Wszyscy powtarzają dobrą radę: czytajcie swoim dzieciom jak najwięcej. Mają rację, więc czytasz, ile wlezie. Czasami włączasz też dzieciom bajki w telewizji, bo potrzebujesz mieć chwilę dla siebie, żeby nie zwariować. Wszystko dobrze? Problem w tym, że wcale nie.
Zasuwasz w domu na trzy zmiany, żeby być jak najlepszym ojcem, próbujesz pokazać dzieciom, jak wygląda nowoczesny model ojcostwa. Pracujesz nad sobą, dwoisz się i troisz, żeby pokazać dzieciom, że możesz dla nich być pozytywnym wzorcem, który zabiorą ze sobą w dorosłość i sięgną do niego, gdy założą własne rodziny.
A potem włączasz pierwszą z brzegu bajkę, sięgasz po pierwszą lepszą książkę dla dzieci i wszystko bierze w łeb, bo widzisz, że nic się nie zmieniło i nadal najlepiej sprzedają się stereotypy, zwłaszcza te na temat ojców.
Świnka Peppa
Tata Świnka zdecydowanie nie umie w dorosłość i ojcostwo. Jest nieogarnięty, nie lubi wysiłku fizycznego, no i jest niezdarny, do tego stopnia, że dzieci i jego żona, nieustannie toczą z niego bekę. Nie wspominam o tym, że Tata Świnka nie ma pojęcia o gramatyce czy prostych pracach domowych. Jest fajtłapą, takim pociesznym, z którego można się pośmiać.
Ojciec Peppy ma trochę zalet, opowiada wspaniałe bajki, pomaga dzieciom w nauce jazdy na rowerze, ale jest ich niewiele.
Słusznie ojcowie obrażają się, że Tata Świnka jest przerysowany. Bo na przykład Mama Świnka nie popełnia gaf. Jest odpowiedzialną i racjonalną matką, która po prostu ma w domu ciamajdę i musi z tym żyć. Ojcowie zasługują na więcej.
Muminki
Muminki wydają się wspaniałą bajkową rodziną trolli. Rzeczywistość w najpopularniejszej fińskiej bajce wygląda zupełnie inaczej – tak naprawdę to historia o samotnym macierzyństwie i o nieobecności ojca.
W pierwszym tomie autorstwa Tove Jansson, "Małe trolle i duża powódź", Mama Muminka i Muminek wędrują przez ciemny las, by odnaleźć słońce. Nie ma z nimi taty, bo jak tłumaczy Mama odszedł z Hatifnatami.
W głowie pojawia się więc obraz faceta, który zostawił rodzinę i poszedł szukać przygód. Dopiero pod koniec pierwszej części dowiadujemy się, że tata wybudował dom dla całej rodziny, więc jego winy zostają mu wybaczone, ale to trochę marna pociecha – dom zamiast dzieciństwa z ojcem.
Jak wytresować smoka
Świetna bajka, która błyskawicznie poprawia humor, z wartką fabułą i ciekawą historią. Jest tylko jedna rzecz, która burzy ten obraz. W "Jak wytresować smoka" przewija się temat niechęci ojca do własnego syna. Czkawka, główny bohater, musi zasłużyć na miłość ojca. Tak, zasłużyć.
Chłopak, chudy i wrażliwy, zawadza ojcu. Serce mięknie mu trochę, gdy dzieciak sprowadza do wioski smoka, ale dopiero, gdy jego dziecko znajdzie się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, ojciec zrozumie, że powinien zadbać o relację z dzieckiem. Brak słów.
Odlot
Jeśli nie pamiętasz, to ci przypomnę: w tym filmie jego główny bohater, Russell, przyznaje, że ojciec nie pojawił się na uroczystości pasowania na zucha, ale mimo to Russell zbiera odznaki i zalicza sprawności, bo liczy, że może wtedy jego tata go pokocha. Kto to wymyślił? Sadysta?
Charlie i fabryka czekolady
Oficjalnie bronimy się przed podawaniem naszym dzieciom niezdrowego jedzenia. Nie dajmy się jednak zwariować, czekolada raz na jakiś czas krzywdy im nie zrobi. Możesz w domu piec zdrowe ciasteczka, zamiast coli podawać dzieciom wodę, ale raz na jakiś czas słodycze się należą i kropka.
Wilbur Wonka, ojciec Willy'ego, nie tylko zabraniał synowi jeść słodycze. On wręcz znęcał się nad nim psychicznie, najpierw pozwalając mu być częścią jego grupy rówieśniczej, a potem niszcząc dowody przynależności do niej.
Traumatyczne dzieciństwo Willy'ego zostało wymyślone tylko na potrzeby filmu, autor książki, Roald Dahl, nie był tak okrutny, więc jeśli nie chcesz serwować swoim dzieciom tej patologicznej wersji ojcostwa, trzymaj się z dala od filmu.
Harry Potter i...
We wszystkich częściach przewija się mroczna postać Lucjusza Malfoya, który traktuje Draco, swojego syna nawet gorzej niż skrzata domowego. I choć trudno polubić Draco, to patrząc na niego przez pryzmat jego trudnego dzieciństwa, można zrozumieć, czemu wyrósł na dupka.
Ktoś zaraz podniesie głos, że przecież Malfoy od początku jest zły i stoi po stronie Czarnego Pana, więc ta postać musi być zbudowana w taki sposób. Może i tak, ale czemu niszczy przy okazji psychikę dziecka?
Po przeczytaniu 7 (!) części książki, w głowach dzieci może zostać właśnie taki obraz ojcostwa. A to przecież nic innego jak znęcanie się nad dzieckiem. Tym bardziej że Narcyza Malfoy, matka Draco, jest w sumie pozytywną postacią.
Simpsonowie
Nie chodzi o serial, ten ogarną jedynie dorośli, więc można być spokojnym. Mam na myśli film kinowy, w którym serialowy absurd wydestylowano do formatu dwugodzinnej produkcji. Dzieci oczywiście nie powinny tego oglądać. Tyle że... oglądają, choć Homer to absolutnie najgorszy wzorzec ojcostwa, jaki można sobie wyobrazić. Dorośli oczywiście umieją odczytać w jego postaci męską klęskę, typową dla współczesnych facetów, a nawet się z niej pośmiać.
Dzieci natomiast zupełnie tego nie łapią. Widzą za to całkowicie patologiczną figurę ojca, który w najgorszy możliwy sposób podkopuje wiarę w siebie u swego syna. Homer drwi z Barta publicznie, dręczy go, a na koniec – wyrzeka się, najpierw syna, a potem całej rodziny.
Nie ma znaczenia, że w finale Homer Simpson ratuje rodzinne Springfield i zostaje bohaterem. Dla swojej rodziny zawsze będzie uosobieniem męskiej i ojcowskiej porażki. A ty na to wszystko patrzysz i zastanawiasz się, jak wytłumaczyć to swojemu dziecku...
Uwaga, to nie jest Aszdziennik, ale powyższy tekst należy traktować z przymrużeniem oka. Dystans albo wszyscy zginiemy...