Wszyscy mamy beznadziejny rok 2020, to fakt. Co jednak ma powiedzieć Kanye West? On zawsze żył według własnych reguł, ale ostatnie tygodnie w jego życiu są niczym jazda na rollercoasterze, tyle bez zapiętych pasów bezpieczeństwa.
O tym, że Kanye West nie jest jak inni artyści, wiemy od dawna. To w dużej mierze on zapoczątkował modę na "dobre ciuchy" wsród raperów, dzięki niemu hiphop zaczął przenikać do mainstreamu. To dzięki niemu udało się przełamać niechęć wielkich domów mody do świata rapu. To dzięki niemu Virgil Abloh, kumpel Kanye'ego, rozdaje dzisiaj karty w Louis Vuitton.
O tym, że Kanye od lat walczy z chorobą dwubiegunową, wiadomo od dawna, ale kolejne epizody manii powodują, że coraz więcej osób, przede wszystkim fanów, najzwyczajniej martwi się o zdrowie i życie rapera.
O tym, że Kanye planuje wystartować w wyborach prezydenckich w 2020 roku, też słyszeliśmy od lat. Mało kto jednak spodziewał się, że West naprawdę ogłosi początek kampanii prezydenckiej. Stało się: 5 lipca Kanye zadeklarował swój start w wyborach. Od tego wydarzenia minęły dwa tygodnie, w tym czasie wydarzyło się bardzo dużo: West zdążył odwołać, a następnie wznowić kampanię prezydencką.
Pogubiliście się? Dobra, zacznijmy od początku.
Chrześcijanin Geniusz Miliarder West
Wszystko zaczęło się podczas uroczystości wręczenia nagród BET w 2015 roku. Kanye wyjawił wtedy na scenie, że wyróżnienia muzyczne nie mają dla niego znaczenia, liczą się jedynie nowe pomysły i kreatywni ludzie, którzy wierzą w prawdę.
– Mogliście się tego domyślać, w 2020 roku chcę kandydować na prezydenta – skończył swoją przemowę Kanye West. Reakcją była ogólna wesołość na widowni.
W 2018 roku wydawało się, że plany Westa uległy zmianie. Wtedy na twitterowym koncie muzyka pojawił się obrazek z tekstem "Keep America Great Again" i hashtagiem #Kanye2024.
Tę datę startu w wyborach prezydenckich West potwierdził potem w wywiadzie. W trakcie rozmowy wyjaśnił, że nie postrzega siebie jako kandydata lewicowego czy prawicowego, a jego partia będzie nosiła nazwę "Brithday Party". Podobne słowa wypowiedział w zeszłym roku, dodając, że zamierza zmienić imię na Christian Genius Billionaire Kanye West.
5 lipca Kanye West zaskoczył wszystkich informacją, że chce wystartować w wyborach na prezydenta USA w 2020 roku. Reakcje na tę deklarację były w większości negatywne. Bliscy mu artyści i raperzy postrzegali ten ruch jako błąd i próbę destabilizacji kampanii wyborczej w USA. Wielu komentatorów uważa to głosowanie za kluczowe, widzi w nim szansę na powstrzymanie alt-rightowej i rasistowskiej retoryki obecnej w Białym Domu okdąd zamieszkał tam Donald Trump.
Kanye West wraca do formy. Oh, wait...
Jeszcze kilka dni przed ogłoszeniem startu w wyborach, wydawało się, że Kanye znów jest w dobrej formie. Jego najnowszy singiel "Wash Us in The Blood" zdaniem wielu recenzentów był najlepszą rzeczą, jaką Kanye wydał od lat. Featuring na "Ego Death" u Ty Dolla $ign zbierał wyłącznie pozytywne opinie.
Do tego pod koniec czerwca ogłoszono podpisanie umowy o wieloletniej współpracy Westa z marką GAP, amerykańskim producentem ubrań. Kanye miał odpowiadać za stylistyczną rewolucję w GAP–ie, od lat borykającym się ze spadkami sprzedaży i dramatycznie potrzebującym odmiany.
West zaczął od mocnego akcentu: kazał na pewien czas zamknąć flagowy sklep GAP w Chicago (w którym kiedyś pracował), a na jego fasadzie umieścił swój gigantyczny manifest. Był trochę niepokojący, bo głównie odnosił się do tematów religijnych, ale analitycy rynku byli optymistami – West (od lat współpracujący z Adidasem, z którym stworzył świetnie sprzedającą się linię butów Yeezy) naprawdę dawał nadzieję na pozytywne zmiany w GAP.
Niestety, to wszystko w ostatnich dniach, a nawet godzinach, posypało się jak domek z kart.
Amerykański serwis plotkarski TMZ donosił, że po ogłoszeniu przez Westa startu w wyborach, jego rodzina zaczęła głośno wyrażać obawy dotyczące stanu zdrowia psychicznego Westa. Wiele osób sugerowało, że Kanye jest w środku wyjątkowo silnego epizodu maniakalnego, a do tego przestał brać leki, bo nie ograniczać swojej kreatywności.
