Łatwo jest na początku, gdy jest romans. Wszystkie strony zyskują. Rozwój młodsza, ekscytację starszy. I na romansie powinno się to ładnie zakończyć. Schody zaczynają się, gdy stajecie się związkiem.
Mężczyzna nr 1: dziś dwa razy bym się zastanowił.
Mężczyzna nr 2: 1. dzieci, 2. dzieci, 3. dzieci.
Mężczyzna nr 3: teraz już nic z tym nie zrobię.
Mężczyzna nr 4: chciałem, żeby rozkładała nogi, nie chciałem drugiej żony.
To są opinie, o które poprosiłam swoich byłych i aktualnych partnerów koleżanek, którzy są albo byli w związku z młodszą kobietą. Nie wygląda to dobrze. Marzenie dojrzałego faceta – młoda panna u boku ma swoją wysoką cenę i warto, byście zweryfikowali to marzenie.
Jestem i byłam w związkach ze starszymi mężczyznami. Mam koleżanki, które są w podobnych związkach. Powiem Ci, kolego, dlaczego posiadanie młodszej partnerki jest złym pomysłem. Dla Ciebie. Dlaczego mylisz się myśląc, że będzie łatwo.
Łatwo jest na początku, gdy jest romans. Wszystkie strony zyskują. Rozwój młodsza, ekscytację starszy. I na romansie powinno się to ładnie zakończyć. Schody zaczynają się, gdy stajecie się związkiem.
Pozbierałam po koleżankach nasze doświadczenia. Posłuchajcie.
Po pierwsze. Po czasie odechciewa nam się trzymać Wam palec w tyłku. Owszem zakochałyśmy się w Waszej mądrości, imponowała nam ona, ale po drodze same dorosłyśmy, a Wy często tego nie doceniacie i nie zauważacie. Po jakimś czasie, gdy puder fascynacji zetrze się, zaczyna nas wkurzać dysproporcja wagi zdania. Mamy swoje granice w udawaniu tego, że jesteście naszymi mistrzami.
Związki oparte na relacji mistrz i uczennica w końcu zaczynają nas irytować. No a Wy, chłopcy, macie wielki problem w przyznawaniu nam racji i po kolejnym dostrzeżeniu tego, ile was kosztuje przyznanie jej nam, albo, widzeniu, że mimo jawnych dowodów nie jesteście w stanie za nic położyć swojego autorytetu i przyznać, że jesteśmy Wam równe – w decyzjach, opiniach, opadamy z sił. Świadomość, że macie, mieliście i będziecie mieli nas za głupie idiotki, bo młodsze od Was, jest kroplą, która zaczyna drążyć skałę.
Po drugie. Nie zrezygnujemy z prawa do posiadania dzieci. Może na początku mówiliście, że nie chcecie więcej, że wystarczą Wam Wasze dorosłe i może nawet my przytakiwałyśmy. Ale tu wracamy do proporcji praw. Jeśli podnosicie rękawicę i postanowiliście podołać wyzwaniu, jakim jest związek z młodszą kobietą, to nie macie prawa oczekiwać, że położymy na szali bycie matkami.
Mama jednego z moich narzeczonych, która odradzała mi bycie ze swoim synem, powtarzała: nie chce dziecka, nie kocha. Uproszczone, ale coś w tym jest. Jeśli tak nawet nie jest, to po latach walki z myślą, że nasi mężczyźni nie widzą w nas kobiet, które mogłyby im rodzić dzieci, rujnuje naszą miłość do Was.
W zderzeniu z tematem dzieci macie dwa wyjścia. Zgodzić się na dziecko albo nie. Jeśli się zgodzicie, będzie trudno. Uważam, że z dzieckiem po 50-tce jest tak, jak z dzieckiem z zespołem Downa. Wielu lekarzy przed podjęciem decyzji o urodzeniu odsyła pary do ośrodków, w którym dnie spędzają inne dzieci z dodatkowym chromosomem.
Doktor Romuald Dębski mówił, że to doświadczenie sprawia, że ludzie weryfikują decyzje. Bycie ojcem po 50-tce czy 60-tce warto zacząć od przypomnienia sobie, jak wielki wysiłek wiąże się z byciem rodzicem. Jaką orką jest codzienność rodzicielska. Bo – i tu kolejna prawda – jeśli je zrobicie, nie uciekniecie od opieki nad nim.
Można oczywiście zrobić dziecko dla spokoju, by ona się już zamknęła. Ale to nie da Wam ukojenia. Zrozumcie, że różnica pokoleń, która jest między nami jest tym czarodziejskim czasem, w którym zmieniło się postrzeganie roli ojca. Młode kobiety nie godzą się na to, by ojcowska rola skończyła się na daniu nasienia. Macie być obecni i zaangażowani w życie dziecka. Umówmy się, jest to trudne, na pewno rzadkie.
Drugie rozwiązanie: nie robić. Jeśli zdecydujesz się na nie… też będzie trudno. W najlepszym wypadku rozstaniecie się od dziury w brzuchu, którą ona Ci wywierci tematem dziecka. W gorszym przestaniesz jej ufać. Współżycie oznacza ryzyko zajścia w ciąże i posiadania potomstwa. I znam mężczyzn, którzy w sposób bezgraniczny dziwią się tej konsekwencji. Z seksu robią się dzieci. Czasem nieplanowane.
Kolejne. Wasze światy się nie połączą. Tu znowu wracamy do szacunku. Na serio bycie szczeniaczkiem skamlącym o sympatię Twoich znajomych, równolatków, którzy od początku mają zdanie na temat związku z młodszą dziewczyną jest upokarzające. Żony Twoich przyjaciół mają nas za bezwartościowe pasożyty, które zarażą ich mężów ochotą na wymianę na młodszy model.
Po kilku próbach nawiązania kontaktu, robienia z siebie palantki, wiecznie liczącej na polubienie albo chociaż o akceptację, przestajemy się starać. Nawet bez złego nastawienia Twojego otoczenia. Dzieli nas aparat pojęć, doświadczeń. Łączysz tylko Ty.
Po drugiej stronie też nie jest lepiej. Nie ma w Was, chłopaki, zapału do budowania prawdziwych relacji z naszym otoczeniem. Koleżanki koledzy młodszej partnerki nie są partnerami do dyskusji, spędzania czasu wolnego dla człowieka dojrzałego. W najlepszym wypadku zrezygnujecie ze wspólnych wyjść. W najgorszym będziesz borykał się z nudą albo strachem przed ośmieszeniem w oczach młodszego pokolenia.
Podczas rozmowy siedział przede mną starszy pan, który przyznał się do wstydu, strachu przed zdradą młodszej, niezaspokajanej od lat żony i opowiedział o upokarzającej walce o potencję, którą podejmował po to, by podarować swojej żonę pieszczoty, które dla niej – ze względu na wiek – są nadal ważne, a dla niego już nieosiągalne. Mimo że powiedział: "wiedziała, co brała", czyli zasugerował, że powinna liczyć się z konsekwencjami jego wieku, to jednak on przechodził zabiegi i konsultacje seksuologiczne, które miały postawić go na wysokości zadania.