Katarzyna Szostak to psycholożka i psychoterapeutka z Centrum Psychoterapii HELP, którą zapytaliśmy, w jaki sposób rozmawiać z naszymi partnerami na temat powiększenia rodziny. Bez kłótni, nieprzyjemności, za to zdrowo i odpowiedzialnie.
Podjęcie decyzji o powiększeniu rodziny może przerażać. Musimy brać pod uwagę naszą sytuację finansową, siłę związku, jak i własne wewnętrzne potrzeby, które przy kolejnych dzieciach coraz częściej mogą schodzić na drugi plan. Jednak najważniejsze przy podejmowaniu takiej decyzji jest komunikowanie i otwartość między partnerami.
Po pierwsze czy istnieje jakiś "magiczny" sposób, aby rozmawiać o posiadaniu dzieci, zwłaszcza gdy oboje partnerów całkowicie inaczej postrzega swoją przyszłość.
A na czym ta magia miałaby polegać? Jaki miałby być efekt jej działania? Rozmowa na spokojnie, bez kłótni? Ustalenie wspólnej wersji przyszłości?
Rozmawiania można się nauczyć, bardzo pomocna bywa zasada: "Zamień złość na ciekawość". Zamiast się złościć, że ktoś ma inne zdanie, zainteresuj się nim, staraj się zrozumieć, jaka jest perspektywa twojego rozmówcy i z jakich powodów podejmuje takie, a nie inne decyzje.
Ważna jest również akceptacja i zgoda na to, że ta druga strona może mieć inne zdanie, że nie w każdym punkcie będziemy zgodni. Dogadywanie się polega na szukaniu kompromisów i chodzeniu na ustępstwa. Jeśli jednak partnerzy mają bardzo rozbieżne wizje tego, jakiej przyszłości dla siebie pragną, to warto zadać sobie pytanie, czy to aby na pewno najlepszy pomysł, aby spędzić ją wspólnie.
Temat dzieci na szczęście często pojawia się na jakimś etapie randkowania, pary jednak często nie rozmawiają o tym, w jaki sposób chciałyby te dzieci wychowywać, jakie wartości im zaszczepić, kto i jak długo będzie się nimi zajmował, czy zapisać do żłobka, państwowej czy prywatnej szkoły, etc.
Bazują na wyobrażeniach na temat partnera i to może stać się w przyszłości źródłem konfliktów i rozczarowań. A jeśli rozmawiają, to często nie pogłębiają wątków, mówią: "To dla mnie ważne, aby dzieci miały beztroskie dzieciństwo", ale już nie rozmawiają o tym, jak to rozumieją i co to dokładnie dla nich oznacza. Pary bywają zaskoczone, że ta druga osoba ma zupełnie inną wizję na pewne kwestie i czasem któryś z partnerów czuje się oszukany, bo "przecież ustaliliśmy, że…".
Często też mamy wrażenie, że to miłość ma właśnie taką magiczną moc. Wierzymy, że ta druga strona z czasem lub pod wpływem uczuć do nas zmieni zdanie w jakiejś kwestii. Często wierzymy, że dzięki miłości wszystko się ułoży i jakoś się dogadamy. Pojawiają się zawód i rozczarowanie, gdy tak się nie dzieje.
Jak ocenić mężczyznę, który przykładowo zgadza się przed ślubem na dwójkę dzieci, ale po narodzinach pierwszego zmienia zdanie, odczuwa strach i nie chce zgodzić się na kolejne dziecko? Czy można w ogóle obwiniać człowieka, które po prostu zmienia się z czasem?
Ludzie zmieniają zdanie i to jest naturalny proceder. Dzieje się to m.in. w wyniku doświadczeń, przeżyć, przemyśleń, dyskusji z innymi. Wyobrażenia różnią się od rzeczywistości. Trudno zgadywać, czy coś będzie mi smakowało, dopóki tego nie spróbuję. Co więcej, nie da się przewidzieć przyszłości i toku wydarzeń, jakie nas spotkają w życiu. Trudno winić partnera za to, co czuje i trudno winić partnerkę za to, że czuje się pewnie w jakiś sposób oszukana. Oboje mają prawo do swoich uczuć.
