
Mój Maks pokochał książki z jednego, dość zabawnego powodu: dzięki nim może pokazać, jaki jest mądry [śmiech]. Wprost uwielbia chwalić się ciekawostkami, o których wspólnie przeczytaliśmy w książkach.
Książki powinny prowokować do myślenia. I tak, zdaję sobie sprawę, że mówimy o książeczkach dla dzieci. Ale popatrzcie tylko na te tytuły: “Czy drzewa potrafią mówić?” albo “Czy ryby świecą w ciemności?”. Nie znam dziecka, które nie chciałoby poznać odpowiedzi na te pytania.
Doskonale pamiętam, jak Adaś po raz pierwszy, sam z siebie poprosił mnie o książeczkę. Byłem w siódmym niebie, bo uwielbiam czytać i bardzo chciałem, żeby synek podzielał moją pasję. Patrzyłem więc z dumą, jak wyjmuje “Detektywów Malusińskich” z kartonika Happy Meal, przegląda kartka po kartce i… zaczyna bazgrolić po książce kredkami. Rzuciłem się, żeby mu wytłumaczyć, że tak się nie robi, ale okazało się, że Adaś lepiej zna się na książkach ode mnie. Przynajmniej na tych z McDonald’s [śmiech]
Może to zabrzmi dziwnie, ale wydaje mi się, że moje dziecko wybiera książeczki z myślą o mnie. Jasne, wspólne czytanie sprawia Aleksowi sporo frajdy, ale on chyba podświadomie wie, że ja po prostu uwielbiam wcielać się w te wszystkie postaci, udawać głosy i tak dalej. Cóż, grunt, że oboje dobrze się przy tym bawimy.
Artykuł powstał we współpracy z McDonald's.