Pamiętam, że moja przyjaciółka swego czasu uprawiała bikini fitness, przygotowywała się do zawodów juniorów i jadła głównie ryż z brokułami i kurczakiem. Szczerze nie mogła na to patrzeć. Odliczała dni do "cheat daya", w którym szłyśmy do chińskiej knajpy, by zalać całotygodniowego kurczaka sosem chili i zupą pho.
Reklama.
Reklama.
Cheat day/meal posiłek lub dzień w tygodniu, gdy ludzie na diecie pozwalają sobie na jedzenie słodkich, słonych i tłustych potraw.
Cheat day nie musi trwać cały dzień. Trenerzy polecają, aby zamknąć go w jednym posiłku, którego wartość energetyczna nie przekracza 1000 kcal.
Ciężkostrawny posiłek nie powinien być jedzony na śniadanie lub kolację, by nie obciążać pracy trawiennej organizmu.
Wcinałyśmy egzotyczne jedzenie, a wieczorem pozwalałyśmy sobie na zimne piwo. Wszystko po to, aby nie oszaleć. Dla jednych "cheat day" będzie buforem bezpieczeństwa w czasie monotonnej diety, która wymaga pilnowania się, a dla innych po prostu dniem rozpusty i radości.
Zwykle w czasie cheat day pierwsze kroki kierujemy do sieci fast food.
- Smaki, które tam możemy spotkać, są intensywne i mocno zapadają w pamięć. Duże ilości przetworzonej soli, cukru i tłuszczy trans powodują, że ciężko jest uzyskać ten smak, gotując w domu. Tu polecam jednak wybrać fast food w zdrowszej wersji, czyli pójść na burgera, ale dobrej jakości, a nie do popularnej restauracji, czy zjeść dobrą włoską pizzę, a nie tą ze spulchniaczami - radzi dietetyczka i trenerka Patrycja Zabrzeska.
Ale czasami nie da się oszukać organizmu jabłkiem, gdy wyraźnie daje do zrozumienia, że chciałby przyjąć czekoladę.
- Jedzenie słodyczy i miłe skojarzenia z nimi mają najczęściej dwa aspekty. Ten fizjologiczny, bo często nasz organizm mylnie nas informuje, że chce glukozy, kiedy po prostu chce mu się pić. Zatem osoby, które są odwodnione i piją zbyt mało wody mineralnej, częściej będą sięgały po słodycze - tłumaczy trenerka Rukola Catering.
Po drugie słodycze to oczywiście ekwiwalent szczęścia, relaksu i rozluźnienia. Nie bez powodu wszyscy mrużą oczy z rozkoszy i odlatują w rajski niebyt w reklamach batonów i czekolady.
Cheat day - ograniczenia
Pewnie gdzieś już przewinęła ci się przed oczami proporcja 80:20. To polecany przez trenerów zakres stosowania diety. 80 proc. powinno zajmować zdrowe, dobrze zbilansowane jedzenie, odżywiające organizm w optymalny sposób, 20 proc. produktów może mieć wątpliwą jakość.
W dniu wymarzonego "oszustwa" wcale nie powinniśmy siadać do stołu uginającego się od tłustych i słodkich produktów. W tym aspekcie cheat day powinien zostać zastąpiony tak naprawdę przez cheat meal.
Trenerzy radzą, aby w czasie oszukanego posiłku:
nie jeść cały dzień,
nie najadać się pod korek i doprowadzać do uczucia podjedzenia,
przerwy między posiłkami nadal powinny wynosić 3-4 godziny,
ciężkostrawny posiłek nie powinien być jedzony na śniadanie lub kolację, by nie obciążać pracy trawiennej organizmu.
Cheat meal/day nie muszą przybierać formy szaleńczego biegu po barach szybkiej obsługi. Ma on głównie formę wsparcia psychologicznego, więc może ograniczyć się do potrawy, która "chodziła za nami cały tydzień": ruskie pierogi na obiad, porcja frytek do obiadu zamiast ryżu albo pudełko lodów na deser.
Ważne, żeby nie przesadzić. Jeśli na raz zjemy więcej niż 1000 kcal, nasz brzuch przypomni nam, że nie po to został oczyszczony ze złogów i poprawił metabolizm, żeby teraz ładować do niego taką "brudną porcję".
A po drugie cały dzień tłustego jedzenia wpłynie na nasz stan psychiczny, w którym zdominuje nas poczucie winy i zaprowadzi do zaciśnięcia pasa w całym nadchodzącym tygodniu. Wyposzczeni znów najemy się w weekend i przesadzimy itd.
Wejście w błędne koło rozkoszy i poczucia winy nie ma nic wspólnego ze zdrowym odżywianiem ani dobrym samopoczuciem.