To może być cicha rewolucja. Po nagonce na osoby LGBT głowa kościoła katolickiego papież Franciszek, wzywa do legalizacji związków homoseksualnych. W Polsce to nadal pieśń przyszłości. Jednak w skali mikro, coming out, nie zawsze musi oznaczać rodzinną banicję.
Papież Franciszek wyciągnął rękę do osób LGBT i wsparł związki jednopłciowe. To może być szansa na akceptację osób nieheteronormatywnych. Po nienawistnej kampanii z lata te osoby potrzebują wsparcia bardziej, niż kiedykolwiek.
Według badań przeprowadzonych przez Kampanię Przeciw Homofobii mówi o tym, że 69,4 proc. młodzieży LGBT ma myśli samobójcze, a 49,6 proc. ma objawy depresji. Na ich drogach muszą stanąć osoby, które wskażą im wsparcie i akceptację.
W przypadku Marcina nie było mowy o coming oucie. Wyprowadził się z domu, zanim zdążył powiedzieć tacie, że jest gejem. Na jedną z wizyt w rodzinnych stronach przyleciał ze swoim partnerem, jego mama wiedziała, jaki jest ich status związku, ale tata, będący w pracy, nie miał jeszcze okazji go poznać.
– Gdy tata wrócił, już wiedział. Po mieście rozniosła się plotka, że jestem gejem. Gdy wszedł do domu, podszedłem się z nim przywitać i zaczęło się... Usłyszałem wiele niemiłych słów o moim "lowelasie", że zachowuję się jak dzieciak i najgorsze: "nie mam syna". Po czym wyszedł z domu – opowiada Marcin.
Wyprowadził się z partnerem do hotelu. Próbował zobaczyć się z ojcem na śniadaniu, ale nie było go w domu. Wizyta Marcina trwała 24 godziny. Spakował się i wrócił do Hiszpanii. Jego tata nie utrzymywał z nim kontaktu przez rok.
Po tym czasie zadzwonił do niego. – Tata nie był typem, który rozmawia, co jest dość typowym męskim zachowaniem w Polsce. Przemyślał chyba wszystko i zrozumiał, że jednak brakuje mu syna.
Dwa lata po "coming oucie" Marcin znów przyleciał ze swoim partnerem do Polski. Tata zachowywał się zupełnie inaczej. Wyraził dumę z syna, który poradził sobie w życiu bez jego pomocy. Przyznał, że nie trzeba trwonić czasu na kłótnie, bo życie jest za krótkie.
– Wyczuł kruchość czasu, bo to było moje ostatnie spotkanie z nim. Zmarł tydzień przed moim kolejnym lotem do kraju. Nie było nam dane, by przyleciał do Hiszpanii i poznał moje życie. Mimo tego jestem ogromnie wdzięczny, że mogliśmy naprawić naszą relację i zrozumiał, iż orientacja to nie wybór oraz to nie jest nic istotnego – wyznaje Marcin.
– To tak jak ty wolisz pomidorową, a ja rosół. Czy warto tracić relacje z dzieckiem przez różnice smaków? Jeśli jesteś rodzicem osoby LGBT to proszę, pomyśl o różnych gustach, czy pozbyłbyś się dziecka dlatego, że woli inny smak lodów? – pyta Marcin.
– Dajmy sobie spokój ze złością czy żalem. To nic nie zmieni, a tylko będziemy tracić tak cenny czas. Pozostały mi wspomnienia, najważniejsze, że te ostanie są pozytywne i pełne miłości ojca i syna - dodaje.
Tuż przed wyjazdem, po rozmowie z tatą, Alex, chłopak Marcina, chciał zatrzymać auto i wrócić po wspólne zdjęcie we trzech. – "Następnym razem", odparłem wtedy. Następnego razu nie było – wspomina Marcin. – Proszę, napisz w artykule tam, gdzie możesz "tata", bo nigdy nie pomyślałem, ani nie mówiłem o nim "ojciec".
"Żałuję, że tak długo czekałem"
– Jak każdy gej bałem się powiedzieć o swojej orientacji rodzicom. Z perspektywy czasu nie rozumiem tego lęku. Pochodzę z bardzo otwartej rodziny, w której nie istniały tematy tabu, a jednak przez długi czas nie byłem na to gotowy. Rodzice spokojnie czekali na to, aż im powiem. Aż wreszcie przyszedł ten moment – mówi Michał Cessanis, dziennikarz, partner Pawła Rabieja, zastępcy prezydenta Warszawy.
