Nauczanie w domu w czasie pandemii to dla większości rodziców i dzieci koszmar. Moja matka, nauczycielka od lat, jest chwalona przez kolejne pokolenia uczniów. Jednak gdy próbowała mnie uczyć, miałem ochotę sobie strzelić w łeb. Teraz to zadanie spadło na mnie, muszę zająć się edukacją swoich dzieci.
Według badań, które przeprowadził dziennik "New York Times", to kobiety najczęściej zajmują się nauczaniem dzieci podczas pandemii. Przynajmniej ich zdaniem tak właśnie wygląda sytuacja.
Z badań zleconych przez "NYT" wynika, że 80 procent kobiet jest zdania, iż to one głównie zajmują się edukacją zdalną swoich dzieci. Prawie połowa mężczyzn, którzy mają w domu dzieci poniżej 12. roku życia, jest przeciwnego zdania i uważa, że ten obowiązek spadł przede wszystkim na nich. I tu ciekawostka — zgadza się z tym jedynie 3 procent badanych kobiet.
Tl;dr – każdy ma poczucie, że edukacja zdalna i zajmowanie się lekcjami swoich dzieci to ciężka praca i że ten obowiązek wziął na siebie. A jak jest w Polsce?
Ona pracuje, on nie pomaga
– U nas podział zadań jest prosty, ponieważ ja z trudem radzę sobie z dodawaniem, a z kolei moja dziewczyna nigdy nie była fanką nauk humanistycznych – tłumaczy mi Tomek. Dzięki temu u nich w domu podział jest mniej więcej równy.
– To zależy od przedmiotu – dodaje. Ich podział pracy tak naprawdę ustalają nauczyciele, więc zdarza się, że jedno z nich może się lenić przez kilka dni, a drugie siedzi godzinami przy synu i pomaga mu w lekcjach.
Tomek przyznaje ostatecznie, że to on ma mniej do roboty, ale badania przedstawione przez "New York Timesa" pokazują, że stanowi wyjątek, bo nie wstydzi się przyznać do "lenistwa".
– Ja wziąłem urlop, ale moja żona pracuje z domu – wyjaśnia Andrzej, drugi z moich rozmówców. Jednak oboje nieustannie kłócą się o to, kto bardziej zajmuje się dwójką ich dzieci. – Ona twierdzi, że w niczym jej nie pomagam.
– W domach, w których kobieta i do tej pory robiła większość rzeczy, sytuacja prawdopodobnie, sytuacja jest teraz zapewne bardzo napięta. Nawet jeśli ludzie dzielą się edukacją dzieci to i tak kobiety robią więcej – ocenia Tomek.
Zna zresztą takie pary, które, mimo że mąż nie chodzi teraz do pracy, nadal funkcjonują na "starych" zasadach, a więc że to żona odpowiada za 90% prac domowych. – Teraz dochodzi do tego stres związany z ciągłym przebywaniem ze sobą, a także brak możliwości odpoczynku od dzieciaków, więc jest ciężko.
Domowy protokół rozbieżności
Kolejne badanie, do którego odnosi się "New York Times", pokazuje, że nie tylko w kwestiach edukacji dzieci pary mają zgoła odmienne zdanie na temat tego, kto robi więcej w czasie kwarantanny.
70% badanych kobiet twierdzi na przykład, że to one wykonują większość prac domowych. 66 procent uważa, że w domu to one częściej zajmują się dzieckiem. Mężczyźni oczywiście nie zgadzają się z taką opinią.
– Nie da się matematycznie wyliczyć tego, kto robi więcej w domu – uważa Andrzej. – Zresztą prowadzenie tablicy z wynikami nie byłoby sensowne. Przyznaje jednocześnie, że gdy żona męczy go, aby zrobił coś w domu, wyciąga przygotowaną wcześniej listę wszystkich spraw, które "ogarnął" w ostatnim czasie.
– Główna różnica między mną a nią jest taka, że gdy ja coś robię, to o tym nie opowiadam – tłumaczy Andrzej. Jako przykład podaje fakt, że gdy gotuje, sprząta w trakcie przygotowywania posiłku.
– Gdy podaję jedzenie do stołu, kuchnia jest właściwie czysta, pozostaje mi tylko umyć talerze i sztućce – przekonuje. Z kolei jego żona po gotowaniu zostawia górę brudnych garnków. – Ponieważ nie widzi, że wykonałem tę samą pracę co ona, uznaje, że jej nie wykonałem. A to, że jest czysto w kuchni, przyjmuje za oczywistość.
Tak samo jest, gdy Andrzej zajmuje się lekcjami syna. – Często robię przy nim ćwiczenia fizyczne. Zadaje mu coś do zrobienia, a sam kładę się obok i robię brzuszki.
Żona Andrzeja nie postrzega tego jako pracy. Dla niej to zabawa i dowód na to, że Andrzej nie jest w stanie poświęcić czasu swojemu dziecku.
– Dlatego oboje jesteśmy przekonani, że robimy więcej. Prawda jest taka, że to nie ma znaczenia. Ostatecznie liczy się to, czy nauczymy czegoś syna, czy mamy co jeść i czy w domu jest czysto. Po prostu lubimy narzekać – podsumowuje.