Wydaje się jednak, że zamiast wzajemnych pretensji, które tylko będą wywoływały postawę obronną i utrudniały porozumienie, bardziej pomocne może okazać się zrozumienie. Czego partner się boi? Z jakimi doświadczeniami przy pierwszym dziecku było mu trudno? Czego nie chce, aby się powtórzyło?
To otwiera pole do wspólnej dyskusji na temat tego, o co jako para możemy zadbać, nad czym można popracować, aby w przyszłości nie czuł się podobnie. Być może to pozwoli mu się uspokoić. Warto jednak uzbroić się w cierpliwość i otwartość. Być może zrozumienie jego przeżyć spowoduje, że wspólnie zadecydują o wychowywaniu jedynaka? W końcu w związku potrzeby partnerów są równoważne.
Warto też podyskutować o tym, z jakiego powodu dla niej tak ważne jest to, aby mieć kolejne dziecko? Co utrudnia jej wybaczenie partnerowi zmiany zdania? Co straci, co się nie wydarzy, jeśli nie będzie drugiego dziecka? Być może jej potrzeby mogą zostać zaopiekowane w inny sposób niż poprzez ciążę?
Czy istnieje w ogóle szansa, aby dogadać się z partnerem, jeśli ten stawia ultimatum na temat drugiego dziecka? Z jednej strony mężczyzna może nie chcieć znowu zajmować się bobasem, ale czuje, że jeśli się na niego nie zgodzi, nie tylko może stracić partnerkę, ale również będzie miał ograniczony kontakt z pierworodnym.
Możliwość dogadania się istnieje zawsze, o ile po obu stronach jest chęć dogadania się, a więc i otwartość na rozmówcę, szacunek dla jego odrębności i gotowość do ustępstw. Ustępstwa to nie to samo co podporządkowanie się.
Stawiając ultimatum, zwracamy uwagę tylko na to, czego ja potrzebuję. Zadajemy pytanie zamknięte, odpowiedź a. podporządkowanie, odpowiedź b. rozstanie, wybór między złym a gorszym. Nie ma tu miejsca dla partnera, na jego emocje, potrzeby i na dyskusję.
Ważne wydaje się spojrzenie z nieco szerzej perspektywy niż tylko ja i moje potrzeby. W związku mamy trzy elementy: on, ona i oni. Warto czasem zadać sobie pytanie: a co będzie najlepsze w tych okolicznościach dla związku? Decyzja o dziecku podjęta pod przymusem nikomu nie wyjdzie na dobre.
Rozstanie to ostateczny krok, można go podjąć w każdym momencie. Może wcześniej warto podjąć próbę dogadania się? Pomocny bywa doświadczony terapeuta par, który pomoże lepiej rozumieć i słyszeć siebie nawzajem, a także rozpoznać niesłużące schematy zachowań w związku.
Czy w takich sytuacjach, niedogadania się co do chęci posiadania kolejnego dziecka, warto zdecydować się na rozstanie? Wiem, że to być może dziwne pytanie, ale chodzi mi o to, że pozostanie w związku, w którym partnerzy nie zgadzają się na tak podstawowym poziomie, jest tylko i wyłącznie drogą do nikąd.
Skoro ona chce mieć z nim dziecko, to prawdopodobnie jest on dla niej ważny i jej na nim zależy. Jeśli on rozważa poświęcić się dla niej i czuje lęk na myśl, że może ją stracić, to i ona prawdopodobnie jest dla niego ważna i mu na niej zależy. Warto przyjrzeć się dokładniej co tej dwójce, której na sobie zależy, utrudnia dogadanie się.
Z jakiego powodu on zmienił zdanie? Co się w nim zadziało? Czego potrzebuje i boi się, że straci to przy drugim dziecku? Z jakiego powodu to drugie dziecko jest dla niej takie ważne, że jest gotowa rozstać się z ojcem pierwszego? Jakie jej potrzeby nie będą zaspokojone przy drugi maluchu? Jak się będzie czuła w ciąży i po porodzie? Jakie jej potrzeby nie są zaspokojone przy pierwszym dziecku?
