musiała zostać wykuta przez miesiące nauki niesikania na dywan, ale w końcu się udało.
Widzicie pyski swoich zwierząt i zastanawiacie się, jak można być takim słodziakiem. Pies zawsze kocha, nigdy nie zdradzi, nie pójdzie do terapeuty, żeby wyleczyć się z waszego "rodzicielstwa".
Pewnie, posiadanie zwierzaka ma wiele plusów. Przede wszystkim emocjonalnych. Tak rodzice ze zwierzakami w domach wychowują empatyczne i opiekuńcze dzieci.
Jednak nadal różnica pomiędzy rodzicielstwem a opieką nad zwierzętami jest tak wielka, że nie ma co kłaść ich na jednej szali.
Wychowanie dziecka to wieloletnia praca nas zrozumieniem siebie, swoich reakcji, poukładanie sobie w głowie, jak wyglądało nasze dzieciństwo i zmierzenie się z nową rolą w życiu.
Wyjście ze szpitala z noworodkiem w ramionach to początek życiowej rewolucji. Rodziców czeka kilka miesięcy deprawacji snu, nieustannego strachu o zdrowie dziecka i tysiące złotych do wydania na szczepienia, pieluchy i gadżety dla dziecka. Kosztów zupełnie niewspółmiernych z tym, ile wydają właściciele psów.
Pewnie ktoś zaraz napisze komentarz, że jego psiak był kiedyś chory i wydał grube setki na leczenie. Halo! Rodzice też to robią, gdy ich dzieci są chore. Gdy choroba jest poważna, to wizyty u lekarzy i rachunki się nie kończą.
Kilka razy słyszałam, że ktoś musi zrywać się z imprezy, bo musi wyprowadzić psa albo opiekuje się zwierzakiem znajomych i wskoczy tylko nasypać karmę do miski. Jednak nikt nie zrywał się od razu z miejsca. W dodatku mógł sprawować pieczę nad psem po pijaku.
Dziecku, za przeproszeniem, nie rzucisz żarcia na podłogę i nie ruszysz na spacer z wózkiem, będąc na bani.
W rodzicielstwie dochodzi aspekt psychologiczny, wszystkie rzeczy, które robimy, wpływają na rozwój emocjonalny naszych dzieci. Pojedyncza irytacja może zostać przez nasze dziecko zapamiętana i zburzyć zaufanie, które budowaliśmy przez lata.
Powiecie, że z psami jest podobnie? Pewnie tak, ale na znacznie mniejszą skalę. Hordy wściekłych psów nie będą w przyszłości serwowały nam kawy, zarządzały naszymi oszczędnościami w banku i ustanawiały prawa. Zostaną psami już na zawsze.
Nie mówiąc już o tym, że łączenie home office'u z opieką nad dziećmi kontra opieką nad zwierzętami, była dla rodziców o wiele bardziej wyczerpująca.
A schodząc z tonu, czy naprawdę mówiąc te rzeczy, macie na myśli, że wyjście dwa razy na kupkę i monotonna karma ze zmielonych warzyw, to samo, co robią rodzice z dziećmi?
Ja wiem, że chodzi wam o miłość i opiekę, ale różnice są zbyt duże.
Świetnie ujął to Jeremy Wilson w Fatherly. Chcesz zobaczyć różnicę? Odpowiedz sobie na te pytania:
Czy możesz wyjść z domu o każdej porze, w dzień i w nocy, zostawiając "dziecko" bez nadzoru?
Czy możesz zostać na imprezie tak długo, jak chcesz, pod warunkiem, że zostawiłeś dla "dziecka" trochę jedzenia?
Czy możesz leżeć i nic nie robić cały dzień i twoje "dziecko" nie będzie miało nic przeciwko?
Czy twoje dziecko może sikać w dowolnym miejscu na podwórku?
Czy możesz jechać sobie na wakacje i zostawić "dziecko" u zupełnie obcych znajomych lub hotelu?
Czy zapłaciłeś za to, żeby nie mieć żadnych "wnucząt"?
Czy robi to, co chcesz, bez mrugnięcia okiem i narzekania, że znowu czegoś od niego chcesz?