Kilka dni temu wszyscy odetchnęli z ulgą, bo okazało się, że wreszcie wszystko jest jasne: dzieci nie muszą wracać do szkół w tym roku szkolnym. Ale pan minister edukacji, Dariusz Piontkowski, nie odpuszcza, dzień bez zamieszania rodzicom w głowach jest chyba dla niego dniem straconym.
Jeżeli pandemia nie ustąpi, w nowym roku szkolnym kontynuowana będzie nauka zdalna – ogłosił minister edukacji, Dariusz Piontkowski w rozmowie z Radiem Plus.
– Gdyby spełnił się ten gorszy scenariusz i epidemia rzeczywiście nie ustąpiła, była na dosyć szerokim zasięgu, to wówczas mamy przygotowane już rozwiązania prawne – zapowiedział.
Jego zdaniem do nauki na odległość przygotowani są zarówno nauczyciele, jak i uczniowie. Odważne stwierdzenie, jak na szefa instytucji, która nie była w stanie zapanować nad nauką dzieci w ostatnich miesiącach.
Edukacja zdalna obnażyła wiele grzechów systemu oświaty – przestarzałe procedury, bo nauczyciele, zamiast skupić się na nowych formach komunikacji, musieli wypełniać dokumentację dla kuratorium. Do tego nieumiejętność korzystania z nowych mediów i brak pomysłu na zajęcia w niestandardowej formie.
Uczniowie za to pokazali, że uczą się dużo gorzej, jeśli wyjąć ich ze szkolnych ławek. Nie mówiąc o tym, że niektóre dzieci i ich rodzice poczuli się zwolnieni z obowiązku szkolnego w sytuacji pandemii i w ogóle nie uczestniczyli w zajęciach.
Samo trzymanie rodziców w napięciu przez trzy miesiące, w skutecznym unikaniu odpowiedzi na pytanie czy w tym roku szkolnym dzieci wrócą do szkół, było bezcelowe. W maju już nikt nie miał wątpliwości, że ten rok szkolny jest nie do uratowania, a dzieci nie powinny wracać do szkół ze względu na pandemię.
Mimo to ministerstwo trzymało uczniów i dzieci w niepewności aż do Dnia Dziecka. Teraz mamy zapowiedź kolejnej odsłony chaosu. "W zależności od tego, jak będzie wyglądała sytuacja epidemiologiczna" to słowa powtarzane jak mantrę przez wszystkich rządzących.
Tymczasem, choć nadal występuje wysokie ryzyko zakażenia, rząd otworzył centra handlowe, zrezygnowano też z obowiązku noszenia maseczek po ulicy.
– Chyba ich pop... – komentują rodzice pod informacjami o wypowiedzi ministra.
– Skoro tym razem będziecie przygotowani, to ja już składam wniosek o trzy laptopy i opłacenie rachunku za internet – zgłaszają inni.
Nikt nie chce, żeby pandemia wróciła jesienią. Wierzymy, że jako państwo, czegoś się nauczyliśmy wiosną i dzięki temu uda się zatrzymać drugą falę zakażeń.
A co, jeśli nie? Wbrew temu, co mówi pan minister, szkoły nie były i nie są przygotowane do takich wydarzeń.
Zbyt często wybieramy półśrodki i niedoskonałe rozwiązania, bo wydaje nam się, że lepiej coś robić niż nie robić nic. A tymczasem powinniśmy powiedzieć: jeśli pandemia pojawi się jesienią, do takiej szkoły zdalnej jak ta, którą mieliśmy wiosną, dzieci nie powinny wracać. Lepiej nie uczyć się w ogóle.