Edukacja domowa to szansa na samodzielność dla twojego dziecka
Edukacja domowa to szansa na samodzielność dla twojego dziecka Fot. 123rf

Mógłbyś wysłać swoje dzieci do szkoły, oddać je pod opiekę nauczycieli, pozwolić im spędzać czas z równieśnikami i na trochę uwolnić od towarzystwa rodziców. Wolisz tego nie robić, decydujesz się zatrzymać je w domu i uczyć samodzielnie. Właściwie dlaczego?

REKLAMA
To pytanie zadaje sobie większość osób, gdy słyszy o edukacji domowej. W Polsce to wciąż nowość. Dlaczego rodzice wolą trzymać dzieci w domach, zamiast pozwolić im przebywać z innymi dziećmi w szkole, nawet za cenę tego, że od czasu do czasu będą się tam nudzić?
Dlaczego niektórzy rodzice chcą przejąć rolę nauczyciela i wychowawcy? Czy ojciec albo matka mogą być lepsi od nauczyciela z doświadczeniem pedagogicznym? I wreszcie, czy nauka w domu naprawdę przynosi efekty?
Szkoda czasu na taką szkołę
Marcin, który uczy w domu dwójkę dzieci w wieku 7 i 10 lat (jego trzecie dziecko, najstarsze, chodzi do liceum) zdecydował się na edukację domową po tym, jak spotkał pewną amerykańską rodzinę, która w ten sposób edukowała szóstkę dzieci.
– Decydującym argumentem dla nas było uświadomienie sobie, ile czasu dziecko marnuje w szkole – wyjaśnia. – Po czym i tak musi uczyć się w domu, nie wspominając o pracach domowych. U nas, i w przypadku większości rodzin uczących w systemie edukacji domowej, nauka zajmuje czas od godziny 9 do 12 – tłumaczy.
Według danych z września 2019 roku liczba dzieci uczących się w systemie w edukacji domowej w Polsce to około 11500, w tym 1500 na poziomie szkoły średniej. Duży wzrost liczby rodzin, które przeszły na edukację domową widać po 2015 roku i wprowadzeniu niechlubnej reformy edukacji PiS.
Rodzice decydują się na edukację domową z wielu powodów. Gdy o to pytam, najczęściej słyszę: moje dziecko jest wrażliwe, chcę spędzać z nim więcej czasu, uważam, że jest nieprzystosowane do pracy w grupie szkolnej. Chyba najczęściej pada zarzut, że edukacja w polskich szkołach, po reformie PiS, jest trochę bez sensu.
– Wydaje mi się, że nawet jeżeli nauczyciele czy dyrekcja szkoły są zaangażowani w edukację, problemy wywołane przez tę reformę bywają nie do przeskoczenia – mówi Jan, ojciec 10-letniego syna i 5-letniej córki.
– W szkołach są 10-oddziałowe klasy, nauka odbywa się na dwie zmiany... W takich warunkach nawet osoby o dobrej woli mogą zwątpić. Edukacja domowa jest odpowiedzią na te problemy.
Od przedszkola do...
– Wiedzy zaczyna brakować już przy 10-latku, ale tak jak trener skoczków narciarskich nie musi wykonywać 200-metrowych skoków, tak i rodzice nie muszą wszystkiego wiedzieć – żartuje Marcin. – Moją rolą jest wskazywanie źródeł i organizowanie warsztatu – mówi.
– Warto na późniejszych etapach edukacji wypracować formę współpracy z rodzicami o innych kwalifikacjach, można też rozważyć korepetycje czy zatrudnienie guwernera, czyli nauczyciela na stałe – dodaje Jan. Zwykle rodzice łączą się w grupy z rodzinami mającymi podobne poglądy na edukację czy religię.
Jeśli ktoś jest pewny, że chce podjąć się edukacji nauki własnych dzieci od podstaw, zwykle rezygnuje z przedszkola. Niektórzy rodzice zajmujący się edukacją domową przekonują jednak, że warto wysyłać dziecko do przedszkola, choć na kilka godzin w tygodniu, by po prostu odpocząć od obowiązków. Dominują jednak opinie o nadmiarze bodźców w grupach przedszkolnych.
