Fot. Annie Spratt/Unsplash
Reklama.
Zawsze się znajdzie jakiś powód, żeby ojcu po rozwodzie utrudnić kontakty z dziećmi. A jeśli brakuje pomysłów, warto zajrzeć do internetu, tam czekają pomocne osoby, gotowe podzielić się wiedzą i doświadczeniem.
"Czy prawo stoi po mojej stronie ze względu na kwarantannę?" - takie pytania zadają kobiety na Facebooku. Ich byli partnerzy mają prawo do kontaktów z dziećmi, ale one próbują zrobić wszystko, żeby je uniemożliwić.
logo
Fot. zrzut ekranu/Facebook
Psychologowie zgodnie twierdzą, że czas kwarantanny najtrudniejszy jest dla dzieci, które niewiele rozumieją z całej sytuacji.
Najlepiej byłoby zachować jak najwięcej dotychczasowych rytuałów, które porządkowały ich życie przed wybuchem pandemii. Do nich należą z pewnością regularne spotkania z ojcami, w sytuacji, gdy rodzice się rozstali.
Tymczasem w sieci bez trudu można znaleźć grupy dyskusyjne, których uczestniczki wymieniają się poradami, jak zabronić ojcu kontaktów z dzieckiem w czasie kwarantanny.
Kobiety piszą o strachu przed chorobą, powołują się na mieszkające z nimi babcie czy po prostu nie wierzą, że ojcowie będą umieli zająć się dzieckiem.
logo
Fot. zrzut ekranu/Facebook
Liczba porad typu "on musi to zrozumieć", "sytuacja zezwala na zablokowanie kontaktów" jest przerażająca. "Nie bój się policji" - piszą kobiety, wspierając te, które szukają sposobu na zablokowanie spotkań ojca z dziećmi.
logo
Fot. zrzut ekranu/Facebook
logo
Fot. zrzut ekranu/Facebook
Wedle prawa te kobiety mają obowiązek realizować postanowienia sądów. Jeśli ojciec ma zasądzone spotkania z dzieckiem dwa razy w tygodniu, to muszą one dojść do skutku.
Oczywiście wszystko jest kwestią rozsądku. Jeśli ojciec lub matka (ktoś z najbliższej rodziny) przebywa na domowej kwarantannie z powodu podejrzenia lub zakażenia koronawirusem, o spotkaniach nie może być mowy.
Jednak temat alienacji rodzicielskiej w czasie pandemii w większości dotyczy rodziców, którzy po prostu nie chcą się ze sobą dogadać.
logo
Fot. zrzut ekranu/Facebook
Jakiś czas temu Kacper Peresada napisał świetny tekst o tym, że spora część ojców uważających się za ofiary "alienacji rodzicielskiej" to krzykacze, którzy sporo mają za uszami i chcą grać dzieckiem, by dokopać swojej byłej partnerce.
Po przeczytaniu wspomnianych "porad" kobiet z rozmaitych grup dyskusyjnych czy grup facebookowych można do tego samego wniosku — one też mają sporo za uszami i próbują grać dziećmi, by skrzywdzić ekspartnera. To straszne, że żadna z tych kobiet nie zastanawia się, co będzie lepsze dla dziecka.
Rozwody w Polsce to zjawisko powszechne, rodzice, którzy się rozstali, muszą się porozumieć, jak ma wyglądać opieka nad dziećmi w czasie pandemii. Najważniejsze w tej sytuacji jest, aby dziecko miało kontakt z obojgiem rodziców.
Skoro my, dorośli, tęsknimy nawet za ulubionym barmanem z knajpy zamkniętej z powodu pandemii, to jak ma czuć się dziecko pozbawione kontaktu z najważniejszą osobą w życiu?
Ono nie rozumie zasad wymyślonych przez dorosłych. Wie natomiast, że straciło kontakt z jedną z dwóch osób, które gwarantowały mu poczucie bezpieczeństwa.