Od lat rodzice lubią mówić swoim dzieciom, że za moich czasów to kąpaliśmy się w błocie, jedliśmy kamienie i pływaliśmy nago w zamarzniętych jeziorach. W przeciwieństwie do nowego pokolenia, co to by tylko siedziało przed komputerami, bawiło się telefonami i nie oddychało świeżym powietrzem... Fakt, pogoda potrafi skutecznie odstraszyć nawet zahartowanych dorosłych, ale są na to metody.
Gdy za oknem zaczyna padać deszcz, rodzice zaczynają więc analizować, co można robić ze swoimi pociechami, jak je zająć. Są to najczęściej pomysły na zabawianie szkraba w domu. Malowanie, plastelina, przebieranki, w sieci znajdziecie tonę stron, które analizują, jak zająć dziecko, gdy nie może wyjść na dwór.
Postanowiłem spytać rodziców, dla których nie ma złej pogody, są nieodpowiednie ubrania, co robią z dziećmi na dworze, gdy wieje i pada. Dla nich jest to po prostu pogoda, która nie powinna wpływać na życie rodzinne, a raczej pozwalać najmłodszym cieszyć się z każdego rodzaju aury panującej w ich mieście.
– Gdy pierwszy raz poszliśmy w góry z moim synem, codziennie nerwowo sprawdzałem pogodę, aby nie daj bóg, nie zaczęło padać – opowiada mi Michał, który od studiów jest zapaleńcem wspinaczki, którą to pasją chciał też zarazić syna.
Gdy pewnego dnia prognoza pogody go zawiodła, razem z 9-latkiem znaleźli się 2 godziny od najbliższego schronienia w środku ulewy. Michał początkowo był przerażony tym, że jego syn za chwilę będzie miał dość i po prostu się podda. Nic bardziej mylnego. – Mój syn po prostu był zachwycony. Było chłodno i mokro, a on biegał z uśmiechem na twarzy, ponieważ był cały w błocie, miał zalane buty i gdy ojciec dyszał z irytacji, że woda wlewa mu się za kołnierz, to on biegał i walił w gałęzie, aby tata był jeszcze bardziej mokry.
Gdy w końcu doszli do ich noclegu, Janek szybko zdjął buty, przebrał się w ciepłe ciuchy, dostał kubek gorącej herbaty i leżał zachwycony tym, co go przed chwilą spotkało. – Wydaje mi się, że czuł się doroślejszy, że był w stanie wytrzymać w takich warunkach, a zarazem po prostu dobrze się bawił – dla Michała było to pewne przebudzenie. Dotąd w złą pogodę zawsze ukrywali się w domu, zabawy były odkładane albo przenoszone do zamkniętych sal, od tego momentu uświadomił sobie, że nie musi tak być.
Nie jesteśmy z cukru
Doktor Irena Fengler z Centrum Medycznego Damiana podkreśla, że w życiu każdego człowieka najważniejsza jest aktywność fizyczna. - Przebywanie na świeżym powietrzu po prostu musi mieć miejsce w życiu każdego dziecka, nastolatka i również dorosłych. Musimy umieć zwracać uwagę na okoliczności środowiskowe, odpowiedni ubiór, zabezpieczenie przed wiatrem i chodem - wyjaśnia i dodaje, że o ile ubieramy dzieci odpowiednio, nie powinniśmy bać się żadnej pogody.
– To, co lubimy nazywać hartowaniem to po prostu następstwo aktywności ruchowej, która ma bezpośredni wpływ na funkcjonowanie całego organizmu – mówi Irena Fengler.
Dzięki przebywaniu na powietrzu pobudzamy układ immunologiczny do odpowiedniego działania. Widać to zresztą po sportowcach, którzy nie boją się żadnych temperatur, trenują na powietrzu i nie martwią się chorobom właśnie dzięki właściwemu funkcjonowaniu ich ciała, które jest następstwem dbania o siebie.
Michał opowiada, że zawsze, gdy wracają do domu z zimna, przychodzi ten wyjątkowy moment, gdy grzeją się obok siebie, pijąc gorącą czekoladę albo herbatę.
Obaj biorą gorącą kąpiel i po prostu odpoczywają. – Nie ma dużo przyjemniejszych chwil, niż gdy po prostu czilujemy się po długiej zabawie — opowiada.
