Tomasz ma 52 lata i przyznaje, że gdy pierwszy raz zdecydował się na związek z "sugar baby", postrzegał go jako coś niesamowicie ekscytującego. Z czasem jednak odkrył, że radość została zastąpiona poczuciem samotności i braku wiary we własną wartość.
– Miałem plan, aby po prostu móc spotykać się z młodymi i atrakcyjnymi dziewczynami. Chodziło o seks, nie miałem nadziei, że wyniknie z tego coś więcej – wyjaśnia.
Związki opierające się na sponsoringu stają się coraz popularniejsze.
Ma to związek z popularnością wielu aplikacji, ale również z faktem, że coraz więcej osób nie postrzega sexworkingu jako czegoś negatywnego.
Bycie sponsorem wymaga głębokich kieszenie, ale przy odpowiednio stworzonej relacji pozwala spełnić marzenia.
Sponsoring może mieć negatywny wpływ na obie strony takiego układu.
Jak wygląda związek, gdy jesteś sponsorem
Tomasz przyznaje, że zdecydował się zrezygnować z bycia "sugar daddy", bo poczuł pustkę. Zrozumiał, że jest jedynie wart tyle, ile jego pieniądze. Przynajmniej dla wszystkich dziewczyn, z którymi spotykał się przez ostatnie kilka lat. Nie żałuje tego, co się wydarzyło w jego życiu, ale po prostu doszedł do momentu, w którym miał już dość bycia jedynie bankomatem.
Przez większość swojego życia Tomasz nie miał problemu ze znalezieniem kobiet. Jednak zawsze były to normalne dziewczyny, które nie wzbudzały zachwytu, gdy wychodzili wspólnie na ulicę. W pewnym momencie doszedł do wniosku, że chciałby zobaczyć, jak wygląda związek z kobietą, która jest spoza jego ligi. Z "dziesiątką", za którą obracają się faceci na ulicach. – Tak naprawdę chodziło o to, aby zdobyć coś, czego nigdy wcześniej nie miałem – mówi.
Tinder a sugardating
Przyznaje, że popularność Tindera bardzo mu pomogła w znajdowaniu dziewczyn. W sieci łatwo znaleźć strony i aplikacje stworzone specjalnie z myślą o takich relacjach, ale Tinder jest prostszy i szybszy w kontakcie. Z drugiej strony aplikacja ta spowodowała, że często tracił czas na dziewczyny, które nie były świadome, na jakich zasadach tego typu związki funkcjonują.
– Wiele dziewczyny nie rozumiało, o co chodzi albo nie były przekonane, że naprawdę chcą to zrobić i marnowałem z nimi czas. Na Tinderze też było sporo prób naciągania mnie na pieniądze, typu najpierw kasa potem spotkanie, ale zawsze byłem czujny na tego typu akcje – wyjaśnia i dodaje, że jego opis na Tinderze był jednoznaczny, nie ukrywał, czemu tam jest. Nie marnował czasu na próby znalezienia miłości. Miał konkretny cel i go realizował.
Gdy pytam go, czy jego znajomi wiedzieli o jego związkach, twierdzi, że nie. – Nie mam wielu przyjaciół i nigdy o tym z nikim nie rozmawiałem – wyjaśnia. Dodaje, że większość dziewczyn, z którymi się spotykał, chciało ukrywać ich relacje, dlatego rzadko kiedy była możliwość, że spotkają kogoś, kogo, któreś z nich zna. Obojgu zależało na dyskrecji. Tomasz ma dwójkę dzieci, był w związku małżeńskim do 30. roku życia. Zarówno jego była, jak i dzieci nie mają pojęcia o tym, że płacił za związki z dziewczynami.
Jak wygląda relacja kobiety z jej sponsorem?
– Przeciętna randka była spotkaniem na kawę, lunch czy kolację. Czasami w ogóle nie wychodziliśmy na miasto, tylko widzieliśmy się w moim domu – opowiada. Wyjaśnia, że im młodsza dziewczyna, tym bardziej chciała się ukrywać z ich umową. Jego najmłodszą partnerką była 19-latka, najstarsza miała 32 lata. Przyznaje, że pierwsze randki były stresujące dla obu stron.