– Jesteśmy nietradycyjną rodziną, bo edukujemy w domu, ale uważaliśmy, że przedszkole będzie dobrym miejscem do kształcenia społecznego. Mamy niewielu znajomych z dziećmi, mieszkamy daleko od dziadków czy reszty rodziny – tłumaczy Jan.
– Dzieci, które uczą się w domu, rzadko mają problemy w relacjach z rówieśnikami, ale warto pamiętać, że takie ryzyko istnieje. Wtedy z pomocą przychodzą zajęcia pozalekcyjne – harcerstwo, sport, kursy językowe czy po prostu koledzy – dodaje.
– Ani przedszkole, ani nauka w edukacji domowej nie są nieodwołalne – podkreśla jedna z matek, z którą rozmawiałam. – Jeśli ten system nauki się nie sprawdza, dzieci mogą przecież pójść do szkoły.
Od świtu do zmroku
Poranne wstawanie do szkoły to jedno z przekleństw dzieci. W edukacji domowej tego nie ma, panuje większa dowolność, na dobrą sprawę można się uczyć w piżamie.
– Moje dzieci wstają, gdy ich rówieśnicy siedzą już w szkole na pierwszej lekcji. Dzień zaczynamy od wyboru przedmiotu, którego będziemy się uczyli danego dnia. W edukacji domowej jest tendencja do uczenia się jednego lub dwóch przedmiotów dziennie – wyjaśnia Jan.
logo
Fot. Annie Spratt/Unsplash
Podręczniki do nauki rodzice zwykle otrzymują ze szkoły, do której zapisane jest dziecko. Najczęściej służą do tego, żeby przejrzeć je przed egzaminem. Wiedzy najczęściej szukają w Internecie, korzystają też z bibliotek.
Ojcowie, z którymi rozmawiałam, podkreślają, że czas na niestandardową naukę – wycieczki do parku, wspólne zakupy, odwiedziny w muzeach. Wspólnie z dziećmi decydują, czego będą się uczyć danego dnia.
Elementem systemu edukacji domowej jest pomoc wolontariuszy, cudzoziemców, którzy podróżują między krajami i w zamian za mieszkanie, dzielą się z dziećmi swoją wiedzą.
Rodzina Marcina regularnie przyjmuje u siebie takich gości. Mieszkają z nimi, uczą ich dzieci, pomagają też w domu. Wizyty mogą być kilkudniowe, ale i kilkumiesięczne. Wszystko zależy od ustaleń.
– Największa korzyść to oczywiście możliwość nauki języków obcych. Dzięki wolontariuszom dzieci uczą się błyskawicznie – mówi Marcin.
– Wolontariusze chętnie dzielą się swoimi pasjami. Zdarzały się nam tygodnie taneczne, muzyczne czy ornitologiczne. Dzięki temu nasze dzieci poznają świat – dodaje.
Czasem można mieć dość
Wielu rodziców, którzy decydują się na edukację domową, pracuje w domu. – Edukacja domowa to tak jakby mieć dzieci, ale jeszcze bardziej – mówi Jan.
Przy młodszych dzieciach, o ile nie ma pod ręką osoby, która mogłaby wyręczyć rodzica (np. babci czy guwernera), łączenie pracy i nauki jest bardzo trudne. Później w dużym stopniu zależy to od charakteru dziecka. Starsze dzieci zaczynają się uczyć same.
– U nas od 4. klasy dzieciaki uczą się właściwie samodzielnie, ufamy im. Nigdy nas nie zawiodły – mówi Marcin.
Edukacja domowa oznacza, że jesteś ze swoim dzieckiem niemal non stop. Czasami można mieć dość. – Nie znam rodzica, który od czasu do czasu nie byłby zmęczony takim systemem kształcenia. Z drugiej strony, dzieci w edukacji domowej są bardziej samodzielne, więc takich momentów jest mało – stwierdza Marcin.