Zdarza się, że ciąża to swojego rodzaju temat zastępczy, do którego para ma dostęp i łatwość, aby o nim mówić. Niemniej czasem pod spodem kryją się zupełnie inne trudności pary. Być może on boi się nadmiaru obowiązków albo martwią go kwestie finansowe? A może boi się, że ona skupi się na dzieciach i będzie się czuł odrzucony?
Być może ona w ciąży dostaje wyjątkowo dużo uwagi, troski i atencji, której nie dostaje w innych okolicznościach? Być może czuje, że się od siebie oddalają i chce w ten sposób się do niego zbliżyć? W tych okolicznościach warto wrócić do tematu drugiego dziecka po przepracowaniu tej podstawowej trudności.
Bywa jednak i tak, że nawet terapia par kończy się właśnie świadomą i wspólną decyzją partnerów o rozstaniu. Zrozumienie nie tylko drugiej strony, ale i swojego własnego sposobu funkcjonowania, potrzeb, motywacji, priorytetów, trudności czasem prowadzi do decyzji o życiu oddzielnie.
Mianem fencesitterów określa się osoby, które są w związku, ale nie są w stanie podjąć decyzji czy chcą dzieci. Czy dla dobra ludzi istotnym krokiem nie byłoby odczarowanie posiadania dzieci i przestanie udawania, że jest to "najlepsza i najważniejsza rzecz, jaka cię spotka w życiu"? Jak o tym rozmawiać? Czy da się w ogóle nauczyć społeczeństwo, że posiadanie dzieci nie musi być życiowym celem?
Europejska Konwencja Praw Człowieka wyraźnie mówi, że każdy człowiek ma prawo do poszanowania swojego życia prywatnego i rodzinnego (art. 8), do wolności myśli, sumienia i wyznania (art. 9, który mówi również, że prawo to obejmuje wolność zmiany przekonań), do wolności wyrażania opinii (art. 10, który mówi również, że prawo to obejmuje wolność posiadania poglądów).
Konwencja zakazuje dyskryminacji wynikającej z takich powodów jak przekonania bądź z jakichkolwiek innych przyczyn (art. 14). Wśród niezbywalnych, osobistych praw człowieka wylicza się również prawo do decydowania o swoim życiu i prawo do szczęścia.
Stąd, jeśli ktoś uważa, że "dzieci do najlepsza i najważniejsza rzecz w życiu" nie widzę powodów, aby próbować mu to odebrać i namawiać do życia w innym sposób. Wyobrażam sobie, że mogłoby to nie być satysfakcjonujące życie. Choć pewnie nie każda osoba się z tym przekonaniem zgodzi i nie każdej będzie się ono podobało.
Ale i jeśli ktoś ma inne zdanie na ten temat, chciałby jako swój priorytet postawić nie dzieci, a np. działalność charytatywną, z jakiego powodu miałby nie móc tego zrobić? Choć i z tym przekonaniem pewnie nie każda osoba się zgodzi i nie każdej będzie się ono podobało. Wolność decyzji i wyboru. Nie ma dwóch osób funkcjonujących identycznie, nie ma więc jednego sposobu na udane życie.
Wydaje się, że bardzo pomocne w rozmowie, nie tylko w parze, ale i z innymi osobami jest akceptacja, że inni myślą i funkcjonują inaczej niż ja oraz próba empatycznego zrozumienia ich decyzji czy przekonań.
Katarzyna Szostak, psycholog i psychoterapeutka z Centrum Psychoterapii HELP. Tytuł magistra psychologii uzyskała na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu, gdzie ukończyła również Podyplomowe Studium Pomocy Psychologicznej w Dziedzinie Seksuologii. Absolwentka Profesjonalnej Szkoły Psychoterapii Instytutu Psychologii Zdrowia. Bierze udział w licznych kursach i szkoleniach, obecnie kształci się w Studium Pomocy Psychologicznej dla Par IPZ oraz robi Kurs Terapii Schematu w Centrum CBT. Swoją pracę poddaje regularnej superwizji.