Seks bywał dobry, a czasami przez cały czas było wiadome, że dziewczyna odgrywa swoją rolę. Wyjaśnia, że w takich relacjach każdy fetysz wchodzi w grę. Trzeba po prostu za to więcej zapłacić.
Gdy pytam, w jaki sposób płacił za towarzystwo, mówi mi, że działało to na zasadzie tygodniówki. Dziewczyny nie otrzymywały pieniędzy za konkretne spotkania. Raczej płacił za rzeczy, których potrzebowały, dawał im gotówkę, a czasami po prostu karty przedpłacone z popularnych sklepów. – Miały różne potrzeby, niektóre chciały ciuchy, inne mieć na codzienne życie, jedna potrzebowała opłacić prywatną szkołę dla swojego syna.
Sugardating i problem przemocowości
Tomasz przyznaje, że ma świadomość, że tego typu relacje mogą być przemocowe, ale on zawsze starał się, aby dziewczyny rozumiały, że mogą w każdej chwili odejść. I tak robiły. Gdy udało im się zarobić na swoje potrzeby albo znajdowały kogoś innego, ich związek się kończył. Nigdy nie miał do nich pretensji. Było to po prostu "zakończenie współpracy". Wtedy zaczynał szukać nowej dziewczyny. Tylko raz miał więcej niż jedną "sugar babe", ale podkreśla, że jedyne, co z tego wynikło to poczucie zmęczenia. – Nie dało się ogarnąć obu na raz – podsumowuje.
Gdy pytam go, co dokładnie wynosił z tych związków, podkreśla, że seks z kobietami, które normalnie nie chciałyby na niego spojrzeć. Możliwość spędzania czasu z kimś seksownym. – Mogłem być w związku z kobietami, które chciały być ze mną dla mnie, ale po prostu chciałem mieć takie dziewczyny, na które nie miałbym żadnych szans, gdyby nie pieniądze.
Podkreśla, że nie utrzymuje kontaktu z żadną z nich. Czasami tylko dostaje od niektórych smsy z pytaniem, czy nadal jest zainteresowany relacją z "sugar baby". Nie dziwi go brak kontaktu, w końcu wszystkie jego relacje były udawane. Nigdy nie czuł czegoś więcej do dziewczyn, które spotykał. Może czasami jedne lubił bardziej od drugich, ale nigdy nie było ryzyka, że się zakocha. One tak samo podchodziły do niego. Przyznaje, że czasami sprawdza je na Facebooku. Co u nich, jak wyglądają, czy są w poważnych związkach, jak sobie radzą.
Starość nie radość
– Spotykałem się z 11 dziewczynami i najdłuższy związek trwał cztery miesiące – mówi, po czym dodaje, że nie żałuje okresu spędzonego z nimi, ale raczej już nigdy nie zdecyduje się na taką relację. – Mam to już za sobą, zaliczyłem ten okres swojego życia i teraz chce wrócić do normalnego świata.
Kilka miesięcy temu zaczął bardziej dbać o siebie. Ma świadomość, że jeśli będzie chciał rozpocząć poważny związek, nie będzie on z dziewczynami w stylu modelek z Instagrama. – Jestem już stary i jak widać, zmieniły się moje potrzeby. Teraz po prostu potrzebuje prawdziwej relacji, wtedy potrzebowałem seksu.
Tomasz nie widzi nic dziwnego w tym, że decydował się na wymianę handlową z kobietami. Jeśli one miały coś, czego on pragnął, uważa, że to całkiem naturalne, że za to płacił. – Trzeba stworzyć zasady, trzymać się ich i traktować to, jak każdą transakcję w swoim życiu. Otrzymujesz to, za co zapłaciłeś. I tyle. Gdy obie strony są zadowolone, możecie się tylko cieszyć i korzystać z tego.