Siusiak i cipka to wydawać by się mogło części ciała, o których nie powinniśmy mieć problemu dyskutować z naszymi dziećmi. Siusiakami chłopcy zafascynowani są od najmłodszych lat. Siusiaki to nasza siła, pokaz naszej władzy i mocy. Za to cipki? Cipki mało kto kocha...
Brak określenia na kobiecy narząd płciowy odpowiedni dla dzieci wynika z głęboko zakorzenionego mizoginizmu.
Polacy boją się używać słowa cipka, ponieważ kojarzą je z wulgaryzmami.
Czy mogę używać słowa cipka przy dzieciach?
Siusiak to powód do dumy. Jestem pewien, że znacie ojców, którzy pokazując wam zdjęcia USG, wskazywali na siusiaka swojego syna pełni dumy i stwierdzali "patrzcie, jakiego ma wielkiego". Kojarzycie też, nawet jeśli nie w życiu to z filmów i seriali, matki, które pokazują zdjęcia teraz już dorosłego faceta i stwierdzają, że kiedyś to miał malutkiego słodziutkiego siusiaczka.
Oczywiście tego typu stwierdzenia zawstydzają facetów, ale pomagają im w zrozumieniu jednej ważnej rzeczy. Nasze siusiaki nie są powodem do wstydu. Posiadamy je, korzystamy z nich, czy to dla rozrywki, czy z powodu fizjologicznych potrzeb i nie ma w tym nic złego. W wypadku cipek – dziewczynki już tak łatwo nie mają.
Twój siusiak jest wspaniały
Oczywiście wynika to z historii patriarchatu. Chłopcy od zawsze uczeni byli, że ich siusiaki to źródło magicznej mocy. To dzięki nim mogli przedłużać swój ród.
To właśnie nimi byli w stanie stworzyć rodzinne imperium. Na tyle mocno było to zakorzenione w kolejnych pokoleniach, że pewien facet z Austrii doszedł do wniosku, że kobiety marzą o jednym: o posiadaniu własnego.
Wynikało to oczywiście z tego, że dla kobiet posiadanie cipki to powód do wstydu. Tak, były one błogosławione, ponieważ wychodziły z nich dzieci. Jednak podkreślanie świętości cipki spowodowało, że cipka stawała się sama w sobie święta. A świętością nie wolno się bawić, nie wolno jej traktować lekko, cipka musi być ukryta i chroniona przez właściciela.
Od najmłodszych lat wmawiano dziewczynkom, że ich cipki powinny być ukryte, a rozmowy o nich nie powinny być nawet prowadzone. Gdy chłopiec czuł dumę z tego, co skrywał w majtkach, dziewczynka musiała się tego wstydzić, zwłaszcza że z tej świętej cipki co miesiąc wypływa obrzydliwa, nieczysta i brzydka krew.
Strach przed cipką wynika z partiarchatu
W poszukiwaniu prawdy o cipkach jest coś jeszcze. Od zarania dziejów o siusiakach mówimy z otwartością, ponieważ mamy słowo, które nie kole nikogo w oczy. O cipkach mówić się boimy. Ponieważ gdy siusiak to legalna, niewulgarna wersja kutasa czy fiuta, tak cipka, najdelikatniejsze określenie, jakie znamy, jest nadal postrzegane jako coś zdrożnego, o czym nie powinniśmy wspominać.
W końcu jest zdrobnieniem słowa cipa, która jest jednoznacznie wulgarnym słowem. Jednak patrząc na nasz język, nie mamy do zaoferowania niczego ponad cipkę. Trudno oczekiwać, abyśmy rozmawiając z dzieciakami, mówili o waginach, a zresztą byłoby to działanie, które niepotrzebnie dodawałoby cipce powagi. Jeśli chłopiec ma siusiaka, a nie penisa, to dziewczyna nie może mieć pochwy zamiast cipki.
Gdy chłopcy dowiadują się od maleńkości, czym są siusiaki i do czego służą, dziewczynki są postrzegane jako płeć, która nie tyle posiada własny narząd płciowy, a raczej nie ma siusiaka. Ma dziurkę, nicość, brak czegoś ważnego.
Dlatego od dłuższego czasu zastanawiam się, jak o cipkach rozmawiać z moimi dziećmi. Jak wyjaśnić ich istnienie, ale co najważniejsze, jakiego słowa użyć w stosunku do cipki.
Cipka, muszelka, brzoskwinka, sikorka
W sieci znajdziemy dziesiątki sugestii, jak nazywać cipkę. Niektórzy uważają, że warto wykorzystywać określenia takie jak brzoskwinka czy muszelka, co przyznam szczerze, trochę mnie szokuje. Nikt nie sugeruje, aby siusiaka nazywać ogórkiem.
Inni chcą używać słów infantylnych, takich jak pisia, ale wydaje się, że każdy boi się słowa najprostszego i najpopularniejszego. Boimy się cipki.
– Cipka w oryginale jest określeniem na kurę. Wynika to z faktu, że wołając je, używano przez lata słów "cip cip" – wyjaśnia Krystyna Długosz-Kurczabowa z Uniwersytetu Warszawskiego. Słowo to ma to charakter onomatopeiczny, jednak z czasem zaczęła też występować jako określenie dla żeńskiego organu płciowego. Jednak każdy językoznawca, z którym rozmawiam, nie chce mi wyjaśnić, jakiego słowa powinniśmy używać w rozmowie z dorastającymi dzieciakami.
Podkreślają, że chociaż z ich perspektywy słowo cipka nie powinno przysparzać kłopotów, decyzja ta powinna należeć do rodzica.
O cipce rozmawiajmy od maleńkości
Rozmowa z dziećmi o ich ciele powinna być prowadzona od najmłodszych lat. Rodzice nie boją się spytać swoich pociech czy zrobiły kupę albo, czy chce im się siku. Jednak określanie narządu płciowego u dziewczynki jest czymś przerażającym.
Gdy prowadzimy dyskusję na temat tego, jak rozmawiać o poważnych tematach, psychologowie zawsze podkreślają, że musimy używać odpowiednich słów i dobrać ton, który będzie pasował do wieku naszego rozmówcy.
Jarek Żyliński, psycholog wychowawczy, podkreśla, że wszystko jest zależne od dziecka i tego jak rodzice podchodzą do kwestii seksualności. – Trzeba dostosować się do tego, czego dziecko potrzebuje. Jeśli ma pytanie, a odpowiedź nie będzie wystarczająca, będzie poszukiwać dalej -– wyjaśnia.
Dlatego, zamiast ukrywać pewne słowa, powinniśmy ich użycie normalizować. Nie będziemy rozmawiać z siedmiolatkiem o wargach sromowych albo o okolicy bikini. Porozmawiajmy z nim o cipce, bo w cipce nic złego nie ma.
Jak mówić o cipce? Normalnie
Tak samo zresztą twierdzi Lew-Starowicz, który zadaje pytanie, czy mówimy do dziecka, że ma nochal czy nosek? – Nie ma co filozofować i dzielić włosa na czworo, niech się ludzie nauczą mówić normalnie – dodaje.
Moi synowie wiedzą, że chłopcy mają siusiaki, a dziewczynki cipki. Dwa różne narządy, które służą do tego samego. Oczywiście im będą starsi, tym więcej się o tych narządach dowiedzą, ale tak jak mój ośmioletni syn, jak dotąd nie był uczony o budowie prącia, tak nie będę jeszcze wyjaśniał mu, czym są wargi sromowe. Na razie musi mi wystarczyć cipka. Wam też powinna