Jak nie idzie, to nie idzie. Wiadomość o tym, że Orlen ponownie wszedł do świata Formuły 1, że będzie miał team lepszy od Williamsa (każdy team byłby od nich lepszy) i że w tym teamie będzie też Robert Kubica, podziałała na kibiców jak terapia prądem.
To miał być ten sezon, wreszcie dobry bolid, wreszcie bardziej niż przyzwoity team i szansa, że Robert Kubica dostanie szansę, by usiąść za kółkiem.
Wszystko wyglądało znakomicie, ale wtedy przyszedł pan koronawirus i ogłosił, że od tej pory ścigać możemy się tylko w drodze do sklepu po papier toaletowy. Sezon F1 skończył się, zanim się na dobre zaczął. Co dalej?
Dzisiaj, kiedy emocje trochę opadły i próbujemy wybiegać myślami w przyszłość, można zacząć się zastanawiać, jak dalej będą wyglądały losy tego feralnego sezonu F1. O możliwych planach rozwoju sytuacji mówią coraz częściej przedstawiciele Formuły 1, więc można się zastanowić, co czeka kibiców.
Najgorsza opcja to taka, że ścigania w tym roku już nie będzie, ale trzeba niestety brać ją pod uwagę. Do rywalizacji o mistrzostwo świata konieczne jest minimum osiem wyścigów na trzech kontynentach, tak stanowią przepisy.
W obecnej sytuacji to niewyobrażalne. Fala pandemii przetacza się przez kolejne kraje i nawet w Chinach, gdzie władze zaczynają ostrożnie mówić o tym, że najgorsze minęło, sytuacja jest daleka od normalności. W żadnym z krajów, w których miały w tym roku odbywać się wyścigi, nie sposób myśleć o ich organizacji.
W Korei zauważono, że część osób, które dotąd traktowano jako wyleczone, ponownie zachorowała na koronawirusa. To tylko pokazuje, że w tej chwili nie sposób czegokolwiek przewidzieć.
Z tego powodu pożegnaliśmy się już z olimpiadą i mistrzostwami Europy w piłce nożnej, obie imprezy zostały przeniesione. Szefowie F1 nadal biorą pod uwagę, że możliwy jest powrót do ścigania w tym roku.
Ross Brawn, dyrektor zarządzający F1, stwierdził kilka dni temu, że pod uwagę bierze kalendarz złożony z 15-18 wyścigów w tym roku, a restart sezonu mógłby nastąpić na początku lipca.
F1 myśli o bardzo intensywnym harmonogramie — trzy wyścigi w miesiącu. Obecnie w kalendarzu Formuły 1 pierwszy nieodwołany jeszcze wyścig to Grand Prix Francji (28 czerwca).
Tyle że tak napięty kalendarz może być jeszcze większym obciążeniem finansowym dla teamów niż pełny sezon wyścigowy. Mówił o tym Frederic Vasseur, szef zespołu Alfa Romeo.
Co, jeśli taki plan okaże się niewykonalny z powodu utrzymującej się pandemii? Zdaniem Brawna możliwy wówczas byłby restart sezonu w okolicach października, z bardzo okrojonym kalendarzem (zapewne jedynie przepisowe osiem wyścigów).
Jak dotąd oficjalnie odwołano tylko jeden wyścig, Grand Prix Meksyku. Pozostałe wydarzenia zostały jedynie przełożone, więc teoretycznie możliwe jest poukładanie kalendarza od nowa i znalezienie dla nich miejsca. Wszystko zależy jednak od tego, jak będzie wyglądać sytuacja z pandemią.
Jeśli sezon nie zostanie odwołany, najpewniej zacznie się on od wyścigów w Europie — zgodnie z tegorocznym kalendarzem, latem zaplanowano wyścigi we Francji, Austrii i Wielkiej Brytanii. Zapewne spora część imprez odbyłaby się bez udziału publiczności, ale dla fanów przed telewizorami to najmniejsze zmartwienie.
W sytuacji, w której odwołana została większość ważnych imprez sportowych w tym roku, nawet skrócony kalendarz F1 i wyścigi przy pustych trybunach, to pocieszenie. Prawdę mówiąc, od oglądania powtórek w kanałach sportowych można nabawić się choroby wcale nie lepszej niż koronawirus.
Na razie jednak jest za wcześnie, by cokolwiek przewidzieć, plany Brawna to jedynie teoretyczne rozważania. Na razie kierowcy F1 ścigają się więc wirtualnie. Czy jesteście w stanie sobie wyobrazić, że tego typu rywalizacja w symulatorach uzyskałaby w przyszłości rangę Grand Prix? Jeśli wirusy nie dadzą nam spokoju, wszystko jest możliwe.