Nie wychodzimy, bo sami jesteśmy leniwi
- Początkowo nigdy nie wychodziłem na dwór z synem, gdy było chłodno – mówi Tomek, który zawsze dostawał burę od teściowej i żony, jeśli nie ubrał swojego dziecka odpowiednio ciepło. Przyznaje, że niby zawsze mówił, że po prostu martwi się, że jego syn się rozchoruje, ale teraz z perspektywy czasu wie, że po prostu mu się nie chciało.
– Gdy wychowujesz małe dziecko, to wychodzisz z nim na spacer codziennie. Wsadzasz w wózek i choćby było poniżej zera i grad, idziecie, bo mały musi się hartować – mówi. – Ale im dziecko starsze tym nagle wyjście na spacer przy złej pogodzie to coś strasznego i złego i w ogóle nie można, bo mały dostanie zapalenia płuc i umrze – dodaje.
Gdy jeszcze nie był ojcem, jednym z jego ulubionych zajęć było wychodzenie w deszczowe dni i spacerowanie po lesie. Lubił słuchać deszczu, czuć, że nie ma wokół niego żadnych ludzi, więc stwierdził w końcu, że ma dość siedzenia w domu, gdy za oknem jest jego ulubiona pogoda. Kupił synowi specjalny strój na deszcz i ruszyli w świat.
Zła pogoda zdrowia doda
- Z mojego doświadczenia nie ma dużo fajniejszych rzeczy niż rzucanie błotem i skakanie po kałużach w taki sposób, aby krople spadały ci na twarz – wyjaśnia. Jego zabawy z synem w lesie nie różnią się tak naprawdę niczym, od tego, co robią tam w lecie. Udają, że są wojskowymi, starają się odnaleźć zwierzęta, jedyne co odróżnia je od lata to po prostu kilka stopni mniej i deszcz, który powoduje, że wszystko wydaje się dwa razy śmieszniejsze.
Doktor Fengler podkreśla, że problemem rodziców jest po prostu niezbyt duża umiejętność dobrania odpowiedniego stroju dla dzieci. Nie tylko w złą pogodę, ale również gdy tylko na dworze zrobi się trochę cieplej. - Przeraża mnie, jak czasami widzę na moim osiedlu dzieciaki biegające w krótkich koszulkach i spodenkach i jako pediatra myślę sobie, że to moi potencjalni pacjenci za kilka dni.
Moi rozmówcy podkreślają, że zabawa w deszczu, w złej pogodzie, tak naprawdę rozwija ich dzieci. Nie korzystają z przyrządów na placu zabaw, bo wszystkie są mokre i lodowate, więc wymyślają własne rozrywki. Od budowania błotnych fortów, przez malowanie patykami po piasku, po setki innych zabaw, które tylko sobie mogą wyobrazić.
– W takich sytuacjach nic ich nie ogranicza, bo zabawy i tak opierają się tylko na ich wyobraźni – mówi Tomek. Przyznaje, że przekonanie babć do tego, że błotko jest fajne, nie było najłatwiejszym zajęciem. Jednak z czasem przestały się przejmować umorusanymi dziećmi, bo zaczęły zauważać ich zachwycone miny.
Zresztą lekarze jednoznacznie wyjaśniają, że zabawa w złej pogodzie ma pozytywny wpływ na system immunologiczny najmłodszych. Według specjalistów u dziecka narażonego na bakterie istnieje mniejsze prawdopodobieństwo rozwinięcia się u niego uczuleń. Wystarczy więc umieć w odpowiedzialny sposób zarządzać czasem dziecka na dworze.
Lekarze wskazują na kilka podstawowych punktów, o których musimy pamiętać w takich sytuacjach:
– Odpowiedni ubiór, najlepiej na cebulę (dobrym pomysłem jest, aby dziecko nosiło jedną warstwę więcej, niż nosiłby dorosły w tych warunkach)
- Ograniczanie czasu zabawy, z przerwami, aby dziecko mogło się ogrzać
- Sprawdzanie czy dziecko nie ma objawów choroby, odmrożeń czy aż nazbyt przemoczonego ubrania
— Dzieci tak naprawdę naśladują rodziców, jeśli ty się boisz deszczu to pewnie i one będą go nie znosić, jeśli gdy jest za ciepło, wolisz zamulać w domu, bo nie masz siły, one będą robiły tak samo — podkreśla Michał. I dodaje, że zawsze znajdą się powody, aby nie wyjść na dwór. Bo za gorąco, za zimno, za mokro, za wietrznie, koniec końców te wszystkie rzeczy i tak nie mają znaczenia. Liczy się przecież dobra zabawa i wspólnie spędzony czas.