Rodzice kończą pracę i wracają do domów, a niektórzy nie muszą nawet wracać, bo pracują na miejscu. Dzieci zaś kończą e-zajęcia w szkołach, siedząc w swoich pokojach. Dalszy scenariusz wydarzeń? I dorośli i najmłodsi spędzają resztę dnia w czterech ścianach, jeśli nie mają naprawdę ważnego powodu, by wyjść z domu – dla mniej ważnego nie warto przecież dziś ryzykować. Też znasz to z autopsji – obserwacji dnia codziennego?
Obecnie spędzamy więcej czasu ze sobą nie tylko w trakcie zdalnej pracy/szkoły, ale także po wywiązaniu się z tych obowiązków. Przynajmniej pozytyw z tej sytuacji jest taki, że mamy więcej okazji do zacieśniania więzów rodzinnych poprzez chociażby wspólną zabawę. A że i tak dużo siedzimy przed ekranami komputerów i tabletów, warto całą rodziną przejść w tryb analogowy. Takim "przełącznikiem" mogą być gry planszowe.
O grach dużo mówi się przez pryzmat elektronicznych tytułów wydawanych na komputery czy konsole, jednak wbrew pozorom pudełkowe gry z niewirtualnymi planszami, kartami, kostkami i pionkami nie są bynajmniej wymierającym gatunkiem rozrywki. Wręcz przeciwnie, nie tylko nie wyszły z mody, ale nawet przeżywają swoją drugą młodość. Ich największym atutem wciąż pozostaje towarzyski charakter rozgrywki.
W sklepach znajdziemy planszówki przeznaczone dla zarówno starszych, jak i młodszych graczy. Sporo jest również tytułów dedykowanych całym rodzinom. Dorośli miłośnicy gier planszowych patrzą czasami na rodzinne propozycje jako "gry głównie dla dzieci, a przy okazji dla rodziców". Ci drudzy muszą równać w dół, aby to ich pociechy miały przede wszystkim frajdę. Niektóre produkcje oferują jednak mieszany tryb trudności. Jedną z ich jest "Papua", wydana niedawno, bo w październiku tego roku, planszowa gra logiczna.
Nazwa (indonezyjskie określenie wyspy Nowa Gwinea, której większość mieszkańców to Papuasi) znajduje swe odzwierciedlenie w designie elementów gry. Scenerią dla niej są bowiem plansze z egzotycznymi wyspami, żetony wulkanów oraz spinner z kamiennymi symbolami zwierząt. "Papua" zrodziła się w głowie Grzegorza Rejchtmana, autora bestsellerowego "Ubongo", gry z oprawą na bazie tradycyjnych motywów afrykańskich.
Na czym polega rozgrywka? Każdy z graczy otrzymuje planszę zadania z 4 wyspami oraz zestaw 13 kafelków z mostami o różnych kształtach i długości. Rzut kostką pokazuje, od którego lądu (drogi startowej) trzeba zacząć. Celem jest połączenie punktu startu z wyspami (każda połączona wyspa daje 1 punkt zwycięstwa). Kto dokona tej sztuki najszybciej ze wszystkich, krzyczy "PAPUA" i zdobywa dodatkowo żeton bonusowy. Zwycięzcą zostaje ten gracz, który po 8 rundach będzie miał na swoim koncie najwięcej punktów.
Proste zasady pozwalają szybko rozpocząć rozgrywkę. Jednak to, co brzmi prosto w teorii, wymaga w praktyce niemałego główkowania. Fragmenty konstrukcji, którymi dysponują gracze, muszą utworzyć jedną ciągłą drogę. Trzeba je obracać i przekręcać, by ponad morskimi falami ułożyć trasę łączącą wszystkie wyspy. Kafelki mostów można kłaść tylko na niebieskich polach, a budowana droga bez "ślepych uliczek" musi uwzględniać drogi obecne już na wyspach oraz omijać wulkany, które znajdują się na trudniejszych planszach.
"Papuę" można więc zaliczyć do gier kafelkowych typu "real-time", czyli bez podziału na tury i czekania na swoją kolejkę. Liczą się tu zdecydowanie refleks oraz umiejętności przydatne przy układaniu puzzli. Szczegóły rozgrywki wyjaśni dostępna w pudełku instrukcja, którą można też znaleźć w sieci. Przed zakupem planszówki podstawowe zasady gry przybliży zaś zamieszczony poniżej oficjalny videotutorial.
Familijna gra planszowa w oceanicznych klimatach oferuje trzy poziomy trudności. Wszystkie plansze zadań są dwustronne. Na stronie "A" znajdziemy zwykłe zadania, a na stronie "B" większe wyzwania z uwagi na występujące na planszy pola z wulkanami. Dodatkowo gracze mogą skorzystać z łatwiejszego wariantu gry, który wymaga połączenia nie czterech, a trzech wysp na planszy. Wyłączenie z użytkowania jednej wyspy sprowadza się do eliminacji tej, której symbol wylosował najmłodszy gracz po zakręceniu strzałką spinnera.
Planszówkę można więc swobodnie dostosować do wieku i umiejętności graczy. Nic nie stoi na przeszkodzie, by zagrały w nią tylko dzieci albo tylko dorośli. Jeśli jednak zależy nam na świetnej, a zarazem uczciwej "walce pokoleń" (zabawie, w której weźmie udział cała rodzina), możemy wyrównać szanse, korzystając z możliwości kombinacji, jakie dają dwustronne plansze zadań oraz wariant 3 wysp.
Dzieląc się swoją osobistą historią, przyznam, że od dziecka fascynowałem się dalekimi lądami wchodzącymi w skład Oceanii, sąsiadującej z Australią grupy wysp Oceanu Spokojnego. Dlatego gra z motywami inspirowanymi tą najmniej zaludnioną częścią świata od razu przypadła mi do gustu. Nieskomplikowane zasady w parze z dynamiczną rozgrywką w stylu "kto pierwszy, ten lepszy" dopełniły obrazu całości, przez co z czystym sumieniem mogę polecić "Papuę" lubiącym wyzwania rodzinom.
Gra została wydana w opakowaniu z połyskliwym wzornictwem. Wieczko zdobi duże logo oraz kolorowa rybka. W pudełku znajdziemy 32 dwustronne plansze zadań (128 zwykłych, 128 trudnych, 1024 w łatwiejszym wariancie gry), 52 kafelki mostów (po 13 w każdym kolorze), planszę punktacji, 4 pionki, 8 żetonów bonusowych, 4 żetony wulkanów, spinner, kostkę w kształcie piramidy oraz instrukcję w formacie pudełka.
"Papua" to gra planszowa dla 2-4 uczestników w wieku od 8 lat. Z asystą rodzica i w wersji uproszczonej mogą w niej zagrać dzieci nawet 6-letnie. Czas rozgrywki zajmuje średnio ok. 25 minut. Grę, która daje satysfakcję z rozwiązywania mostowej łamigłówki na dalekich lądach, a także pozwala zapracować na szacunek miejscowych Papuasów, można zakupić za pośrednictwem strony jej polskiego wydawcy.