Swojego coming outu dokonał dopiero w wieku 25 lat. Nie było uroczystej poważnej rozmowy po dwóch stronach stołu, a lekkie rzucenie na urodzinach mamy, że na następną imprezę rodzinną przyjdzie już ze swoim partnerem. – Dosłownie przez sekundę trwała konsternacja, a potem mój tata powiedział "No, ja myślę. Już najwyższa pora”.
Jest szczęściarzem, jak mówi, w porównaniu do wielu innych osób LGBT, których rodzice wyrzekają się ze względu na orientację seksualną. – Jakby nie byli ludźmi. Zawsze powtarzam, żeby nie bali się rozmowy z rodzicami. Nawet jeśli dojdzie do tego, że zostaną wyrzuceni z domu, to będą mieli jasność, że nie warto utrzymywać kontaktów z kimś, kto ich nie akceptuje. Rodziców można kochać, ale nie znaczy, że trzeba ich lubić. Osoby LGBT muszą o siebie zawalczyć, by być szczęśliwymi ludźmi. Jeśli rodzina im w tym nie pomaga, to ja z takiej rodziny bym odszedł.
– Bywają rodzice karmieni propagandową papką zwłaszcza w mediach państwowych, w której określa się osoby nieheteronormatywne jako obrzydliwe i chore. Niemniej ja bym ryzykował. Tylko po to, aby mieć wreszcie spokój, móc kierować swoim życiem na własnych zasadach i poczuć się szczęśliwym ze sobą.
Michał żałuje, że tak długo czekał ze swoim wyznaniem. – Wiedziałem, że jestem gejem od podstawówki, ale przed coming outem powstrzymywało mnie dorastanie w małym mieście. Moja rodzina nie był anonimowa. Mama jest lekarzem, a tata urzędnikiem państwowym. Obawiałem się, że mogą ich spotkać jakieś przykrości z mojego powodu. Dziś bym zrobił zupełnie inaczej – wyznaje Cessanis.
Jego ojciec nigdy nie narzekał, że syn nie ma dziewczyny czy że czeka na wnuki. – Teraz częściej mówi, że chciałby zatańczyć z mamą na weselu moim i Pawła, ale wiem, że w Polsce, kraju tak bardzo homofobicznym, w którym najwyżsi rangą politycy odmawiają nam człowieczeństwa i prawa do zalegalizowania związków, nie mówiąc już o małżeństwach jednopłciowych, to przez wiele następnych lat będzie wciąż niemożliwe. Dlatego weźmiemy ślub za granicą – mówi.
– Współczuję zwłaszcza młodym ludziom, którzy w czasach, gdy tak dyskryminowana i gnębiona jest w Polsce społeczność LGBT, stoją przed wyznaniem najbliższym prawdy o swojej orientacji. Nie tylko tym z małych miast, bo wytykanie palcami to także domena Warszawy, Gdańska czy Krakowa. Jednocześnie podziwiam ich odwagę za branie udziału w demonstracjach. Robią fantastyczną robotę, bo starsze pokolenia gejów i lesbijek jest bardziej zachowawcze. Widzę to też po sobie. Mam nadzieję, że to młodzi zrobią w Polsce rewolucję. Ja bardzo w to wierzę – ocenia Cessanis.
– Chociaż nie ukrywam, że widzę, jak druga strona odpowiada skrajną agresją i to mnie martwi. Jestem zbulwersowany tym, jak władza mówi o osobach LGBT, jak przyzwala na to, że można nas pobić i znieważyć bez poniesienia konsekwencji prawnych. To przez polityków, którzy akceptują akty agresji wymierzone w osoby homoseksualne, doprowadzają do ich depresji, rodzinnych dramatów, a nawet samobójstw.
Oczami ojca
Krzysztof, ojciec Michała, członek Stowarzyszenia My Rodzice, wspierające rodzin i przyjaciół osób LGBT opowiada, że po coming oucie swojego 16-letniego syna odetchnął z ulgą.
– To było dobrych dziesięć lat temu, ale dobrze to pamiętam. Kilka tygodni przed wyznaniem dotyczącym swojej orientacji seksualnej, syn był bardzo nerwowy. Trudno było z nim rozmawiać. Bałem się, że wpadł w kłopoty, wyobraźnia podsuwała problemy z narkotykami lub prawem. Widać było, że z czymś sobie nie radzi – opowiada Krzysztof.
