
Reklama.
Każdy, kto oglądał serial "Stranger Things" pamięta zapewne scenę, gdy bohaterowie, z okazji Halloween, przebrali się za "Ghostbustersów". To było fajne nawiązanie do klasyki amerykańskiego kina. W zwiastunie nowej części "Pogromców duchów" da się wyczuć, że Jason Reitman, reżyser filmu, polubił klimat i bohaterów „Stranger Things”. Chwilami ma się jednak wrażenie, że przesadza z sympatią.
I naprawdę nie chodzi o to, że każdemu, kto obejrzał serial Netflixa, Finn Wolfhard będzie kojarzył się z postacią Mike'a. Gdyby chodziło jedynie o to, nie byłoby problemu. Ale w zwiastunie widzimy grupkę dzieciaków z małego miasteczka w USA, które zaczynają bawić się dziwnymi urządzeniami i przy okazji zadzierają z stworami-duchami. Z czym wam się to kojarzy?
Czego brakuje zwiastunie "Pogromców duchów: dziedzictwo"? Z pewnością muzyki z klasycznych filmów Ivana Reitmana oraz tego wyjątkowego, nowojorskiego klimatu. O braku Billa Murraya nawet nie ma co wspominać, bo nie chcemy narazić się na komentarze w stylu "ok, boomer".
Na pociechę dodajmy jednak, że Bill pojawi się w filmie podobnie jak Sigourney Weaver, Annie Potts, Ernie Huston i Dan Aykroyd. Czy to wystarczy, żeby nowa część „Pogromców duchów” nie była po prostu rozwinięciem „Stranger Things”? Poczekajmy na kolejny zwiastun i, przede wszystkim, na premierę filmu.