Działają ledwie od tygodnia, a już pomogli ponad setce osób. Fundacja Warsaw Legend dostarcza zakupy i środki higieny osobom starszym, niepełnosprawnym, a nawet tym, którzy są na oddziałach szpitalnych. Nie zabiegają o zainteresowanie, ale właśnie teraz, podczas pandemii, powinniśmy mówić o takich cichych bohaterach, jak oni.
Zaczęli działać w ubiegłym roku, bo chcieli promować wizerunek Warszawy. Ich celem była współpraca z innymi miastami i aktywizowanie mieszkańców stolicy do wspólnych działań.
W czasie pandemii koronawirusa wszystko stanęło na głowie, więc oni też działają inaczej. Nie zajmują się promowaniem Warszawy. Pomagają warszawiakom.
Jak pomóc seniorom podczas pandemii?
Członkowie fundacji Warsaw Legend wyglądają raczej strasznie niż przyjaźnie, ale to pozory. W maseczkach, rękawiczkach, osłonięci od stóp do głów krążą po Warszawie i pomagają osobom, które mają najtrudniej w czasach kwarantanny seniorom i osobom niepełnosprawnym.
Karmili już farmaceutów, wozili środki higieny do ośrodka współpracującego z niepełnosprawnymi, a także wsparli rodziny przebywające w szpitalach. Zapowiadają, że to dopiero początek.
– Jest nas jeszcze mało, ale już sporo zrobiliśmy. Z każdym dniem przybywa wolontariuszy, ale i osób, którym trzeba pomóc – mówi Baruch Jaakov Janowicz, prezes Fundacji Warsaw Legend.
Nie zawsze są to duże zakupy, czasem wystarczy przywieźć komuś paczkę naleśników albo czekoladę, już to sprawia, że kolejny dzień kwarantanny zamienia się na lepszy.
Baruch Jaakov Janowicz tłumaczy, że pomagają za własne pieniądze i po godzinach pracy. Czasem wspierają ich drobni przedsiębiorcy.
– Zgłaszają się do nas małe firmy czy prywatni darczyńcy, choć mowa tu raczej o drobiazgach. Dostajemy ciasta, słodycze, puszki z jedzeniem, domowe przetwory, mydło, a nawet słynny ostatnio papier toaletowy.
– Część osób proponuje nam pomoc w przewiezieniu rzeczy dla potrzebujących, służąc swoim czasem oraz samochodem. Nie chcą pieniędzy za paliwo – dodaje. – Dla osób, którym pomagamy, te produkty są w tej chwili na wagę złota.
Zbyt dumni, by przyjąć pomoc podczas kwarantanny
– Zadzwoniła do nas kobieta około 65-letnia – opowiada Janowicz. – Powiedziała, że jest głodna, ale nie ma pieniędzy, stać ją jedynie na opłacenie czynszu.
– Poprosiła o czekoladę i puszkę fasoli. Zdołałem ją namówić na większe zakupy. Sam miałem dom zawalony puszkami, które kupiłem na wypadek długiej kwarantanny – tłumaczy.
– Na miejscu okazało się, że ta pani ma jeszcze matkę, która mieszka sama. Wzięliśmy zestaw słoików z obiadami i słodycze i pojechaliśmy do niej – mówi.
– Pani się rozpłakała, powiedziała, nie mogła uwierzyć, że są ludzie, którzy pomagają. Jej blok zamieszkują głównie starsze osoby – opowiada Baruch Jaakov Janowicz.
O tym, że w okolicy ktoś potrzebuje pomocy, pracownicy fundacji są najczęściej informowani przez media społecznościowe. – Niestety, czasem największy wysiłek to przekonanie dumnych osób starszych, że dla nas wydanie 50 czy 100 złotych na zakupy to nie jest ogromny kosztem.
– Ci ludzie nie wyciągają ręki po pomoc, a wręcz przeciwnie, często duma nie pozwala im jej przyjąć.
Zakupy, maski, płyn do dezynfekcji
Podobnie sytuacja wygląda z osobami niepełnosprawnymi. – Staramy się dyskretnie i z klasą przekazać im to, czego potrzebują bez stwarzania wrażenia, że mają jakiś dług wdzięczności – mówi Janowicz. – Czasami smaczną czekoladą czy małym upominkiem można sprawić im naprawdę dużo radości.
Wolontariusze Warsaw Legend wspierają też inne fundacje. Należy do nich też Powiślańska Fundacja Społeczna, która to zajmuje się ubogimi rodzinami wielodzietnymi, które szczególnie w tym trudnym okresie, nie potrafią sobie poradzić.
Dodatkowo dostarczają organizacjom dobroczynnym potrzebne akcesoria – maski, rękawiczki, czy płyn dezynfekujący.
Pytam pracowników fundacji, czy nie boją się zakażenia. – Biorąc pod uwagę charakterystykę koronawirusa oraz mój młody wiek, o wiele bardziej boję się o zdrowie osób, którym pomagam – odpowiada Kamil Jabłoński.
– Zachowujemy środki ostrożności, staramy się też minimalizować kontakt z ludźmi. Na przykład, po wcześniejszych ustaleniach, zostawiamy danej osobie zakupy pod drzwiami – dodaje.
– Nakładamy maski i staramy się być takimi malutkimi bohaterami. To daje radość – na szczęście nie tylko nam, ale przede wszystkim osobom, które potrzebują pomocy – uśmiecha się Baruch Jaakov Janowicz.