Minister Szumowski mówi, że szczyt zachorowań na Covid-19 może nastąpić w lipcu. Ja za to mówię wam, że robimy wszystko, aby przeciągnąć go aż do jesieni.
Nie każdy jednak robi tyle samo. Są tacy, którzy starają się nie pogarszać sytuacji i tacy, którzy zachowują się, jakby mieli totalnie wywalone i nie zależało im na tym, by życie wracało do normy.
Mężczyźni. Przykro mi o tym mówić, bo też zaliczam się do tej grupy, ale muszę to powiedzieć: w czasie tej pandemii pokazujemy, że jesteśmy niedojrzali, samolubni i po prostu głupi. Jest mi wstyd.
Jak wiadomo, w Polsce wprowadzono nakaz noszenia maseczek w miejscach publicznych. O tym, dlaczego to ważne, pisano już mnóstwo razy, my też to robiliśmy, ale jeśli ktoś nadal nie uzupełnił wiedzy, poniższy artykuł mu w tym pomoże.
Maseczki nie ratują życia, nie leczą raka, nie pomagają przy rwie kulszowej, ani przy problemach z kręgosłupem (tak, to o Gowinie, hłe, hłe).
NIKT nie twierdzi, że ten kawałek materiału, którym zasłania się usta (i nos!) rozwiązuje wszystkie problemy tego świata, ale wiele wskazuje na to, że noszenie maseczki zmniejsza ryzyko, iż osoby chorujące bezobjawowo zarażą kogoś innego i generalnie zmniejszą ryzyko zakażenia.
Tymczasem, co robimy my, mężczyźni? OLEWAMY.
Nie wiem, skąd się to bierze. Może matki wychowały nas na samolubne książęta, może ojcowie wpoili nam, że prawdziwego faceta żadna cholera nie weźmie. Może uwierzyliśmy, że tężyzna fizyczna i 40 centymetrów w bicepsie, to jest sposób na każdego wirusa, a może po prostu jesteśmy egoistami, którzy nie tyle nie myślą o innych, ile po prostu nie myślą w ogóle i nie dają sobie szansy na to, by uniknąć zachorowania.
Warszawa, centrum miasta. Miejsca uczęszczane przez ludzi. Typowy widok, widzę to codziennie. On i ona, względnie one i oni. Kobiety – maseczki na twarzach, jak pan minister przykazał. Mężczyźni – maseczki w d...
Ja, pozawijany jak egipska mumia, tylko oczy mi widać, ale wściekłość się we mnie budzi, bo widzę, jak w Polsce traktujemy tę pandemię. Nie kobiety, ale mężczyźni właśnie.
Wyjdźcie na ulicę i rozejrzyjcie się, zobaczycie to samo. Ujrzycie kobiety, które chronią się przed wirusem i mężczyzn, którzy zachowują się, jakby był rok 2019.
Wiem, że jesteśmy społeczeństwem wychowanym na syropie z cebuli, na soku z malin i na magicznej mocy wódki z pieprzem, ale jest czas, kiedy trzeba się zastanowić nad tym, co robimy.
To jest o tyle dziwne, że według wszelkich badań to mężczyźni są w grupie ryzyka, jesteśmy bardziej narażeni na zachorowanie na Covid-19, a wśród ofiar śmiertelnych więcej jest osób płci męskiej.
Patrząc na te statystyki, można by założyć, że to właśnie my, faceci, powinniśmy się bardziej chronić, powinniśmy dbać o SIEBIE przede wszystkim, nawet jeśli nie obchodzi nas zdrowie innych. Tymczasem – mamy ogólnopolski konkurs chojraka i właśnie wchodzimy w fazę pucharową.
Skoro to mężczyźni częściej chorują na Covid-19 to mam propozycję, zamknijmy się wszyscy w domach na dwa miesiące, niech na zewnątrz wychodzą tylko kobiety i dzieci.
Są mniej podatne na zachorowania, no i chętniej przestrzegają zaleceń dotyczących funkcjonowania w czasie pandemii. Przede wszystkim — kobiety pokazują na co dzień, że mają więcej oleju w głowach. Obstawiam, że zatrzymanie facetów w domach powinno spłaszczyć krzywą zachorowań w Polsce. Mam rację? Wiem, że mam, tylko co z tego.