"Oho, coś się dzieje", pomyślał, gdy syn poprosił rodziców o poważną rozmowę. – "Jestem gejem", powiedział, a ja poczułem ulgę i strach. Ulgę, że potwierdził to, czego się spodziewałem. Lęk, że teraz będzie miał ciężko w życiu – mówi Krzysztof.
Przed coming outem jego syn wypuszczał "balony próbne", jak określa je jego tata. Sondował, co rodzice myślą na temat homoseksualizmu, zagajając na przykład o film, w którym pojawia się wątek gejowskiej miłości.
– Tak naprawdę byłem trzecią instancją, której powiedział o swojej orientacji. Najpierw rozmawiał o tym ze swoimi przyjaciółmi, potem z siostrą, a dopiero z rodzicami. Jestem bardzo wdzięczny, że jego koledzy dali mu wsparcie i go nie odrzucili. Michał otworzył się przed nimi na imprezie, wspominał potem, że gdyby wtedy wyśmiali go, miał w plecaku sznur, na którym chciał się powiesić – wyznaje Krzysztof.
– Do tej pory, gdy słyszę w mediach, że jakiś nastolatek staje na torach lub w inny sposób próbuje popełnić samobójstwo, wraca to do mnie. Jakie ja i on mieliśmy szczęście, że grupa rówieśnicza okazała mu akceptację.
Krzysztof mówi szczerze, że jego relacje z synem przed coming outem nie były złe, ale też nie ma się za superojca. – Gdybym dzisiaj został znów tatą, inaczej wychowywałbym dziecko, inaczej przeżył swoje życie. Ale łatwo tak mówić, gdy jest się po 50-tce i ma pewien bagaż doświadczeń. Jednak zawsze starałem się postępować tak, jak wydawało mi się w danym momencie najlepiej. Ja w swoim życiu cenię szczerość. Może czasami na początku szczerość jest bolesna, ale na dłuższą metę prawie zawsze się opłaca. Brak szczerości może skończyć się oddalaniem od rodziny, a nawet zerwaniem więzów. Bo skoro nie może z rodzicami porozmawiać o tak ważnej rzeczy, jak miłość czy tożsamość płciowa, to czym z nimi rozmawiać?
Jest otwarty, nigdy w jego domu nie padały słowa "ci Żydzi, te pedały". Starał się rozmawiać z dziećmi o wszystkim. – Tam, gdzie jest pełna otwartość, łatwiej o coming out. Czytam na grupach na Facebooku pytania młodych ludzi o to, czy wyznać rodzicom, że są gejami. Pojawiają się rady, że tylko w wypadku, gdy jesteś niezależny finansowo. Jeśli mają wątpliwości czy zostaną dobrze przyjęci, a są na utrzymaniu rodziców, każą im się wstrzymać.
Edukacja rodziców
Jego zdaniem najważniejszą rzeczą w zrozumieniu swojego nieheteronormatywnego dziecka jest pożegnanie się ze swoimi wyobrażeniami i planami wobec dzieci. – Żyjemy w patriarchalnym i bardzo stereotypowym społeczeństwie. Gdy pojawia się dziecko, rodzi nam się syn, to przez cały okres wychowania kształcimy je do bycia ojcem i mężem.
– Byłoby super, gdyby pojawiła się w Polsce edukacja dla rodziców, wedle której mogliby się dowiedzieć, że może mieć nie tylko syna i córkę, ale także dziecko trans i interpłciowe, syna geja, córkę lesbijkę i to też jest normalne. Po to, aby nie cierpieli po stracie swoich wyobrażeń oraz potrafili się zachować, gdy przyjdzie pora na coming out ich dziecka.
– Dzisiaj, gdy ktoś mnie pyta, czy coś się zmieniło w moim życiu, gdy dowiedziałem się, że mój syn jest gejem, to odpowiadam, że zmieniło się bardzo dużo, ale na szczęście na lepsze. Teraz świat jest dla mnie dużo bardziej zróżnicowany i barwny, a przez to ciekawszy. Dawniej często widziałem go w biało- czarnych skrajnościach, a dzisiaj wiem, że pośrodku jest cała wspaniała paleta barw! Dzięki coming-outowi syna stałem się bardziej otwarty.