Początkowo można się było jedynie domyślać, że dzieje się coś złego, wiele osób łudziło się, że Kanye po prostu jest sobą, tylko bardziej. Niestety, kolejne dni przyniosły potwierdzenie, że West bardziej niż kiedykolwiek potrzebuje pomocy i opieki.
"Nie wierzę w szczepionki"
3 dni po ogłoszeniu startu w wyborach Kanye udzielił wywiadu dziennikarzom z "Forbesa". W rozmowie padło mnóstwo zaskakujących stwierdzeń. West wyjawił między innymi, że nie wierzy w szczepionki, a wzorem ustroju politycznego dla Ameryki powinna być Wakanda z serialu "Czarna Pantera" Marvela.
Zasugerował też, że każda ingerencja w ciało człowieka to krok w stronę spełnienia się Apokalipsy wg św. Jana, w której ludzi zostają naznaczeni "znamieniem bestii".
Wielu czytelników zmieszało Westa z błotem za wygłaszanie bezsensownych opinii. Kanye jednak wciąż był przekonany, że jego start w walce o fotel w Białym Domu ma sens. Do czasu. 15 lipca jeden ze współpracowników Westa ogłosił, że Kanye jednak rezygnuje z udziału w wyborach (formalnie i tak nie miał na to wielkich szans, bo włączył się do rywalizacji zdecydowanie za późno). Dzień później miał miejsce kolejny zwrot akcji: West formalnie zgłosił swój udział w wyborach prezydenckich, ledwie kilka godzin przed zamknięciem list kandydatów.
Sondaże dawały mu 2 procent głosów. Wśród osób, które popierały Westa, był Elon Musk. Twórca firmy SpaceX zapowiedział nawet finansowanie kampanii rapera. Wszystko wciąż wyglądało dziwnie, ale Kanye przyzwyczaił fanów do tego, że robi rzeczy zaskakujące.
"Chcieliśmy usunąć ciążę"
Było tak do wczorajszego wieczoru czasu polskiego, gdy Kanye West zorganizował swój pierwszy wiec w kampanii prezydenckiej. Na spotkanie z dziennikarzami i wyborcami przyszedł ubrany w wojskową kamizelkę kuloodporną, a na głowie miał wystrzyżone cyfry "2020". Przemawiał, a właściwie krzyczał, bez użycia mikrofonu.
Nie wyglądało to dobrze. Wiec pod żadnym względem nie przypominał typowych spotkań w kampanii wyborczej. West opowiedział m.in. o tym, że razem z żoną, Kim Kardashian West, planowali aborcję swojej najmłodszej córki. Porównał tę sytuację do zdarzenia z przeszłości, gdy ojciec Westa, na wieść o tym, że będzie miał syna, namawiał jego matkę do aborcji. To był bardzo emocjonalny moment, Kanye zalał się łzami.
Padło też wiele zastanawiających stwierdzeń. West zapowiedział między innymi, że rodzice w USA powinni otrzymywać milion dolarów na dziecko. To było bardzo niepokojące spotkanie, dziennikarze i fani zaczęli zdawać sobie sprawę, że dzieje się coś złego.
Kanye jednak nie odpuszczał. Na Twitterze zaatakował Drake’a, Shię LeBoufa, Annę Wintour, Kris Jenner i ludzi odpowiedzialnych za realizację programu "Keeping with Kardashians", w którym występuje jego żona.
West sugerował też, że jego dzieci i najbliżsi trzymani są z dala od niego przez producentów programu. Ogłosił też, że chce skupić się na tworzeniu muzyce, a jego nowy album, dotąd noszący tytuł "God’s Country", od teraz nazywa się "DONDA" (to imię matki Westa) i trafi do fanów w ten piątek.
Sequel tragedii
Wczorajsze tweety przelały czarę goryczy. Fani, którzy dotąd, albo złościli się na Westa, albo z niego śmiali, zaczęli się naprawdę martwić. Wygląda na to, że bez powrotu na terapię Kanye może nie poradzić sobie ze swoimi problemami psychicznymi.
West przyznał, że jego żona, Kim, proponowała mu spotkanie z lekarzem. To, co jeszcze kilka dni temu wydawało się kolejnym z wielu szaleństw w wykonaniu Kanye, obecnie jawi się jako prawdziwy dramat jednego z najważniejszych muzyków ostatniej dekady.
Od wczoraj coraz więcej osób mówi wprost: albo uda się uratować człowieka, który przegrywa z chorobą, albo (jak napisał Questlove z The Roots) czeka nas sequel tragedii Amy Winehouse.
Zachowanie Kanye dawno temu przestało być zabawne dla każdego, kto rozumie, jak poważną sprawą jest choroba dwubiegunowa. Ostatnie dni uzmysłowiły wielu osobom, że przypadek Westa to nie temat dla serwisów portalach plotkarskich.
To moment, w którym powinniśmy zrozumieć, jak ważne jest dbanie o zdrowie psychiczne. Nieważne czy jesteśmy dziennikarzami portalu dad:Hero, czy zdobywcą kilku nagród Grammy – nic nie czyni nas odpornymi na chorobę.